To był lekarz!

Ewa Babuchowska, redaktorka książek prof. Fijałkowskiego

publikacja 17.02.2011 14:47

Założyciel szkół rodzenia, ofiarny lekarz i obrońca życia, przyjął posługę apostoła cywilizacji miłości.

To był lekarz! ephotography / CC 2.0

Prof. Włodzimierz Fijałkowski. Z cywilizacją śmierci zetknął się w czasie wojny w Auschwitz. Obiecał sobie wtedy, że jeśli przeżyje, będzie przekonywał ludzi o pięknie i wartości życia.

Jako człowiek odmawiam

Był wówczas już po kilku latach studiów medycznych; skończył je po wojnie na Polskim Wydziale Lekarskim w Edynburgu. Jako ginekolog-położnik pracował potem w Gdańsku, Bystrzycy Kłodzkiej, a od 1955 roku w Łodzi. Po wprowadzeniu ustawy zezwalającej na przerywanie ciąży stanął wobec dylematu. Odmówił wykonania aborcji, pisząc na pierwszym skierowaniu: „Jako człowiek odmawiam”. Usunięto go z uczelni za „szkodliwość ideologiczną”. Mimo zatwierdzenia habilitacji na początku lat 70., dopiero w 1981 roku odzyskał status nauczyciela akademickiego. W roku 1992 nadano mu naukowy tytuł profesora.

Liczne publikacje z dziedziny ginekologii i położnictwa, prokreacji ekologicznej, psychologii prenatalnej – prawie trzydzieści książek, setki artykułów – są tylko częściową dokumentacją jego upartej pracy nad odnową położnictwa w Polsce, propagowania rodzicielstwa w zgodzie z naturą i porodów rodzinnych.
„Był i jest dla nas Mistrzem i Nauczycielem” – napisała w najnowszym biuletynie Klubu Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa Kowalewska, dyrektor Human Life International Europa. „Do ostatnich chwil życia tłukł się pociągami po całej Polsce, aby dzielić się z młodymi swoją wiedzą i doświadczeniem. Pojechał nawet ze mną do Moskwy”. Uczestniczył przy tym w pracach wielu towarzystw naukowych, był m.in. członkiem Papieskiej Akademii Pro Vita i w 1998 r. został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Świętego Grzegorza Wielkiego z Gwiazdą. Jest to najwyższe odznaczenie watykańskie dla osoby świeckiej nie będącej głową państwa.

Burza z piorunami

Wcześniejsze szykany skłoniły go do gorliwego zajęcia się publikacją prac naukowych i książek popularnonaukowych. Ta droga apostołowania okazała się skuteczna i płodna. Wśród wydawnictw (m.in. „Szkoła rodzenia”, „Biologiczny rytm płodności a regulacja urodzeń”, „Dar rodzenia”, „Miłość w spotkaniu płci”) opublikowana w 1989 r. książka „Ku afirmacji życia” najpełniej ukazywała w tym czasie źródła skażenia sfery płciowej człowieka i zarazem drogi do oczyszczenia owej sfery. Wkrótce po wydaniu przez Pax w 20-tysięcznym nakładzie tej książki Włodzimierz Fijałkowski przysłał do Księgarni św. Jacka maszynopis zatytułowany „Moja droga do Prawdy”. W wydawnictwie przydzielono mi ją do redagowania – i tak miałam szczęście poznać profesora.

Ewa Kowalewska napisała o profesorze: „Jego pasją życiową było pozytywne przetwarzanie wszelkich napięć i trudności”. Pierwszy nasz kontakt przypominał burzę z piorunami. Po zapoznaniu się z maszynopisem zaproponowałam bowiem listownie pewne zmiany i poprawki. Wkrótce otrzymałam odpowiedź zaczynającą się słowami: „Szanowna, acz NIE-MIŁA Pani Redaktor”… Dalej następowała dość gwałtowna polemika. I zakończenie: „Św. Paweł napisał »Gniewajcie się, ale nie grzeszcie«”. Pod tym profesor dołączył życzenia, bo zbliżało się Boże Narodzenie. Wysłałam maszynopis z naniesionymi szczegółowymi uwagami, liścikiem i, oczywiście, życzeniami. Następny list profesora miał już nagłówek „Najmilsza Pani Redaktor”.

O rodzinie po ludzku

Od tamtej pory współpraca, trwająca z przerwami lat trzynaście, układała nam się harmonijnie. Kiedy w „Gościu Niedzielnym” zaczęłam redagować dział „W naszym domu”, profesor chętnie publikował na jego łamach. W latach 2000–2001 publikowaliśmy cykl zatytułowany „Prokreacja ekologiczna”. Profesorowi bardzo na tym cyklu zależało i chciał, aby ukazał się właśnie w „Gościu”. Pisał w liście: „Proszę zwrócić uwagę na język. To nowy język, który może okazać się nośny. Obecnie biorę udział w kursach dla nauczycieli doskonalących się w przedmiocie wychowania do życia w rodzinie. Trzeba widzieć, jak oni przeżywają odnowę swego wnętrza, jak bardzo solidaryzują się z przekazywanym przeze mnie pro-gramem prokreacji ekologicznej, jak uczą się języka, z którym mają trafić do uczniów”. Ta odnowa, której służył język bardziej ludzki (mówiący np. o stanie błogosławionym, a nie o ciąży) – to także odnowa rodziny.

Tak rozumiał profesor i swoje życie. Dał temu wyraz w trzecim wydaniu książki „Moja droga do Praw-dy”. Było w nim uzupełnienie dawnych notatek o dalsze lata i refleksje, przekazujące wnikliwe i pogodne spojrzenie na wiele spraw najważniejszych: dom, rodzinę, dzieci, miłość i cierpienie, pracę i odpoczynek. Wkrótce potem nadeszła miła kartka od profesora. Nie wiedziałam, że już ostatnia. Pisząc ten tekst, przejrzałam na nowo plik listów i pocztówek od prof. Fijałkowskiego. Jest między nimi kartka z górskim krajobrazem i nadrukiem: „Pozostanie po nas wszystko to, co uczyniliśmy z miłości”. Niech będzie mottem mojego wspomnienia o profesorze.

Źródło: Gość Niedzielny