Wojownik gra w kręgle

Andrzej Urbański

publikacja 05.01.2011 17:00

Gdzie ci mężczyźni? Prawdziwego faceta coraz trudniej spotkać. A może warto odkryć go w sobie w Nowym Roku?

Wojownik gra w kręgle lamoney / CC 2.0

Dla młodych ludzi oznaką dojrzałości i wejściem w dorosłość jest często papieros. Czy stereotypy zabijają rozwój współczesnej młodzieży? Czy dorośli mają coś do zaproponowania poszukującemu swojej drogi młodemu człowiekowi?

Nie tylko na te pytania starali się odpowiedzieć organizatorzy spotkania na Wydziale Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej. Prowokujące i nieco tajemnicze, o nazwie „Braveheart”, sugerowało od początku, że chodzi o walkę. Dopowiedzenie usłyszeć można było już na początku. Jak być mężczyzną o walecznym sercu?  Co to znaczy być dzisiaj prawdziwym mężczyzną? Głowią się nad tym zarówno dorośli rodzice, nauczyciele w szkołach, a także sami ludzie młodzi.

– Prawdziwy mężczyzna to taki, który jest oparciem dla swojej żony, a dla dzieci kochającym ojcem. Jest głową rodziny i jej duchowym przewodnikiem. Potrafi w uczciwy sposób zarobić na jej utrzymanie, ale nie poświęca całego swojego życia tylko na pracę – mówi Anna Mielcarek z organizacji „Miłość Cierpliwa Jest”, współorganizator spotkania.

To wydarzenie przygotowano przede wszystkim dla mężczyzn. Choć, jak się okazało, spełniało ono oczekiwania również płci odmiennej. – Niestety, prawdziwego mężczyznę jest coraz trudniej spotkać. W psychologii już od dłuższego czasu mówi się nawet o zjawisku nazywanym kryzysem męskości – dodaje Anna Mielcarek. – Brak aktywności mężczyzn jest mocno odczuwalny także i w Kościele, który w dużej mierze jest zdominowany przez kobiety – podkreśla.

Kryzys ten przede wszystkim dotyka rodzin. – Nieobecność ojców sprawia, że ich synowie nie mają na kim wzorować się w dorastaniu do dojrzałej męskości – zauważa Tomasz Lewandowicz z portalu „Czysty sex”.

Jednakże mężczyźni, szczególnie gdy działają w grupie, z pewnością mogą sami kształtować swoje charaktery, tak by dobrze pełnić rolę męża, ojca, przyjaciela i pracownika. Propozycją, która może im w tym pomóc, jest nowy chrześcijański ruch formacji mężczyzn „Przymierze Wojowników”, który opiera się na czterech fundamentach: wierze, rodzinie, wspólnocie oraz pracy. To właśnie pomysłodawcy i inicjatorzy Ruchu Mężczyzn „Przymierze Wojowników” Michał Piekara i Mariusz Marcinkowski poprowadzili i zachęcali do refleksji obecnych na spotkaniu młodych mężczyzn, przyszłych mężów i ojców.

Moc jest w tobie

„Przymierze Wojowników” to ruch, który ma jasne zasady. Prawdziwy wojownik uczy się przede wszystkim od Mistrza i Go naśladuje. Jest czułym i zaangażowanym mężem i ojcem. Trwa przy innych wojownikach. Ma zdrowy stosunek do rzeczy i pracy. – Te cztery filary, które charakteryzują cały pomysł na wojowników, są wyjątkowo proste, a jednocześnie wymagające – mówią pomysłodawcy tego nowoczesnego projektu.

„Obozy wojowników”, bo tak nazywają się zgromadzenia mężczyzn należących do przymierza, są już w Krakowie, Warszawie. W sumie należy do nich ponad 40 panów. Celem spotkania w Gdańsku była między innymi próba zainteresowania ruchem, a także założenie jednego z obozów. Czy to się uda, okaże się już niedługo.

Zebrania członków obozu nie mają żadnych sformalizowanych schematów. Mają być spotkaniami przyjaciół, którzy mogą sobie ufać i po prostu być ze sobą nawet, gdy dzieje się coś trudnego. – Dzisiejsze czasy sprawiły, że przyjaźń mężczyzn budzi dwojakie skojarzenia. Ale przecież mężczyzna, tak jak kobieta, potrzebuje przyjaciela. Ich relacja nie będzie przebiegała jak relacja dwóch kobiet, ale jest niesamowicie ważna. Bo każdy facet ma wielu kumpli, ale ilu ma przyjaciół, z którymi może poważnie porozmawiać? – zastanawia się Michał Piekara.

Przymierze – w zamierzeniach twórców – ma być właśnie miejscem, w którym można spotkać takich przyjaciół. Obozy nie mają być liczne. Również, a może właśnie przede wszystkim dlatego, by zaistniała szansa na zawiązanie silnych relacji i więzi. Spotkania w innych miastach, w których już są wojownicy, odbywają się na torach gokartowych, meczach siatkówki i koszykówki, na kręglach, w pubie czy po prostu w domach, jak przystało na prawdziwych przyjaciół.

– Bycie wojownikiem to nie tylko spotkania, ale także formacja – dodaje Mariusz Marcinkowski.

Każdego dnia wojownik zobowiązany jest do przeczytania fragmentu Pisma Świętego i wykonania konkretnych zadań, wysyłanych e-mailem przez założycieli. Ponieważ ruch ma być silny całością, nie tylko obozami w konkretnych miastach, organizatorzy przewidują spotkania wszystkich wojowników. Proponują formy męskie, czyli obozy przetrwania, ale także rekolekcje. Pojawił się nawet pomysł wspólnego przeżywania Euro 2012. Z tym wiążą się, niestety, pewne obciążenia finansowe. Przymierze rozwiązuje to w najprostszy z możliwych sposobów: każdy mężczyzna wstępujący do ruchu zobowiązuje się do comiesięcznej wpłaty wybranej przez siebie kwoty. – Może to być 50 zł, ale może być też 5 zł. Pieniądze są, rzecz jasna, przeznaczane na wspólne inicjatywy dla wszystkich członków – wyjaśnia Piekara.

Do Przymierza może przystąpić każdy chętny mężczyzna w wieku 20–35 lat. – Potrzebujemy konkretnych facetów. Jeżeli jesteś prawdziwym mężczyzną, chcesz czegoś więcej od życia niż leżeć na kanapie z pilotem w ręku, proponujemy nasz pomysł – zapraszają twórcy Przymierza. Nie zależy im jednak na ilości. – Wojowników nie musi być wielu, by stworzyć coś wielkiego, ale muszą to być prawdziwi mężczyźni. Jezus miał tylko 12 apostołów, a jednak Ewangelia trafiła na cały świat – zauważa Mariusz Marcinkowski.

Zdrowy wizerunek faceta

Mimo że sam program skierowany jest do mężczyzn, na spotkaniu na Politechnice nie zabrakło reprezentantek płci pięknej. Dlaczego się tam pojawiały? – Wiedziałam, że jest ono przeznaczona raczej dla mężczyzn, ale pomyślałam, że kobiety też mogą przyjść, bo w końcu powinnyśmy poznawać lepiej perspektywę samych mężczyzn. Może to pomoże w ich lepszym rozumieniu – mówiła tuż przed spotkaniem Karolina, jedna z uczestniczek. – Chcę mieć zdrowy wizerunek prawdziwego faceta w bardzo sfeminizowanym dzisiejszym świecie – tłumaczyła Małgosia, studentka z Gdańska.

Zdarzało się również, że mężczyźni, pytani dlaczego pojawili się na konferencji, odpowiadali, że to dziewczyny im kazały. Każda motywacja jest dobra, tym bardziej, że spotkanie okazało się bardzo cenne. Co ciekawe, prelegenci zadbali także o jego kameralność. Postarali się o zawiązanie wspólnoty, żeby nikt nie czuł się jak na wykładzie, ale raczej na miłym spotkaniu. Nie podali – jak by się wielu spodziewało – recepty na męskość, ale stawiali wiele pytań. Przedstawiając konkretne przykłady, prowokowali do tego, by każdy mężczyzna zastanowił się nad sobą i swoją męskością.

– Chciałem dowiedzieć się czegoś o sobie. Mam nadzieję, że to, co usłyszałem, pomoże mi w życiu, w lepszym przeżywaniu mojej męskości w dobry i szlachetny sposób – mówił po spotkaniu Jarek z Sopotu.

*** Tekst pochodzi z gdańskiego GN