Bal nie do końca wesoły

KS. SŁAWOMIR CZALEJ

publikacja 28.01.2011 12:20

O pomysłach na przyszłość Stowarzyszenia Rodzin Wielodzietnych z Leną i Jackiem Konczalami, współzałożycielami organizacji, rozmawia ks. Sławomir Czalej.

Bal nie do końca wesoły SŁAWOMIR CZALEJ

Ks. Sławomir Czalej: W czasie Marszu dla Życia i Rodziny niejako zabłysnęliście na firmamencie ze swoimi siedmioma złotymi medalami, jak nazywacie swoje dzieci…

Lena i Jacek Konczalowie: – Żaden firmament i żadne błyśnięcie, po prostu codzienna rzeczywistość (śmiech). Rzeczywiście mamy siódemkę dzieci i jesteśmy z nich bardzo dumni, próbujemy, jak tylko możemy, sprostać naszym rodzicielskim zadaniom, a jak z tymi „medalami” wyjdzie, zobaczymy, jak skończymy bieg…

Dzieci przyszłością narodu, ale aż siedmioro…?

– Wielokrotnie spotykaliśmy się z opinią, że wielodzietność to patologia. Do tego stopnia nie zgadzamy się z tym krzywdzącym stereotypem, że postanowiliśmy założyć stowarzyszenie. Reakcja jest prawie zawsze taka sama. Szok i niedowierzanie, a do tego głupie pytania, czy to wpadki etc. Ludzie sami już mają poukładane w głowach komentarze i odpowiedzi, że na pewno my sami tego nie mogliśmy chcieć.

Ale myśl o stowarzyszeniu to chyba nie tylko efekt pytań i komentarzy?

– Nie. Rodzinie wielodzietnej jest coraz trudniej. Gdy dwa lata temu mąż stracił pracę i musiał zwinąć swoją działalność gospodarczą, nadal musiał być naszym żywicielem. Wtedy boleśnie zdaliśmy sobie sprawę, że taka pojedyncza rodzina nic nie znaczy. To spowodowało, że z kilkoma podobnymi rodzinami postanowiliśmy coś razem zrobić. Taki był początek.

Jakie cele sobie stawiacie?

– Generalnie są dwa. Pierwszy: chcemy pokazać społeczeństwu, że wielodzietność to nie patologia, a wybór. Być może inny od tego, który lansują media… Drugi to pomoc materialna w najróżniejszych sytuacjach, niesiona sobie nawzajem.

W jaki sposób sobie pomagacie?

– (Westchnienie). To jest dobre pytanie… Zaczęliśmy wzorować się na podobnym stowarzyszeniu istniejącym już w Łodzi. Jedną z form pomocy, zaczerpniętą z ich doświadczeń, jest szukanie wsparcia w wydawnictwach książkowych. Od nich udaje nam się uzyskać darmowe podręczniki szkolne. Tu trzeba podkreślić, że dla rodziców wrzesień, a więc początek szkoły, jest najgorszym budżetowo miesiącem.

Święta Bożego Narodzenia nie?

– Te można przeżyć skromniej, a podręczniki muszą być. Z Warszawy przywieźliśmy samochód pełen środków czystości od firmy Procter & Gamble, które rozdaliśmy. Ponadto mamy już własne osiągnięcia w szukaniu pomocy. Te zwykle wiążą się z przyjemnościami, na które wyrywają się dzieci: basen, łyżwy, kino etc. Normalne wyjście naszej rodziny na lodowisko, z wypożyczeniem łyżew, bo nie wszyscy mają, to wydatek rzędu 200 zł.

Ile Wasza rodzina potrzebuje na miesiąc, bez fajerwerków, ale żeby godnie żyć?

– Powiem tak: minimum socjalne, od którego przyznawany jest dodatek socjalny, wynosi 504 zł netto. Pomnożone razy dziewięć daje nam 4500 zł netto, które należałoby zarobić, żeby się utrzymać na minimalnym poziomie.

A Wasza rodzina jakąś pomoc dostaje?

– Owszem. W związku z tym, że nie osiągamy tak wysokich dochodów, dostajemy od 40 do 60 zł na dziecko. To w zależności, na które z kolei. Jest jeszcze dodatek na wielodzietność (od trzeciego dziecka). Razem będzie tego z 600 zł.

Wasze działania mają charakter doraźny. Czy nie myślicie docierać do świadomości ludzi i polityków, ale także starać się zmieniać prawodawstwo w Polsce?

– Po marszu był wielki odzew, gdy ludzie zobaczyli, zrozumieli. Inne rodziny spostrzegły, że nie są same. Co do prawodawstwa, to tam, gdzie możemy, włączamy się w akcje. Kobieta, która pracuje w domu, powinna, przy wielu dzieciach, dostać przynajmniej najniższą krajową. Przepisy są niespójne. Z jednej strony owe 504 zł jako minimum, ale w skali roku te 4500 zł netto miesięcznie powoduje, że przekracza się kolejny próg podatkowy!

Czy były w Waszym życiu momenty, że nie dawaliście rady?

– Były momenty, kiedy wydawało nam się, że nie damy rady. Nigdy jednak nie byliśmy w tak tragicznej sytuacji, żeby cierpieć z tego powodu, narzekać na jakieś konkretne braki. Owszem, były trudności finansowe, ale pomagali nam rodzina, znajomi. I św. Józef… To jest główny patron naszej rodziny… Często odmawiamy do niego nowennę, ale także rodzinną litanię, gdzie wymieniamy nasze imiona, a zarazem imiona świętych, no i oczywiście św. Józefa też!

 

Prosimy do tańca!

Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych „Szczęśliwy Dom” w Gdańsku powstało z życiowej potrzeby, ale nie ogranicza się tylko do spraw materialnych. Istniejąca już ponad rok organizacja mocno zaznaczyła swoją obecność podczas pierwszego Marszu dla Życia i Rodziny w archidiecezji gdańskiej w październiku 2010 roku.

Kolejną inicjatywą SRW jest wielki bal karnawałowy, m.in. pod patronatem prezydenta Gdańska. Odbędzie się on w „Gospodzie Gdańskiej” w siedzibie NOT, ul. Rajska 6, 12 lutego od 20.00 do 4 rano. Bilety w cenie 120 zł od osoby można nabyć w siedzibie gospody. Tel. 58 301-98-91. Zabawę poprowadzi jeden z najlepszych wodzirejów na Pomorzu. Oprócz zabawy odbędą się również aukcja i loteria przedmiotów ofiarowanych przez sponsorów, do których należy także „Gość Niedzielny”. Całość zysku zasili konto SRW, a tym samym rodziny wielodzietne!

*** Tekst pochodzi z gdańskiego GN