Gdy odszedł ktoś bliski

publikacja 25.10.2010 16:00

Śmierć jest rzeczywistością, z którą człowiek mocno się nie zgadza, i ta prawda nie potrafi często do nas dotrzeć.

Gdy odszedł ktoś bliski

O przeżywaniu żałoby z Łucją Bartoszewską, psychologiem, prezesem zabrzańskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Chorych „Hospicjum”, rozmawia Klaudia Cwołek.

Klaudia Cwołek: - Jak przeżywamy żałobę?

Łucja Bartoszewska: – Ludzie przeżywający żałobę bardzo często mówią, że muszą żyć dalej, i tak jest – wykonują codzienne czynności, chodzą do pracy, sprzątają. Ale są też takie sytuacje, że człowiek nie potrafi zrobić najprostszych rzeczy. To jest zewnętrzny przejaw przeżyć w żałobie. Jest jeszcze druga warstwa tej rzeczywistości, bardziej wewnętrzna, rozgrywająca się na płaszczyźnie naszego kontaktu ze zmarłą osobą, tęsknotą za nią. Przeżywamy wtedy całe mnóstwo, często sprzecznych ze sobą uczuć.

Jak długo trwa ten okres?
– Żałoba to jest pewien proces. Ma on swoje etapy i zadania, które człowiek musi podjąć, żeby wyjść z tego stanu. Pierwszym krokiem jest akceptacja śmierci, później doświadczenie bólu i wszystkich pojawiających się w związku z tym uczuć. Trzecim zadaniem – etapem w żałobie jest pozwolenie na odejście osobie zmarłej. Ostatnim – przygotowanie do życia bez tej zmarłej osoby. Na pierwszych zajęciach warsztatów, które prowadzę, ktoś powiedział mi ostatnio, że nie ma czasu tak przeżywać straty, bo ma swoje obowiązki, musi zająć się dziećmi. Gdy się jednak tych etapów nie przejdzie, to doświadczenie bólu objawi się prawdopodobnie w przyszłości, np. w postaci schorzeń psychosomatycznych, koszmarów czy podwójnie przeżywanego bólu przy stracie kolejnej osoby. Za postawą odrzucenia żałoby może też stać lęk przed przeżywaniem uczuć związanych ze śmiercią. To jest zrozumiałe, bo one nie są łatwe. Mogą to być napady smutku albo złości, niezgody i gniewu na Pana Boga czy los. Żałoba to jest czas wzmożonej wrażliwości na wszystko, nieraz poczucia krzywdy, gdy pytamy, dlaczego mnie się coś takiego przytrafiło. Niektórzy wtedy zrywają kontakty, bo przeżywają duże napięcie, czasem poczucie winy.

Zwykle to poczucie winy jest irracjonalne.
– W żałobie może nam się wszystko przypomnieć, zwykle to, czego nie zrobiliśmy. A w każdej relacji takie rzeczy oczywiście są. Nie mówiąc już o klasycznych sytuacjach konfliktowych, które w rodzinach często się zdarzają. Ktoś może mieć wyrzuty, że ze zmarłym szczerze nie porozmawiał, nie pożegnał się, nie pojednał. Wtedy tłumaczę, że każdy robi w danym momencie to, co potrafi. Być może z niektórych trudnych sytuacji wyciągniemy wnioski na przyszłość. Przebaczenie zmarłemu, ale i sobie, to też jest wielkie zadanie żałoby.

Czy żałobę przeżywa się różnie w zależności od tego, kto umarł i w jakich okolicznościach?
– Najtrudniej przeżywa się nagłą i niespodziewaną śmierć, gdy nie ma wcześniej żadnych symptomów nieszczęścia. Na przykład młody człowiek wyjeżdża na wakacje i już nie wraca. Również żałoba po śmierci dziecka jest szczególnie trudna.

Mówi się nawet, że ma nic gorszego dla matki niż śmierć dziecka.
– Po takiej śmierci żałoba trwa nawet kilka, czasem kilkanaście lat. Bywa też, że nigdy się nie kończy. Podobno w żadnym języku nie ma słowa, które nazywałoby stan rodziców po śmierci dziecka. Gdy umierają rodzice, zostają sieroty, po śmierci współmałżonka – wdowy i wdowcy, a w przypadku śmierci dziecka brakuje określenia, bo to jest stan przeciwny naturze, taka rzecz nie powinna się wydarzyć. Śmierć dziecka to jest zablokowanie przyszłości. Ze śmiercią rodziców odchodzi część przeszłości, ze śmiercią współmałżonka jakby zmienia się nasza teraźniejszość. A przy śmierci dziecka nie wiemy, czego oczekiwać.

Jakie jeszcze sytuacje są szczególnie trudne?
– Gdy śmierć ma przebieg dramatyczny, zwłaszcza gdy osoba bliska była jej świadkiem i nie mogła w żaden sposób pomóc. Tak dzieje się na przykład przy dusznościach, krwotokach, po których obraz śmierci pozostaje długo w pamięci. Przeżywanie żałoby zależy w dużej mierze od więzi, od tego, czy osoby potrafią ze sobą rozmawiać o trudnych rzeczach. To nie jest proste, zwłaszcza w rodzinie, gdzie na ogół chcemy w codziennych relacjach zaoszczędzić sobie informacji o negatywnych przeżyciach. Duże znaczenie w żałobie ma też postawa sąsiadów i przyjaciół, no i oczywiście osobowość danej osoby.

Czasem podziwiamy kogoś, że po śmierci bliskiej osoby tak szybko się pozbierał.
– To dotyczy osób, które w trudnych sytuacjach zawsze tak reagują. Przeżywają krótki szok, a zaraz potem się mobilizują. Ale są też inni ludzie, którzy muszą długo się wypłakiwać albo czekają na pomoc. Gdy w małżeństwie umrze osoba autorytarna, a zostaje bierna, to jest jej bardzo trudno sobie poradzić.

Zdarza się też tak, że umiera domowy tyran i rodzina odczuwa w związku z tą śmiercią ulgę. Co wtedy?
– Ulgę możemy przeżywać z różnych powodów – bo odszedł ktoś trudny, ale także dlatego, że zmarły nie odczuwa już bólu, a my nie musi patrzeć na jego cierpienie. Może to być też ulga związana z opieką nad chorym, która była bardzo dużym obciążeniem. Ale za ulgą przychodzi zaraz poczucie winy – czy ja mogę tak odczuwać? I wtedy trzeba przyjąć, że tak po prostu jest. Uczuć w żałobie nie oceniamy. To jest też jedno z zadań tego czasu – że przeżycia, często sprzeczne, uczymy się akceptować.

Czy do żałoby można się przygotować?
– Dla osób, które opiekują się kimś bliskim w terminalnej fazie i wiedzą, że wszystko zmierza ku śmierci, przeżywanie żałoby zaczyna się jakby wcześniej. Jednak niezależnie od tego, jak byśmy się na śmierć przygotowywali, to gdy ona następuje, i tak jest dla nas szokiem, wielkim przeżyciem egzystencjalnym. Śmierć to rzeczywistość, z którą człowiek mocno się nie zgadza, i ta prawda nie potrafi często do nas dotrzeć. Normalnie szok i związane z tym niedowierzanie trwa kilka, kilkanaście minut, może kilka godzin, czasem kilka dni. Jeżeli śmierć jest nagła, to szok może trwać parę tygodni, nawet kilka miesięcy. To jest czas, gdy musimy przyswoić sobie tę informację, która w normalnych okolicznościach by nas zabiła. Niektórzy nawet mówią, że czują się tak, jakby umarli razem z tą bliską osobą. I wtedy na pewno nie należy tłumaczyć śmierci, pocieszać, a już na pewno nie mówić, że taka była wola Boża. Zresztą, jak ktoś jest w szoku, to wielu słów po prostu nie słyszy. Lepiej wtedy kogoś przytulić, wziąć za rękę, szukać niewerbalnych sposobów przekazania życzliwości, bo są one w tej sytuacji bardziej czytelne. Trzeba też uzbroić się w cierpliwość, być gotowym do wysłuchania żalu, bólu, płaczu, którego nie można zatrzymywać. Czasami jest to bardzo trudne, zwłaszcza dla bliskich osób.

Ten etap jednak się kończy.
– Tak, ale następny też nie jest łatwy. Jakiś czas po pogrzebie zaczyna się czas tzw. dezorganizacji, gdy wydaje się, że wszystko idzie coraz gorzej. Skończyło się porządkowanie spraw po śmierci i dociera do nas świadomość, że bliskiej osoby naprawdę nie ma. Wtedy zaczynamy odczuwać samotność. To jest ten moment, gdy wewnętrznie musimy jej pozwolić odejść. Niektórzy nie potrafią się wtedy skupić, mylą im się godziny, niczym nie potrafią się zainteresować, nie zauważają zmian pór roku… Momentami czują się tak, jakby zmarła osoba jednak jeszcze nie odeszła. W tym okresie mogą pojawić się jakieś lęki. Czasem te nowe uczucia są tak intensywne, że ktoś zaczyna się martwić, że z nim jest coś nie tak, że zaczyna chorować. Jeżeli takie osoby przyjdą na przykład na warsztaty poświęcone żałobie i słyszą, że inni mają podobne przeżycia, odczuwają ogromną ulgę i wiedzą, że to po prostu muszą przetrwać. Ostatnim okresem żałoby jest etap reorganizacji, który może zacząć się sześć, osiem, dziesięć miesięcy po śmierci. To czas, gdy wszystko na nawo zaczyna składać się w jedną całość. Wtedy dopiero dociera do nas nie tylko, że osoba bliska nie wróci, ale także że taka jest kolej rzeczy, że śmierć jest częścią życia, nie można od niej uciec. Gdy do tego dojdziemy, możemy wtedy zacząć żyć na nowo, bogatsi o wiele doświadczeń i życiową mądrość. Nie boję się powiedzieć, że z dobrze przeżytej żałoby możemy wyjść umocnieni.

***
Grupa wsparcia dla osób w żałobie
Stowarzyszenie Przyjaciół Chorych "Hospicjum" im. Matki Teresy organizuje spotkania dla osób przeżywających trudności po stracie swoich najbliższych. Mają one charakter warsztatów. Zaproszenia są wysyłane do osób, których bliscy odeszli, korzystając ze wsparcia hospicjum, ale mogą zgłaszać się wszyscy chętni. Zajęcia prowadzi Łucja Bartoszewska, psycholog. Spotkania odbywają się przez dziesięć miesięcy w pierwszą i trzecią środę każdego miesiąca o godzinie 17.00 w siedzibie stowarzyszenia w Zabrzu przy ulicy Dworcowej 8a (II piętro), tel. 32 271 77 44 begin_of_the_skype_highlighting              32 271 77 44      end_of_the_skype_highlighting, e-mail: hospicjum_zabrze@wp.pl.