Czym się bawić?

Agata Puścikowska

publikacja 30.12.2010 12:10

Zabawki nie mylić z zabawiaczem. To nie jest przedmiot, za który kupujemy 10 minut spokoju. Zabawka niby lekką jest, a tak naprawdę… to przedmiot wagi ciężkiej. Rodzicu, pomyśl, zanim kupisz!

Czym się bawić? meddygarnet / CC 2.0

Jeśli zabawka jest dla dziecka odpowiednia, rozbudza jego aktywność intelektualną i zainteresowania, pozytywnie wpływa na rozwój mowy, motorykę, manipulację. Pozytywnie kształtuje rozwój emocjonalny dziecka, rozwija wyobraźnię i poczucie estetyki. Wyrabia też samodzielność i wytrwałość w przezwyciężaniu trudności, rozwija koordynację wzrokowo-ruchową. Jeśli zabawka jest zabawką, a nie zabawiaczem, kształtuje umiejętności i sprawności dziecka, pobudza jego aktywność poznawczą, twórczą, ruchową. Jednym słowem wspomaga społeczny i emocjonalny rozwój malucha. Zabawkowy diablik tkwi w szczegółach, a w zasadzie w jednym słowie: „jeśli”. Szacuje się, że blisko 40 proc. dostępnych zabawek nie spełnia norm bezpieczeństwa. Walorów estetycznych i intelektualnych ogromnej części zabawek oszacować się nie da.

Pluszowe niebezpieczeństwo

Co jakiś czas media informują: taka to a taka zabawka jest niebezpieczna dla zdrowia lub życia dziecka. A to wodne yo-yo, które groziło uduszeniem, a to pistolety na kulki. Zdarzają się i plastikowe cudeńka dla najmłodszych z ołowiem przekraczającym wszelkie normy. Warto wiedzieć, że ołów w rękach dziecka to w efekcie zaburzony rozwój fizyczny i intelektualny.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów od lat tropi zabawki niespełniające norm bezpieczeństwa. Inspekcja Handlowa cztery razy do roku przeprowadza badania zabawek. Inspektorzy organoleptycznie oceniają, czy wypadające pluszowemu misiowi oko może zrobić krzywdę.

– Z jednej strony świadomość producentów i dystrybutorów zabawek rośnie: część z nich zdaje sobie doskonale sprawę z grożącej im odpowiedzialności. Z drugiej jednak ilość niebezpiecznych zabawek od lat się nie zmienia – mówi Dariusz Łomowski z Departamentu Nadzoru Rynku UOKiK. – Według naszych corocznych szacunków, od 35 do 40 proc. zabawek nie spełnia kryteriów bezpieczeństwa.

Część tych zabawek nie ma instrukcji użytkowania (koniecznie po polsku), inne nie zawierają ostrzeżeń o ewentualnych zagrożeniach. Na opakowaniach jeszcze innych próżno szukać informacji o producencie czy dystrybutorze. Wbrew pozorom brak tych informacji jest bardzo poważnym błędem.

Dariusz Łomowski: – Konsument musi wiedzieć, skąd pochodzi zabawka. Jeśli produkt jest wadliwy lub co gorsza bawiącemu się zabawką dziecku stała się krzywda, mamy prawo wiedzieć, kto jest za zabawkę odpowiedzialny. Oprócz odpowiedzialności handlowej, którą poniesie producent, zawsze możemy dochodzić swoich praw na drodze postępowania cywilnego.

Zabawki urody nieszczególnej

Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale o wychowaniu – jak najbardziej. W przypadku dzieci jednak warto się zastanowić, czy przedmioty, którymi są otoczone, uczą je piękna, wrażliwości, czy może zamiłowania do kiczu, chaosu, agresji. Dziecięce gusta powinno się kształtować. Zabawki budują estetykę dziecka, jego sposób widzenia świata, wrażliwość.

Dzieci bawią się z upodobaniem na przykład… „sztucznymi glutami”. Plastikowy nos, żel w kolorze fluorescencyjnym i zabawa wre... Brzmi ohydnie? Dla nielicznych chyba. Bo skoro zabawka utrzymuje się na rynku, jest na nią popyt... Zabawki z serii obrzydliwych wyliczać można długo.

– To jest według mnie wielkie zło i forma manipulacji dzieckiem – uważa psycholog dr Mirosław Nowosielski z UKSW. – Takie „zabawki” nie służą dobru dziecka ani normalnej zabawie, tylko wyłącznie zarobieniu wielkich pieniędzy przez producenta.

Czy worek z zabawkami urody nieszczególnej się już zamknął? Otóż nie. Należy do niego wrzucić zabawki, które... są przez wielu uważane za „prześliczne”, „słodkie” lub też „urocze”. „Słodkie” zabawki, zwykle w kolorze różowym, błękitnym. Czego uczą? Chyba tego, że fajnie jest być uroczą i plastikową… Bo mowa tu oczywiście o zabawkach dla dziewczynek. Że co?! Barbie brzydka? W zasadzie jest właśnie „prześliczna”: sztywna, sztuczna, często ubrana skąpo i pstrokato. Jednym słowem, koszmarny kicz. Jeśli dla dziewczynki taki model piękna stanie się ideałem (a wiemy, że często się staje...), na efekty nie przyjdzie długo czekać. Zresztą czekać nie trzeba wcale. Wystarczy popatrzeć na 10– 12-latki. I mundurki niezbyt tu pomogą, bo umiłowania kiczu i wulgarnego sposobu bycia nie zmieni fartuszek.

Zabawki nieszczególne etycznie

Czy są takie? I nie chodzi o przykłady ekstremalne, jak pełne przemocy gry komputerowe. Chodzi o wielki problem wielu rodziców: Dać chłopcu pistolet? Kupić mieczopodobne narzędzie bohatera z kreskówki? Czy zabawka militarna uczy agresji?

– Eeee, nie demonizowałbym – śmieje się Sebastian, ekonomista ze Śląska, ojciec czwórki dzieci. – Gdy byłem chłopcem, uwielbiałem zabawki militarne. Pistolety, miecze, czołgi wszelkiej maści. A teraz jestem... pacyfistą.

Pewnie tak, ale czy Sebastian oglądał jednocześnie sceny przemocy, choćby w kreskówkach i reklamach? Czy rywalizował z kolegami, którzy zabili jakiego potwora, i ilu frajerów „rozwalił”? Raczej nie.
Alicja, 32-letnia matka trzech chłopców, uważa, że w przypadku zabawek militarnych ważny jest kontekst ich użycia: – Kiedy w pewnym momencie nie było wyboru i z ciężkim sercem kupiłam starszym synom najpierw miecze, potem pistolety, wprowadziliśmy do domu „kodeks kowbojsko-rycerski”. W skrócie: nie zabijamy, tylko bronimy, nie jesteśmy gangsterami, a obrońcami słabszych. Dla dorosłych może to i naiwne, ale naszych chłopców wciągnęło.

– Zabawki militarne mogą uczyć zasady fair play, dobrej rywalizacji. Przecież zabawa w dwa ognie to też forma walki – mówi ks. Nowosielski. – Ważne jest jednak, żeby nauczyć dziecko mądrej, dobrej zabawy. Nie zostawiajmy dzieci samych sobie.

Wielu rodziców lalkę Barbie uważa za „niemoralną”. – Czego moja córka uczyłaby się, bawiąc się taką lalką? Że w życiu najważniejsze są ciuchy, faceci. Według mnie, takie zabawki uczą pseudodorosłości, a być może również przedwcześnie rozbudzają seksualnie – uważa Anna Karnowska, mama 7-letniej Julki.
Intuicje pani Anny potwierdzają psycholodzy. Wielu z nich jest zdania, że lalki mające „kształty” są zbyt nasycone erotyzmem. Podobnie uważa ks. Nowosielski: – Rolą lalek i misiów jest nauczyć dziecko czułości, odpowiedzialności, szacunku dla drugiego człowieka. Lalka Barbie to bodziec, który może przedwcześnie rozbudzać erotyzm dziecka. Nie uczy szacunku do ciała, a afirmuje niepoprawnie rozumianą płciowość.

No to w co się bawić?

I jak? I czym?
– Po pierwsze: bezpiecznie. Wydaje mi się, że lepiej kupić dziecku droższą zabawkę rzadziej niż kilka tańszych. Zabawka powinna być trwała, bezpieczna i estetyczna, a to niestety kosztuje – uważa Łomowski.

Podobnego zdania są Anna i Janusz Wardakowie, rodzice siedmiorga dzieci, współtwórcy Akademii Familijnej, nowoczesnej szkoły dla rodziców. – Mamy kilka prostych zasad, których się trzymamy, a które pomagają dzieciom w mądrej zabawie.

Wardakowie nie kupują wielu zabawek. Dzieci dostają prezenty dwa razy do roku: na urodziny i Boże Narodzenie. – Dostają wtedy porządne firmowe zabawki, które ani się szybko nie znudzą, ani nie zepsują – mówi Anna.

– Według nas, każde dziecko powinno mieć tyle zabawek, ile może samodzielnie sprzątnąć – dopowiada Janusz. – To uczy od razu odpowiedzialności i szacunku do przedmiotów. Gdy zabawek są góry, dzieci i tak się nimi nie bawią. Tylko przerzucają z kąta w kąt.

Ale najważniejsze, według Anny i Janusza, jest bycie z dzieckiem: – Co z tego, że kupię córce piękną kuchenkę dla lalek, jeśli nie nauczę jej bawić się nią? Starajmy się spędzać z dziećmi czas, uczyć zabawy.

Ks. Nowosielski: – Wydaje mi się, że jeśli rodzice naprawdę dbają o dziecko, czyli po prostu towarzyszą mu w rozwoju, dziecku nie grozi jakieś szczególne niebezpieczeństwo ze strony najgorszej nawet zabawki…

Współczesna pedagogika stawia na prostotę, grę wyobraźni, uczenie kreatywności. Czyli tworzenie własnych zabawek, wymyślanie, wyobrażanie… Kijek i sznurek, patyk i kartka szeleszczącego papieru może być wszystkim, czym zechce dziecko. Drewniane, nawet toporne, klocki mogą też przybierać najróżniejsze formy. A drogie klocki z zestawu nr 123, zawsze pozostaną zestawem 123.

artykuł z numeru 33/2007 Gościa Niedzielnego