Gdy małżeństwa nie było

Gość Niedzielny Warszawa

publikacja 14.10.2010 09:50

W Warszawie funkcjonuje już pięć kancelarii prawno-kanonicznych, które uzyskały akceptację metropolity warszawskiego. Oprócz nich można oczywiście skorzystać z bezpłatnych konsultacji w poradni funkcjonującej przy Sądzie Metropolitalnym.

Gdy małżeństwa nie było HENRYK PRZONDZIONO/Agencja GN

Kiedy kilka lat temu Jolanta Ogorzałek-Krzemińska z mężem Marcinem Krzemińskim zakładali jedną z pierwszych w Polsce kanonicznych kancelarii, liczba procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa, które trafiają na wokandę Sądu Metropolitalnego w Warszawie, nie była zbyt wielka. Lepszego miejsca znaleźć jednak nie mogli. I to zarówno w znaczeniu rynkowej niszy, jak i fizycznej bliskości Sądu Metropolitalnego. Kancelarię „Kanonista” od sądowego korytarza przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie dzieli najwyżej 200 metrów. Abp Nycz wpisał ją na listę (pełny spis na www.mkw. pl, zakładka Sąd Metropolitalny) polecanych kancelarii dla osób, które nie chcą korzystać z sądowej poradni prawnej. Do ich zadań należy udzielanie porad prawnych, a przede wszystkim określenie na wstępnym etapie, czy zostały naruszone przepisy kanoniczne odnośnie do przeszkód kanonicznych, wad zgody małżeńskiej czy formy kanonicznej. Innymi słowy, czy są szanse, by sąd kościelny stwierdził, że małżeństwo nigdy nie zostało zawarte.

Kancelaria „Kanonista” specjalizuje się w prowadzeniu procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Ale, choć liczba procesów z roku na rok rośnie, myli się ten, kto myśli, że przejście przez tę procedurę to bułka z masłem.

To nie są przyjemne procesy

Z Jolantą Ogorzałek-Krzemińską i Marcinem Krzemińskim z kancelarii „Kanonista” rozmawia Tomasz Gołąb

Tomasz Gołąb: Czy łatwo uzyskać w Polsce stwierdzenie nieważności małżeństwa?

Marcin Krzemiński: – Mit o łatwości uzyskiwania orzeczenia o nieważności małżeństwa podsycany jest wprawdzie w niektórych środowiskach, ale osobiście nie znam ani jednej osoby, dla której taki proces byłby łatwy. A na pewno nie jest też przyjemny.

Dlaczego?

Jolanta Ogorzałek-Krzemińska: – Bo to sprawy niesłychanie emocjonalnie obciążające, zwłaszcza dla kogoś, kto nie poradził sobie z własną przeszłością. Porównałabym je wówczas do sesji terapeutycznej.

Do spowiedzi bez rozgrzeszenia?

M.K.: – Nawet nie, bo ocena moralna nie jest kluczem do procesu. Sędziowie nie mają ocenić, na ile ktoś robił dobrze, czy źle, ale czy ma prawidłową osobowość, czy był zdolny do zbudowania właściwej relacji. Sięga się przy tym głęboko, do dzieciństwa, domu rodzinnego, bada się życie przed ślubem, w jego trakcie i po nim. To boli.

A jednak coraz więcej osób godzi się na ten ból.

J. O.-K.: – Te osoby najczęściej głęboko przeżywają to, że z powodu nieuregulowania spraw kanoniczności poprzedniego małżeństwa, nie mogą przystępować do sakramentów. Jest im z tym bardzo źle. Chcą coś zrobić ze swoim życiem i proszą o pomoc. Proszę pamiętać, że najczęściej stosowany dziś kanon, o psychicznej niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich, nie dotyczy błahych spraw, ale najczęściej takich, które przekraczają próg psychicznej wytrzymałości drugiego człowieka. Nawet jeśli choroba psychiczna, alkoholizm, formy maltretowania czy inne zaburzenia ujawniły się u kogoś dopiero po roku czy dwóch, to nie wzięły się najczęściej znikąd.

Ile takich spraw trafiło w ubiegłym roku do Państwa kancelarii?

M.K.: – Jest ich coraz więcej. Nie prowadzimy rocznych statystyk, ale od początku działalności, czyli od 2005 r., przewinęło się ich na różnych etapach kilkaset. A przecież w Polsce działa już kilkanaście podobnych kancelarii.

Czy często zdarza się, że musicie rozwiać nadzieje klientów? Gdy z góry wiadomo, że nie można ich małżeństwa uznać za nieważne?

J. O.-K.: – Tak bywa, dlatego zawsze zaczynamy od konsultacji. Niestety, wiele osób myśli kategoriami cywilnego procesu rozwodowego, więc skupiają się na ostatnich latach swojego małżeństwa, albo myślą, że wystarczy dowieść niemoralności drugiej strony, by uzyskać orzeczenie o nieważności małżeństwa. Na naszych sumieniach ciąży więc duża odpowiedzialność. Odpowiadamy za osoby, które się do nas zgłaszają, przed samym Bogiem.

M.K.: – W końcu dotykamy sakramentu. Wprawdzie nie każdy z klientów ma motywację religijną, ale skutek jest prawie zawsze taki. Nawet jeśli ktoś chciał tylko zmierzyć się ze swoją przeszłością, na kolejne spotkanie przychodzi spokojniejszy. A to już pierwszy krok do naprawienia swojej relacji z Panem Bogiem. Sprawa o nieważność małżeństwa dla wielu osób to początek procesu godzenia się z Nim. A przecież nie ma człowieka bez Boga.