Kolory starości

Mirosław Jarosz

publikacja 14.10.2010 09:11

Starość, podobnie jak młodość, ma wiele zalet. Wcale nie musi być przykra i męcząca. Powinna być piękna i korzystać z całej swej mądrości.

Kolory starości Henryk Przondziono/Agencja GN

W styczniu dziadkowie słuchają od swoich wnuków wspaniałych życzeń. Są piosenki, wierszyki i wiele radości. A następnego dnia – powrót do szarej codzienności. Czy tak musi być? Wiele osób akceptuje swoją starość i wszystkie jej niedostatki, godzi się ze związanymi z nią udrękami, brakami i w poczuciu rezygnacji cierpi w milczeniu. Inni oburzają się, protestują i złorzeczą starości. – Młodzież teraz jest taka, że strach na ulicę wychodzić – mówi staruszka. Inna żali się, że łamie ją w kościach, nogi puchną, wszystko ją boli i musi iść do lekarza – A tam, drogi panie, miesiącami w kolejce się czeka. Kolejna narzeka na wszechobecną technologię, że to wszystko teraz takie nowoczesne i skomplikowane, że niedługo podsłuchy będą i w domu spokojnej starości. Większość ludzi, myśląc o starości, ma wizję pesymistyczną. Panuje przekonanie, że wiek starczy wiąże się z osamotnieniem, niezrozumieniem oraz zamknięciem w czterech ścianach i biernym oczekiwaniem na koniec życia. Tak opinia budzi lęk przed ostatnim etapem życia. Ten stereotyp wymaga zmiany. Do tego potrzebni są jednak konkretni ludzie

Jak Szymon

W Świebodzicach od niedawna działa stowarzyszenie „Cyrenejczyk”. – Tak jak Szymon z Cyreny, który pomagał nieść krzyż Chrystusowi, tak my chcemy pomagać starszym,
schorowanym ludziom nieść krzyż cierpienia, choroby, a czasami zwykłej samotności – wyjaśnia Jan Horodecki, prezes stowarzyszenia. – Zawsze chciałem pomagać ludziom. Oczywiście istnieje wiele organizacji ogólnopolskich, do których działalności można się przyłączyć. Jednak zależało mi też na tym, by była to konkretna pomoc dla ludzi w moim najbliższym otoczeniu. Na początku pan Jan wraz z przyjaciółmi myśleli o pomocy wszystkim ubogim, potrzebującym, dzieciom. Jednak życie sprecyzowało te plany. – Chodząc po domach, odkryliśmy ludzi, których nie widzi się na ulicach. Starszych, schorowanych, cierpiących – mówi Jan Horodecki. – To wielkie pole do udzielania pomocy. Starość zaczyna jawić się jako problem, bo człowiek jest coraz mniej samodzielny. Właśnie wtedy, gdy zdany jest coraz bardziej na innych i coraz bardziej potrzebuje drugiego człowieka, jest samotny. Kolejne bliskie osoby umierają, a dzieci i wnuki zajęte gonitwą życia tylko czasami telefonują do nich. W tym miejscu gorąco apeluję, by dzieci częściej odwiedzały swych rodziców. Im czasem wystarczy nawet chwila rozmowy. Często słyszałem bardzo gorzkie słowa: „Nie mam już dla kogo żyć”. A przecież życie jest dane od Boga. Sens życia jest taki sam w każdym wieku. Trzeba tym ludziom dać jedynie trochę nadziei.

Postawić cel

Brak celu jawi się jako główny problem starości. Z niego wynikają kolejne. Młodemu człowiekowi łatwiej przeżywać trudne chwile, bo ma nadzieję, że za kilka miesięcy pojedzie na wymarzone wakacje, znajdzie lepszą pracę, spotka kogoś niezwykłego. – To jest duży problem ludzi starszych – kontynuuje Jan Horodecki. – Oczywiście pogarszający się stan zdrowia też trzeba mieć na uwadze. Jednak wiele osób bardziej potrzebuje pomocy w nadaniu sensu starości czy nawet cierpieniu, bo niektórych schorzeń nie można już cofnąć, trzeba je zaakceptować. Trzeba pokazywać im też kolejny cel, jakim jest życie wieczne. To dla tego celu warto dobrze żyć. Jan Horodecki przed kilkunastu laty założył jedną z pierwszych w Polsce Grup Modlitewnych Ojca Pio. Swoim zapałem zaraził kilkadziesiąt osób w Wałbrzychu i Świebodzicach. Na razie wolontariusze odwiedzają osoby starsze w domach. Jednak w przyszłości chcą stworzyć w Świebodzicach Dom Złotego Wieku. Swoje miejsce mogłoby znaleźć tam nawet 50 osób.Już został wyznaczony budynek, który będzie jego siedzibą. Teraz trwają prace projektowe i przygotowanie dokumentacji. – Chciałbym, aby ta placówka odróżniała się od innych, jej podobnych, zwróceniem uwagi na aspekt duchowy – dodaje Jan Horodecki. – Wielu ludzi przez całe życie nie przejmuje się swoim życiem religijnym, bo zawsze mają ważniejsze sprawy. Często dostają czas starości, by nadrobić te zaległości i ułożyć poprawnie swoje relacje z Panem Bogiem.

Realizować marzenia

Ważne w radzeniu sobie z własną starością jest zdanie sobie sprawy z tego, że większość problemów w życiu człowieka tak naprawdę nie zależy od wieku. Nikt nie przeczy, że starzenie się obejmuje zmiany w fizjologii organizmu. Jednak w obrębie granic wyznaczonych przez wiek fizjologiczny czujemy się starzy lub młodzi w zależności od tego, co robimy. Ta część życia, która jest jeszcze przed nami, może przynieść wiele zadowolenia. Problem sprowadza się nie tyle do wieku, ile do stylu życia, który się prowadzi. Wiele osób zapomina, że będąc na emeryturze, mają dużo wolnego czasu, który można poświęcić np. na niezrealizowane dotąd z braku czasu zainteresowania i hobby. W Wałbrzychu od siedmiu lat działa Sudecki Uniwersytet Trzeciego Wieku, znakomicie wspierający osoby, które chcą być aktywne. – Nasi studenci to wspaniali ludzie – mówi Zofia Kawa, która prowadzi zajęcia z poezji. – Będąc z nimi, nie czuje się, że są w pewnym wieku. Wyróżnia ich to, że nie myślą kategoriami wiekowymi. Nie ma takich sytuacji, że ktoś mówi: „jesteśmy na to za starzy”. To są ludzie, którzy wiedzą, czego chcą. Uczestniczą w przeróżnych zajęciach, jeżdżą na wycieczki, chodzą do filharmonii. W większych miastach są uniwersytety trzeciego wieku, które pomagają realizować się na starość. Ale w każdym miejscu trzeba mieć świadomość, że to życie można jeszcze pięknie spędzić. Pomysłodawczynią powstania wałbrzyskiej placówki jest Teresa Ziegler. Uniwersytet działa w dziedzinie oświaty, kultury, turystyki i ochrony zdrowia. – Kiedy zadajemy naszym słuchaczom pytanie o motywy wstąpienia na uniwersytet, najczęściej pojawiają się trzy elementy – wyjaśnia Teresa Ziegler. – Są to możliwość bycia wśród ludzi, dalszego kształcenia się i uczestniczenia w zajęciach ruchowych. Kolejne motywy to zawieranie przyjaźni, nauka języków obcych i wypełnianie wolnego czasu. Ciekawe jest również to, że 90 procent naszych słuchaczy to kobiety, a do tego z wykształceniem średnim lub wyższym.

Przystań

W Świdnicy pomocą ludziom starszym służy Dom Dziennego Pobytu „Przystań”. – Działamy w celu aktywizacji ludzi starszych – mówi Małgorzata Ćwiek, kierująca domem. – Chodzi o zapobieganie izolacji społecznej i danie tym ludziom radości życia. Dla nich przede wszystkim samotność jest trudna do zniesienia. Dlatego oferujemy im wiele form spędzania wspólnie czasu. Mamy też psychologa i terapeutę. Dajemy im również możliwość wyżywienia, bo trzeba pamiętać, że niestety sytuacja ekonomiczna wielu emerytów jest bardzo zła. Ośrodek jest czynny od poniedziałku do piątku od 8.00 do 16.00. W zakresie jego działań są usługi opiekuńcze, rehabilitacja i zajęcia z zakresu terapii zajęciowej. Każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Są zajęcia z malarstwa, robótek ręcznych., tańce integracyjne, biblioterapia, seanse filmowe, zajęcia Akademii Promocji Zdrowia Seniora, rozrywki umysłowe i zajęcia z zakresu kinezjologii. Działają kółka teatralne, poetyckie, muzyczne i sportowe. Organizuje się również comiesięczne wieczorki taneczne, wycieczki turystyczno-krajoznawcze. Realizowane są programy „Integracja międzypokoleniowa” i „Przełamywanie stereotypów na temat starości i osób starszych”. Obecnie z „Przystani” korzysta 145 osób. To niewiele w stosunku do potrzeb. Dostać się tam można jedynie ze skierowania Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Pogoda ducha

Prędzej czy później każdego z nas czeka starość. Ludzie młodzi rzadko chcą wiedzieć, jak wygląda starość. Chcą długo żyć, ale nie chcą być starzy. Nie chcą nawet myśleć o starości. Ludzie starzy potrzebują przyjaznego środowiska, czyli świata, z którym mogą utrzymywać dobry kontakt. Wszyscy musimy pamiętać o tym, aby pomóc im taki świat stworzyć. My też będziemy starzy i miejmy nadzieję, że pomoże nam wtedy ktoś inny. Nie trzeba lękać się społeczeństwa starzejącego się, lecz poszukiwać takich rozwiązań systemowych, które pozwolą zachować więzi międzypokoleniowe. – Jesień życia faktycznie w dużej mierze zależy od nas samych – mówi 68-letnia Irena Bierańska ze Świdnicy. – Jesteśmy na emeryturze razem z mężem i każdy z nas ma swoje hobby. Latem bardzo lubimy przebywać na działce, a zimą często wyjeżdżamy. Oboje bardzo pomagamy naszym dzieciom i wnukowi. Będąc na emeryturze, nauczyłam się jazdy na rowerze oraz obsługi komputera. Myślę, że nie trzeba mieć bardzo dużo pieniędzy, żeby być szczęśliwym, ale trzeba dużo optymizmu, pogody ducha i tolerancji w stosunku do innych ludzi.

*** Tekst pochodzi z świdnickiego "Gościa Niedzielnego".