Czytanie dla wybranych

Szymon Babuchowski

publikacja 08.11.2010 10:50

Coraz mniej Polaków czyta książki – ta wiadomość w dobie internetu nie jest specjalnym zaskoczeniem. Martwi jednak tempo, w jakim to zjawisko narasta.

Czytanie dla wybranych db photographs / CC 2.0

Tylko 38 proc. osób, w ciągu roku ma kontakt z przynajmniej jedną książką. Tak wynika z badań prowadzonych przez Bibliotekę Narodową przy współpracy TNS OBOP. Jeśli porównamy ostatni rezultat z wynikami z 2004 roku, zauważymy spadek aż o 20 proc. Jeszcze nigdy nie było tak źle.

Zawsze fragment

Skąd taka zmiana? Na ogół jako przyczynę spadku czytelnictwa podaje się rozwój nowych technologii. – Żyjemy w kulturze audiowizualnej, w której działa na nas wiele bodźców zewnętrznych – mówi Agnieszka Paruzel, polonistka z Zespołu Szkół Katolickich nr 1 w Katowicach. – Żeby się w tym wszystkim nie pogubić, jesteśmy skazani na skróty i hasła. Zazwyczaj w klasie jest jedna lub dwie osoby, które czytają coś więcej, wychodzą poza obowiązek lekturowy. Pozostali koncentrują się na poszerzaniu wiedzy w kierunku, który zamierzają później studiować. Pragmatyzm, wkradający się coraz silniej do programów szkolnych, niekoniecznie służy wyrabianiu czytelniczych nawyków.

Rezygnacja z czytania całej książki na rzecz fragmentów, omawianie lektur pod kątem zdawanych testów kompetencji powodują, że uczniowie nie widzą potrzeby zagłębiania się w świat literatury. W razie czego każdą informację mogą mieć przecież „na kliknięcie”. Nie wiedzą, że omija ich przyjemność czytania, bo nigdy jej nie zaznali. W efekcie jednak ta „kultura fragmentu” powoduje chaos w głowach. Młodzi ludzie mają problem z umiejscowieniem bohatera w dziele, a dzieła w historii literatury. Jak bowiem analizować tekst, jeśli nie zna się kontekstu? Czy z fragmentu „Pana Tadeusza” zorientuję się, czym jest epopeja, a czytając wybrane sceny z „Nie-Boskiej komedii” dowiem się czegoś o romantycznej historiozofii? Raczej wątpliwe.

Internauci też czytają

Z drugiej strony trudno obrażać się na rzeczywistość, w której żyjemy. – Programy są szukaniem kompromisu między tym, czego chcielibyśmy wymagać a tym, co narzuca nam współczesny świat – twierdzi Agnieszka Paruzel. – Szkoła nie może być skostniała, bo inaczej przepaść między nauczycielem a uczniem jeszcze bardziej by się zwiększyła. I tak jesteśmy postrzegani jako osoby egzaltowane, bo jak można tak przeżywać „Kordiana” albo „Sonety krymskie”? – śmieje się polonistka. – Uczniowie, ukształtowani przez nowoczesne media, potrzebują znacznie silniejszych bodźców, by coś przeżyć. Sprawa jednak nie jest tak oczywista. Okazuje się, że książki czyta ponad połowa (51 proc.) internautów i tylko 26 proc. osób niekorzystających z internetu. U wielu osób zatem te dwie aktywności współistnieją.

Choć trzeba przyznać, że dotyczy to głównie tych, którzy swoją przygodę z siecią zaczęli w nieco późniejszym wieku, a więc najczęściej zdążyli już przyzwyczaić się do książek. Natomiast właśnie 15–19-latkowie są grupą wiekową, w której mamy do czynienia z najszybszym spadkiem odsetka czytelników. Tylko w latach 2006–2008 obniżył się on o 16 proc. Tendencja spadkowa wystąpiła zresztą niemal we wszystkich kategoriach społeczeństwa. Wyjątkiem byli mieszkańcy największych, ponad 500-tysięcznych miast, gdzie w tym samym czasie odsetek czytelników wzrósł z 54 do 57 proc.

VAT, czyli gwóźdź do trumny

Spadek zainteresowania tradycyjną książką można zauważyć także w innych krajach, jednak nigdzie nie jest on tak gwałtowny. Jak wynika z raportu Biblioteki Narodowej, obecnie osiągnęliśmy poziom krajów mających od lat najniższe wskaźniki, takich jak Grecja czy Portugalia. Najwyższy odsetek czytających jest za to w krajach najbogatszych: w Szwecji wynosi on 70 proc., w Finlandii 66 proc., a w Wielkiej Brytanii 63 proc. To zrozumiałe: najpierw trzeba wyżywić rodzinę, a potem można zająć się takim luksusem jak czytanie. Nie wspominając już o kupowaniu literatury. Spadek w tej dziedzinie z 37 proc. w 2004 roku do 23 proc. w 2008 r. można łatwo wytłumaczyć rosnącymi cenami książek. A będzie jeszcze gorzej – na początku przyszłego roku zostanie wprowadzona na książki 5-procentowa stawka VAT. Takiej stawki Wielka Brytania czy Irlandia nie mają w ogóle, a w bogatszych od nas Włoszech czy Hiszpanii wynosi ona 4 proc. Badania przeprowadzone w Szwecji pokazują, że istnieje związek między stawką VAT a odsetkiem czytelników. Gdy obniżono tam podatek z 25 proc. do 5, czytelnictwo zareagowało wzrostem o 20 proc. Wygląda więc na to, że UE, która wymusiła na polskim Ministerstwie Finansów opodatkowanie książek, zafundowała gwóźdź do trumny naszego czytelnictwa.

Jeszcze książka nie zginęła

Polacy, którzy czytają, najchętniej wybierają powieści obyczajowo-romansowe (18 proc.), sensacyjno-kryminalne (15 proc.) oraz książki encyklopedyczno-poradnikowe (14 proc.). Ta lista nie pokrywa się z hierarchią książek najchętniej kupowanych, wśród których dominują pozycje o praktycznym zastosowaniu: encyklopedie, poradniki, podręczniki i lektury. Kupujący najczęściej zaopatrują się w tradycyjnych księgarniach, wśród których dominuje sieć EMPiK. Sprzedaż książek przez internet sięga zaledwie kilkunastu procent. E-booki i tym podobne technologie to ciągle jeszcze margines. Jest jednak niewielka grupa czytelników, na którą żadne tendencje nie mają wpływu. To ci najwierniejsi, najbardziej oddani książce, kupujący rocznie co najmniej 12 tytułów. Katarzyna Wolff, autorka raportu Biblioteki Narodowej, zwraca uwagę na znaczący udział czytelników wybierających książki trudniejsze, kierujących się indywidualnymi gustami i potrzebami. Być może więc lektura staje się pomału zajęciem elitarnym – dla tych nielicznych świadomych jego wartości. Książka zmniejsza więc zasięg oddziaływania, ale na pewno nie zginie.