Nie migać się od migania

Katarzyna Matejek

publikacja 08.11.2018 06:00

Pilscy licealiści nie zamierzają. W kwadrans nauczyli się pokazywać swoje imiona, do grudnia opanują śpiewanie rękami kolędy „Lulajże, Jezuniu”.

Młodzież nauczyła się też takich wyrazów jak: kobieta, mężczyzna,  dom, sklep. Młodzież nauczyła się też takich wyrazów jak: kobieta, mężczyzna, dom, sklep.
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Dla uczniów I LO im. Marii Curie-Skłodowskiej w Pile lekcja migania to nie tylko okazja na luźniejszą godzinę lekcyjną. W IIG kilka osób zapisało się po niej na dodatkowe zajęcia z tego zakresu: naukę kolejnych słówek, przygotowanie przedstawienia i kolędowania w języku migowym. Jak wygląda „Lulajże, Jezuniu”? Ponoć łza się w oku kręci, gdy widzi się tę kolędę w języku migowym.

Słabo i Niesłyszący Migacze w Pile to młoda organizacja, ale językiem migowym już udało jej się zainteresować młodzież. Pierwszy cykl spotkań z uczniami I LO przeprowadziła minionej wiosny. Jej założyciel Damian Wycisło wraz z siostrą, oboje z wrodzonym głębokim niedosłuchem, uczyli wówczas nastolatków znaków symbolizujących litery, cyfry i podstawowe pojęcia z zakresu życia codziennego. Po półrocznej przerwie drugoklasiści jednak z trudem je sobie przypominali. Stąd pomysł, by tę naukę utrwalać.

– Uczniom podoba się to, że mogą zobaczyć świat osoby niedosłyszącej z jej perspektywy – mówi Angelika Zygmunt, dyrektor I LO, która zaprosiła Migaczy na drugą edycję spotkań. – Co więcej, takie zajęcia to ważna inicjatywa, ponieważ brakuje osób migających. Tłumacze języka migowego coraz częściej są potrzebni w miejscach publicznych, urzędach. Chcemy pokazać młodzieży, że to jest jedna z dróg rozwoju.

Dyrektor uważa, że młodzi nie unikną życia obok osób niepełnosprawnych. – Szkoła jest miejscem, gdzie uczymy tolerancji i wrażliwości na ludzi, którzy są różni od nas. Już na tych warsztatach widać, że uczniowie to rozumieją.

W I LO rusza także cykl warsztatów na temat pomocy osobom niepełnosprawnym ruchowo. – Nie chodzi o to, by o takich osobach wiele mówić, ale by cała szkolna społeczność stanowiła z nimi jeden organizm – dodaje A. Zygmunt.

Nie bać się

Mieszko Tobera nierzadko miał do czynienia z osobami niepełnosprawnymi – było nimi wielu jego kolegów w gimnazjum, a poza tym prowadzący lekcję migania Agata i Damian Wycisło to jego sąsiedzi z klatki schodowej. Dlatego 17-latek nie ma wątpliwości, że warto umieć migać. – Uczymy się innych języków, to dlaczego nie migowego? – mówi. – Ludzie boją się tego, czego nie znają. Ale jeśli w swoim otoczeniu spotykamy się z innością, to potem reagujemy zupełnie inaczej. Nie tylko przyzwyczajamy się do tego, ale lepiej takich ludzi rozumiemy.

Paula Kozij stawia sprawę praktycznie: być może kiedyś spotka kogoś głuchego, a że jest osobą towarzyską, to... – Chciałabym chociaż spróbować rozmowy w języku migowym. Odwagi mi nie brakuje, więc myślę, że mogłabym się z takim wyzwaniem zmierzyć – mówi drugoklasistka, która właśnie zapisała się na dodatkowe lekcje migania.

A taka, nawet błaha rozmowa może być dużym wsparciem dla osoby głuchej. Damian Wycisło widuje je w trudnych sytuacjach, wynikających z tego, że nie potrafią się skomunikować z otoczeniem. – Niektórzy głusi nie radzą sobie z tym, a nawet obrażają się, że nikt wokół nie zna ich języka. Mają czasem ochotę po prostu porozmawiać z ludźmi, ale nie mogą, nie mają jak – wyjaśnia.

Jest także problem z drugiej strony: są i tacy, którzy znają w jakimś zakresie ten język, ale ukrywają się z tym. – Boją się, że popełnią błędy, że powiedzą nie to, o co im chodziło – zauważa instruktor.

Protetyk słuchu w Afryce

Pilscy Migacze nie tylko rozpowszechniają język migowy czy pomagają osobom głuchym w regionie (np. podczas wizyt w urzędach, organizując kursy i spotkania integracyjne), ale pomagają też na odległość, i to dużą. We współpracy z Fundacją Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio” z Poznania prowadzą w Pile zbiórki aparatów słuchowych (nowych i używanych) dla afrykańskich dzieci. Akcja „Protetyk słuchu w Afryce” przywraca takim dzieciom, często ukrywanym przez rodziny, coś więcej niż sam komfort życia.

– Upośledzenie słuchu przysparza w Kamerunie wielu problemów: głuche dzieci są wykorzystywane jako tania siła robocza, często nie wiedzą nawet, jak mają na imię, ile mają lat – wyjaśnia D. Wycisło. – A wystarczy zadbać o to, by otrzymały aparaty słuchowe.

Zbiórki pieniędzy oraz aparatów słuchowych, środków czystości do nich i baterii zasilających są organizowane w Pile i w Ujściu, w wybranych punktach, na targowisku oraz przy parafiach.