Rozmowy z lizakiem w tle

Gabi Glajcar

publikacja 12.05.2010 12:22

Wiara jest światłością mojego życia. Dzięki niej potrafię przejść przez życie z nadzieją na lepszą przyszłość

Rozmowy z lizakiem w tle AUTOR / CC 2.0

Kiedyś podczas jednej z wielu górskich wędrówek z przyjaciółmi zobaczyłam na szlaku przewrócone spróchniałe drzewo i sześcioletniego chłopca skaczącego po pniu. Moje dorosłe już ja zareagowało natychmiast, starając się wytłumaczyć sześciolatkowi całą gamę czyhających na niego zagrożeń. Chłopczyk wysłuchał mnie z powagą w oczach, ale zaraz po moim odejściu ponownie wskoczył na pień. Odchodząc w myślach zazdrościłam mu radości, z jaką oddawał się zabawie. Szczerze mówiąc, sama chętnie wskoczyłabym na ten pień i trochę pofiglowała.

Decyzje

- Pani Gabrysiu, w tym roku postanowiłem wziąć się za siebie - deklaruje trzynastoletni Szymek.- Będę się uczył i pójdę na studia. Bez studiów mógłbym zostać może murarzem, ale ja nie chcę chodzić cały czas w roboczych ciuchach. Taki biznesmen, to co innego, chodzi sobie do pracy w garniturku i zarabia co najmniej dziesięć baniek. Najbardziej to chciałbym pracować w banku - zamyśla się i czeka, co odpowiem.

Jestem w rozterce. Patrzę na dziecko, które stara się już myśleć jak dorosły, a jednocześnie naiwnie wierzy jeszcze w sprawiedliwość naszego świata, w którym, jego zdaniem, przyszłość należy do wykształconych ludzi. Jak przekonać trzynastolatka, że pieniądze nawet w naszych skrajnie materialistycznych czasach nie zapewnią mu wszystkiego, czego brakowało jego rodzinie? 

To świetnie, że zamierzasz przyłożyć się do nauki - odpowiadam po chwili - bo wiedzę zdobywasz przede wszystkim dla siebie. Czeka cię jeszcze dużo ciężkiej pracy, aby osiągnąć to, co zamierzasz, jednak pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Jego entuzjazm i radość z podjętej samodzielnie decyzji są tak szczere, że aż wstyd mi za własną odpowiedź, suchą i pragmatyczną.

Modlitwa

- Panie Boże, dziękujemy Ci za dary na tym stole - modli się cichutko dziesięcioletni Jacuś.
- Amen - odpowiadają siedzący przy stole i życząc sobie wzajemnie smacznego, zaczynają wcinać fasolkę.
- Proszę pani, prawda, że moja modlitwa jest ładniejsza - zwraca się do mnie z pełną buzią jedenastoletni Piotrek.
- W modlitwie najważniejsze jest czy to, co mówimy jest szczere i płynie z głębi naszego serca - tłumaczę odruchowo.
- Ale moja i tak jest ładniejsza - mruczy pod nosem Piotruś.

Lizak

Stoję w sklepie już 15 minut i zastanawiam się, który z produktów spełnia moje wymagania - zdrowy, odżywczy, świeży, smaczny i sprawiający radość trzyipółletniemu Dominikowi. Po raz kolejny sięgam po serek Smakuś, po czym znowu odkładam go na półkę i biorę coś innego. Zdesperowana upływem czasu i tworzącą się przy kasie kolejką wrzucam Smakusia do koszyka. Stojąc już przy kasie, odruchowo wyciągam rękę w stronę stoiska z kolorowymi batonikami, ale cofam ją ze wstydem, przecież nie kupuję dla siebie.

- Dziękuję, ciociu - mówi mój bratanek, ku mojemu zdziwieniu nie skacząc jednak do góry z radości, i odkłada serek na półkę.
- Ciociu - pyta po chwili - a kupiłaś mi też lizaczka?
Jak przez mgłę słyszę swój własny głos, który obiecuje nie zapomnieć o kupnie lizaka następnym razem, a w myślach besztam się za to, że nie usłuchałam głosu dziecka, które tkwi we mnie i nie sięgnęłam po jeden z kolorowych lizaczków ustawionych przy kasie.

Smuteczki

Kiedy myślę o najsmutniejszych rzeczach, jakie mnie spotkały, w głowie pojawiają mi się obrazy osób, których już ze mną nie ma lub sytuacji, w których padło zbyt wiele niepotrzebnych słów. Jest jeszcze wiele innych codziennych smutków, które uciekają z pamięci w tempie dzisiejszej rzeczywistości.

- Na pierwszą wycieczkę klasową mieliśmy pojechać do Krakowa
- opowiada mi piętnastoletnia Kasia.
- Bardzo cieszyłam się na ten wyjazd, ale dwa dni przed wycieczką zachorowałam na poważne zapalenie płuc i lekarz powiedział, że muszę zostać w domu. Przyszłam do domu cała zapłakana.

Patrzę na Kasię i myślę, że w jej życiu było także wiele innych smutnych zdarzeń, a jednak ten dzień najbardziej utkwił jej w pamięci. To budzi moje zastanowienie i przywołuje mi na myśl wiele własnych podobnych dziecięcych smuteczków sprzed kilkunastu lat.
- Ciociu, dlaczego jesteś smutna? - pyta Dominik, widząc mnie zamyśloną siedzącą w fotelu.
- Nie jestem smutna, tylko zmęczona - odpowiadam mu, ale chyba bez przekonania.

Ważne sprawy

- Wiele dzieci na świecie nie ma rodziców i dachu nad głową, a ja dziękuję Bogu za moją rodzinę, którą bardzo kocham i szanuję - mówi pewnie Kasia.

Wielu z nas dorosłych zapytanych o wartości w swoim życiu bez wahania odpowiedziałoby podobnie, co wcale nie przeszkadza nam nie lubić swoich braci i sióstr, czy z niechęcią myśleć o wizycie u rodziców lub teściów. Często nie znamy nawet dobrze swojego kuzynostwa, a lansowany model jednopokoleniowej rodziny, sprzedawany przez dzisiejszy świat, bardzo jest nam na rękę. Ilu z nas, dziękując Bogu za swoją rodzinę, w sercu myśli sobie, że właściwie to mogłaby ona być lepsza?

Ludzie

- Ciociu, czy oni będą się na mnie patrzeć, czy będą coś do mnie mówić? - pyta mnie z niepokojem Dominik w związku z wizytą gości.

Ten niepokój w pierwszej chwili wydaje mi się śmieszny, ale wtedy przypomina mi się jak sama czasem reaguję na spotkania z nieznanymi ludźmi. Kiedy ważne wydaje mi się to, jak wypadnę, co o mnie potem powiedzą, czy sprostam ich wymaganiom w dorosłych zawodowych sytuacjach. Jestem osobą, która lubi ludzi. Pomaganie im to mój zawód, a jednak czasem też chciałabym nie musieć ciągle z nimi przebywać. Czy jednak potrafiłabym, tak jak mój bratanek, powiedzieć dzień dobry, a potem odwrócić się na pięcie i zniknąć?

- Lubię, kiedy ludzie są szczęśliwi, pogodni, sprawiedliwi. Kiedy potrafią otworzyć się na drugiego człowieka z miłością i zrozumieniem. - mówi z namysłem Kasia. - Chciałabym w przyszłości pomagać innym.

Jak do tego ma się nasze współczesne dorosłe rozumienie istoty naszego człowieczeństwa?

Marzenia

- Chciałbym zobaczyć morze- odpowiada bez chwili zastanowienia trzynastoletni Przemek, wspominając z tęsknotą "najfajniejsze", jego zdaniem, tegoroczne wakacje.
- Ja chciałabym dostać się do liceum - - zdecydowanie mówi Kasia - a potem może na studia - kończy już mniej pewnie.
- Chcę zostać rajdowcem - krzyczy Piotrek, który po ostatnim Rajdzie Wisły nie mówi o niczym innym.
- A ja chciałabym iść do ZOO - zaskakuje wszystkich dziesięcioletnia Daria.

Z uśmiechem słucham ich jakże maleńkich, a jednocześnie wielkich marzeń i wstydzę się tych moich przyziemnych, które pierwsze przyszły mi do głowy. Spłacić kredyt, wykończyć mieszkanie - co to za banały! Przebywanie z dziećmi pozwala wyzwolić w sobie to, co dawno zapomniane, zagrzebane, ale przecież wciąż obecne we mnie. Podróż dookoła świata -to już fajne marzenie, podobnie jak bycie dziennikarką czy pisarką lub choćby zamieszkanie w zamku.

Wiara

Po takich rozmowach nasze dorosłe życie postrzegam jako dość ograniczone i płytkie. Uzmysławiam sobie jak wiele tracę z siebie samej, zapominając o własnych dziecięcych doświadczeniach, złożonych sobie obietnicach i marzeniach. Co zostało we mnie z dziecięcej ufności, ciekawości świata, ludzi? Czy mam w sobie jeszcze odwagę, aby bez chwili wahania chodzić cienistymi dolinami mojego codziennego życia z wiarą, że On, mój Ojciec jest ze mną, Ten, który mnie poprowadzi i podniesie, gdy upadnę?

- Wiara jest światłością mojego życia. Dzięki niej potrafię przejść przez życie z nadzieją na lepszą przyszłość - mówi z przekonaniem Kasia.

 

Artykuł pochodzi z kwartalnika "Warto" wydawanego przez Centrum Misji i Ewangelizacji Kościoła Ewangelicko Augsburskiego w RP