Runęły mury

Ks. Dariusz Jaślarz

publikacja 15.12.2010 16:40

Marzy o wózku akumulatorowym. Właśnie znalazła pierwszych sprzymierzeńców. Wśród skazańców.

Runęły mury Jay Adan / CC 2.0

Marzena miała 18 lat, kiedy urodziła Agnieszkę. U dziecka stwierdzono przepuklinę oponowo-rdzeniową, charakteryzującą się niedowładem nóg i deformacją stóp. Mąż Marzeny wytrzymał z chorobą siedem lat. Potem pożegnał się z żoną i córką. Zostały same, zdane na tylko na siebie i swoją miłość. – Musiałam sobie ze wszystkim poradzić. Z młodej dziewczyny raptownie byłam zmuszona stać się kobietą. Znikąd nie miałam pomocy – wyznaje matka. – Wyrzucali mnie drzwiami, wchodziłam oknem. Nauczyłam się nawet chamstwa – bo czego ludzie nie nauczą? – stwierdza prostolinijnie.

Małą Agnieszką zainteresowała się Maria Poprawska, prezes fundacji „Rodzina” działającej w Sławnie. – Widziałam, kiedy mama wychodziła z nią na spacer. Zawsze w wózeczku, bo dziewczynka nigdy nie chodziła – mówi. Kiedy nastał czas szkolny, do uczennicy przychodzili nauczyciele. Izolacja jednak była dla niej ciężarem. – Nie mogłam się pogodzić z tym, że nie mogę pójść do koleżanek. Wiedziałam, że jestem inna. To bolało. Buntowałam się. Dużo płakałam – wspomina Agnieszka. Jedyną szansą na kontakt z rówieśnikami były spotkania w salach przy parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Sławnie. – Zapraszaliśmy Agnieszkę na bale integracyjne. Dla dziewczynki było to duże przeżycie i wielka radość. Widziałam, że jest szczęśliwa. Wtedy okazało się, że ma talent wokalny. Z entuzjazmem brała udział w konkursach – wspomina Poprawska.

Odciski na dłoniach

Dziś Agnieszka Malinowska ma tyle lat, ile miała jej matka, kiedy ją urodziła. Mieszka z rodziną na przedmieściach Sławna. W baraku. Dom jest czysty i wypielęgnowany, mimo braku pieniędzy. To zasługa mamy. Czasem pojawiają szczury i myszy. Dzieje się tak przez szambo znajdujące się pod ich mieszkaniem. Nic jednak nie jest w stanie
zakłócić spokoju. Marzena Szaryk pięć lat temu zawarła ponownie ślub cywilny. Z tego związku urodziło się czworo dzieci. W najstarszej, niepełnosprawnej córce natychmiast znalazła sprzymierzeńca. Dziewczyna nie zważa na swoje odciski… na dłoniach. Pomaga, jak umie, na czworakach. – Przebiera dzieci, wykonuje wszystkie obowiązki wobec maluchów, jest bardzo pomocna – przyznaje mama. Ojciec dziewczyny, choć odwracał od niej głowę w miejscach publicznych, pamiętał o 18. urodzinach. – Bluzka, którą teraz mam na sobie, jest od niego – mówi nastolatka. Jej matka wydaje się bardziej sceptyczna. – Stara się nadrobić utracony czas. Czy mu się uda? Będzie trudno – komentuje. Sama nie pracuje. Zajmuje się rodziną.

Nie było puszek

Osadzony Piotr Machała wyszedł poza mury więzienia w Czarnem po trzech latach. Na parę godzin. Musi dojechać do Sławna i wrócić na czas. Nie mógł zabrać ze sobą kolegi, który przyczynił się do tej wycieczki. Takie przepisy. – Czuję się jak dziki. Dawno nie byłem w normalnym świecie – wyznaje. – Trochę trudno się odnaleźć i wiele rzeczy peszy – dopowiada. Kiedy Piotr dowiedział się o białaczce syna znajomej z Bonina, postanowił coś zrobić dla chorych dzieci. Wraz z kolegą zwrócili się do ks. Marcina Górskiego, od września pełniącego funkcję kapelana więziennego w Zakładzie Karnym w Czarnem. Ten zorganizował akcję. – Pomysł zrodził się w sercu tych osób. Nie było to wyrafinowane, chłodne działanie – mówi kapelan. Zarządzili zbiórkę pieniędzy. W więziennych pawilonach rozwiesili ulotki. Nie było puszek, a przy tej okazji altruistycznych min. Pisali oświadczenia, by pobrać z ich kont zadeklarowane środki. W akcji wzięło udział 40 osadzonych. Zebrali ok. 700 zł. – Nie liczy się kwota, ale ich zaangażowanie, które świadczy, że ludzie znajdujący się za kratami nie są pozbawieni uczuć – przekonuje ks. Górski. Dodatkowo, jeden z osadzonych zrezygnował z oglądania filmów – przekazał swoje DVD, inny własnoręcznie wykonał szkatułkę na drobiazgi. Kapelan zaproponował listę osób, którym można by przekazać dary. Osadzeni postanowili przeznaczyć je dla Agnieszki Malinowskiej ze Sławna.

Wózek, ale elektryczny

Kiedyś poruszając rękoma kółka swojego wózka Agnieszka zobaczyła niepełnosprawnego mężczyznę jadącego na wózku z napędem elektrycznym. Zaczęła o takim marzyć. – Tak chciałabym normalnie „pójść” na zakupy i w wiele innych miejsc – wyznaje. Może jej marzenie spełni się dzięki wizycie kapelana Zakładu Karnego w Czarnem i pana Piotra? Może będą następni darczyńcy? Obie z matką bardzo te odwiedziny przeżyły. – Nie spodziewałam się tego, że ktoś zainteresuje się kiedykolwiek moim losem. Jestem tym osobom bardzo wdzięczna – mówi wzruszona Agnieszka. Do listy marzeń dołącza spotkanie z Anną Dymną i wspólne zaśpiewanie z Piotrem Kupichą z zespołu Feel piosenki pt. „Pokaż, na co cię stać”. Agnieszka, jej mama, osadzeni z ZK w Czarnem już pokazali: stać ich na wiele.

*** Tekst pochodzi z koszalińsko-kołobrzeskiego "Gościa Niedzielnego"