publikacja 09.12.2021 00:00
Świtało. Angelika chwiejnym krokiem szła wzdłuż budynku, opierając się o mur. Z trudem pokonywała kolejne metry. Mijający ludzie patrzyli na nią z dezaprobatą. Podejrzewali, że jest nietrzeźwa. To bolało.
Angelika Socha w Fundacji Cała Naprzód pomaga osobom takim jak ona, które na początku choroby są zagubione, nie wiedzą, co robić, załamują się.
Roman Koszowski /Foto Gość
Od zawsze chciała żyć dla kogoś, dawać siebie. Wybrała starsze pokolenie, to nikomu niepotrzebne. Niecierpliwi, sfrustrowani chorobą, trudni. Została asystentem osób niepełnosprawnych i pedagogiem resocjalizacyjnym. Była szczęśliwa. Żałowała, gdy musiała zmienić pracę. Wydaje jej się, że była dobrym pracownikiem. Ale przyszła choroba…
Wyrok
Angelika Socha nagle straciła wzrok w jednym oku. Pojechała na izbę przyjęć. Nie pomogli. Zaczęła szukać ratunku w różnych przychodniach, szpitalach. Robiła to po pracy, bo nie chciała być ciężarem dla pracodawcy. Nikt nie umiał znaleźć przyczyny jej stanu, ale gdy po pewnym czasie wzrok zaczął wracać, zapomniała o problemie. Miesiąc później straciła wzrok w drugim oku. Pojawił się ból w obu gałkach ocznych. Wtedy zaczęły się też okresowe problemy z równowagą. Gdy szła do pracy, potrzebowała wsparcia dla chwiejnego kroku. Wyglądała źle. Zmęczona chorobą, bez makijażu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.