Życie w podwójnym rycie

Monika Łącka

publikacja 08.11.2010 09:20

Gdzie wziąć ślub – w cerkwi czy w kościele? Gdzie ochrzcić dzieci? W niedzielę Msza św., Liturgia św. czy nabożeństwo? Jak budować małżeństwo mieszane wyznaniowo?

Życie w podwójnym rycie Henryk Przondziono/Agencja GN Pan młody ze stanu Maryland (na wschodzie USA) wywołał spore zamieszanie na własnym ślubie, gdy przerwał ceremonię, aby zaktualizować informacje o sobie na portalach internetowych Facebook i Twitter

Te – z pozoru proste – pytania czasem stają się szalą, na której waży się być albo nie być dla związku, a odpowiedzi nie są już oczywiste, gdy decydują o całym przyszłym życiu.

Deklaracja jest ważna

– Pochodzę z rodziny mieszanej wyznaniowo – babcia była katoliczką, ja od dziecka jestem luteranką. Gdy spotkałam mojego przyszłego męża (mającego korzenie rzymskokatolickie), wydawało mi się, że różnica wyznania nie będzie żadnym problemem. Rzeczywistość okazała się inna – mówi Agnieszka Godfrejów-Tarnogórska, należąca do krakowskiej parafii ewangelicko-augsburskiej. Problemem nie do przejścia stała się deklaracja, w której strona katolicka przyrzeka, że „uczyni wszystko, co w jej mocy, aby dzieci zostały ochrzczone i wychowane w Kościele katolickim”. – Bunt był obustronny. Gdyby deklaracja zobowiązywała do wychowania dzieci w wierze chrześcijańskiej, sprawa byłaby oczywista. Duże znaczenie w podejmowaniu tej decyzji miało moje zaangażowanie w życie Kościoła luterańskiego (pracuję z rodzinami, zajmuję się katechezą dzieci, pracą diakonijną, czasem prowadzę nabożeństwa). Chcąc być w zgodzie ze swoimi sumieniami, nie mogliśmy podpisać deklaracji, więc nie dostaliśmy dyspensy. Ślub odbył się w kościele luterańskim – opowiada Agnieszka. Jej doświadczenie zawodowe pokazuje jednak, że określenie wyznania, w jakim ma być wychowane dziecko, jest potrzebne, by od początku miało ono wyraźny  punkt odniesienia w kształtowaniu swojej tożsamości. – Coś musi przeważyć, inaczej dziecko będzie zagubione – podkreśla luteranka. – Syna wychowujemy w denominacji luterańskiej, ale będziemy mu także przekazywać wiedzę na temat wyznania ojca. Pokazujemy
np. tradycję święcenia pokarmów, którą tłumaczymy jako błogosławieństwo jedzenia, które daje nam Bóg. W duchu ekumenizmu pierwszą modlitwą syna było „Aniele Boży”. Wszyscy razem codziennie ją odmawiamy – mówi Agnieszka Godfrejów-Tarnogórska i dodaje, że w każdej religii nie wolno zapominać o tym, jak ważny jest udział obojga rodziców w duchowym rozwoju dziecka.

Miłość od Boga

Znaczenie przedślubnej decyzji dotyczącej wyznania zrozumieli również Marzena i Paweł Żelezniakowiczowie. Ona pochodzi z województwa świętokrzyskiego, on – z Podlasia. Poznali się w Krakowie i od 5 lat są małżeństwem. – Na początku znajomości Paweł był przekonany, że jestem wyznania prawosławnego. Jak mogło być inaczej, skoro studiowałam serbistykę? Kiedy okazało się, że jestem katoliczką, byliśmy zgodni, że wyznanie nie może stanąć na drodze miłości – mówi Marzena. – Sprawa zmusiła nas jednak do podjęcia poważnej decyzji dotyczącej wyboru miejsca ślubu i tego, w jakiej wierze wychowamy dzieci, która okazała się jedną z najtrudniejszych w naszym wspólnym życiu. Chwilami myślałam nawet, że dla Kościoła rzymskokatolickiego byłoby łatwiej, gdyby Paweł był ateistą, a nie prawosławnym, ale tłumaczyliśmy sobie, że skoro miłość jest dana przez Boga, a my w Boga wierzymy, to On nam pomoże pokonać przeszkody – dodaje dziewczyna. – Zawsze byłem bardzo zaangażowany w życie Cerkwi, dlatego wiedziałem, kogo pytać o radę – uśmiecha się Paweł.

Także w Krakowie szczęśliwie trafiali pod właściwe adresy, np. do oo. dominikanów. – Do rozmów z duchownymi przygotowywaliśmy się z prawa kanonicznego, a oni motywowali nas do wysiłku, podpowiadając, że dla dobra związku ważne decyzje trzeba podjąć jak najszybciej, by potem uniknąć konfliktów. Ślub odbył się w cerkwi – opowiadają Żelezniakowiczowie. W rycie prawosławnym sakrament małżeństwa oddzielony jest od Liturgii św. i Komunii św. – Wcześnie rano poszliśmy więc do kościoła rzymskokatolickiego, gdzie Marzena przyjęła Komunię św. Potem byliśmy w cerkwi, gdzie ja przyjąłem Komunię św., a następnie trzeba było przygotować się do samego ślubu. Na Podlasiu śluby odbywają się w piątki lub niedziele. Wybraliśmy niedzielę, a żeby zaskoczenie gości było pełne, to cała ceremonia została odprawiona w języku polskim. Teraz staramy się czerpać z obu pięknych tradycji – mówi Paweł. Nie zawsze jest to łatwe. – W niedzielę ja chodzę do kościoła, Paweł – do cerkwi. Czasem razem idziemy w oba miejsca, ale jest to bardzo czasochłonne, więc co tydzień tak się nie da. Boże Narodzenie obchodzimy w tym samym czasie (w domu Pawła, zgodnie z nowym stylem, Wigilia jest 24 grudnia), a Wielkanoc zazwyczaj świętujemy w różnych terminach. W tym roku daty pokryją się, więc liturgię Triduum Paschalnego, łącznie z Rezurekcją, będziemy przeżywać wspólnie, najpierw u oo. dominikanów, a potem w cerkwi – opowiada Marzena.

Dumki i uczucia

O urokach podwójnego świętowania wiele mogą powiedzieć także Zorjana i Artur Grzybowscy, bo choć Kościół greckokatolicki pozostaje w łączności z Kościołem rzymskokatolickim, to w wielu kwestiach zachowuje odrębność. – Boże Narodzenie i Nowy Rok najpierw obchodzimy w Polsce, a 13 dni później na Ukrainie. Tam święta Bożego Narodzenia trwają aż trzy dni. Następnie, 13 i 14 stycznia, są obchody Starego i Nowego Roku, a potem jeszcze uroczystość Chrztu Pańskiego – opowiada Artur
Grzybowski. – Gdy jesteśmy w Drohobyczu (skąd pochodzi żona), w niedzielę uczestniczymy w rzymskokatolickiej Mszy św., odprawianej w języku ukraińskim. Czasem idziemy też do cerkwi – dodaje A. Grzybowski. Z Zorjaną połączyły go turystyka i muzyka. On jest filozofem, przewodnikiem i pilotem wycieczek, ona ukończyła studia muzyczne. Gdy kilka lat temu wycieczka oprowadzana przez Artura jadła kolację w krakowskiej restauracji regionalnej w klimacie kresowym, Zorjana umilała im czas pięknym śpiewem i grą na bandurze. – Następnego dnia spotkałem ją przypadkowo na ul. Grodzkiej i zaprosiłem na obiad. Na jednym obiedzie się nie skończyło… – śmieje się Artur. Miłość, wierność i uczciwość małżeńską przyrzekli sobie w rycie rzymskokatolickim, w krakowskiej bazylice oo. dominikanów. Teraz wspólnie koncertują: Zorjana gra i śpiewa, Artur czyta wiersze ukraińskich poetów. Domowy ekumenizm i przenikanie się tradycji widać też w wystroju ich mieszkania – obok siebie stoją rzeźba Chrystusa Frasobliwego, obraz Jezusa Miłosiernego oraz trzy ikony. Tłem naszej rozmowy są natomiast piękne kolędy. Oczywiście, greckokatolickie. Bo miłość łączy, a różnice przyciągają.