Mama z drugiej "b"

Agata Puścikowska

publikacja 08.03.2011 14:10

Wiedzą, że „to” jest grzechem. I znają „sposoby”, aby w ciążę nie zajść. Ale zachodzą. Są z liceów, techników, szkół zawodowych, ale coraz częściej – również z gimnazjów lub podstawówek. Dlaczego dzieci rodzą dzieci?

Mama z drugiej "b" Marek Piekara/Agencja GN

Uczeń piątej klasy, który chce otrzymać ocenę dopuszczającą, z tematu „układ i zachowania rozrodcze człowieka” powinien: „znać budowę komórek rozrodczych męskich i żeńskich, wymienić elementy budowy męskiego i żeńskiego układu rozrodczego, (…) znać zasady higieny osobistej w okresie dojrzewania, (…) dostrzegać ujemne skutki zbyt wczesnej inicjacji seksualnej”… Uczeń „dostrzega” te skutki w teorii, bo z „praktyki” rodzą się dzieci… Nastolatki stanowią 7 proc. wszystkich matek, rodzących dzieci w Polsce. Przypadków aborcji i poronień naturalnych, nie sposób zliczyć.

Akcja – reakcja

Ankiety przeprowadzone przez MEN w szkołach wykazały, że w roku szkolnym 2004–2005 we wszystkich typach szkół – od podstawówek do szkół średnich – uczyło się prawie 5000 ciężarnych nastolatek. Najwięcej w liceach: 1725 i technikach: 1439. W zawodówkach 1018, w gimnazjach 770, a w podstawówkach 7. Już w roku następnym liczby te wzrosły: wszystkich ciężarnych było ponad 6,5 tys. W liceach – 2168, w technikach 2079, w zawodówkach 1407, w gimnazjach – 896, a w podstawówkach 29 (!). Jak zaznacza MEN – dane ciągle napływają, więc mogą się nieznacznie zmienić. Po Giertychowskiej akcji „liczenia ciężarnych uczennic”, w mediach i domach zawrzało. Na wciąż przewijające się pytanie kto jest winny, odpowiadano solo i wielogłosowo. Zasadniczo jednak odpowiadano na dwa sposoby: winny jest „ciemnogród”, bo zabrania antykoncepcji i „odpowiedniej” edukacji seksualnej, lub winne są media liberalne, co to dzieci wyprowadzają z ławek szkolnej katechezy i rodzicom przeszkadzają dziatki dobrze wychować. Dyskusja medialna w końcu jednak słabnie, opowiadania o tym, jak źle się dzieje ciężarnym piętnastolatkom, przebrzmiały. Może więc już czas na podsumowania, które nie tylko zdiagnozują problem, znajdą prawdziwe przyczyny, ale także pozwolą skutecznie małoletniemu rodzicielstwu zapobiegać? „Zapobiegać” nie mylić z „zabezpieczać”…

Kiedy nie ma taty…

Nazaretanka s. Sylwia Falandysz od 9 lat pracuje z młodymi matkami. Prowadzi Dom Matki i Dziecka Caritas w Gnieźnie. Są tu kobiety dorosłe, ale i 14–15- -latki. Praca niełatwa, bo dziewczęta nie dość że z racji wieku zbuntowane, to jeszcze dają o sobie znać ciążowe hormony… – To są dziewczyny z ogromnym głodem miłości. W ich rodzinach, niekoniecznie patologicznych, zabrakło ciepła i zrozumienia. Bardzo często, fizycznie lub psychicznie, zabrakło też ojca – mówi s. Falandysz. – Te dziewczęta po prostu chcą zaznać bliskości, szukają oparcia. I dlatego wcześnie rozpoczynają współżycie. Nazaretanka jest zdania, że wywołanie dyskusji na temat wczesnego macierzyństwa jest potrzebne, choćby po to, by rozwiązać problem becikowego dla niepełnoletnich mam. – Dziewczętom bardzo trudno jest pobrać świadczenie: zanim uporamy się ze wszystkimi problemami związanymi z powołaniem opiekuna prawnego urodzonego dziecka, mija termin składania podania o becikowe – mówi nazaretanka.

Dziecięca miłość, prawdziwy seks…

Anna Andrzejewska, psychosocjolog, specjalista od problemów rodziny, tuż po maturze sama stała się „problemem”. Była w ciąży, i była przerażona… – Bałam się bardzo. I to nie dziecka, ale reakcji rodziców… Bo chociaż już pełnoletnia, to przecież na początku kariery. Rodzice mieli wobec mnie zupełnie inne plany, nie było w nich miejsca na pieluchy. Jednak ja i mój późniejszy mąż mieliśmy szczęście: po chwilowej burzy pomogli i rodzice, i wspaniali teściowie. Skończyliśmy studia, mamy troje wspaniałych dzieci, firmę. Ale nie wszyscy mają przecież takie szczęście.

Andrzejewska uważa, że przyczyną wczesnego rodzicielstwa, a tak naprawdę – wczesnej inicjacji seksualnej, jest kryzys rodziny i „moda” na seksualność. – Seksualność nas „bombarduje” – film, teledyski, treści piosenek, dużo by wymieniać. Gdy się doda zwyczajne w tym wieku emocje i szalejące hormony – nie dziw, że współżyją już 15-latki. Wiek inicjacji wciąż się obniża…

A gdy jeszcze nastolatka w swoim własnym domu nie zaznała ciepła, ma niewłaściwy kontakt z rodzicami, „rosnący brzuch” to konsekwencja… – Doskonale wiedzieliśmy jak się zabezpieczyć – opowiada Agnieszka Malinowska, mama Sylwka, uczennica klasy maturalnej. – Co więcej, do antykoncepcji zachęcali mnie rodzice. Cóż, po prostu zawiodła.

Specjaliści podkreślają, że poziom edukacji seksualnej wzrasta, więc nie w braku dostępu do niej tkwi problem… Zresztą – przykłady z Wielkiej Brytanii czy USA, mocno „wyedukowanych” seksualnie, mówią same za siebie: kraje te od lat walczą z plagą ciąż u nieletnich.

Więc częściej zamiast mody na „tabletki”, zaczyna się lansować modę na „abstynencję”… W USA nawet, od kilku lat, odsetek nastoletnich matek powoli spada. Tymczasem w „Polsce postępu”, wszelkie apele o czystość są wyśmiewane lub kwitowane pobłażliwym twierdzeniem: młodzi muszą się wyszumieć, a Kościół musi mówić swoje… I mówią to również rodzice – katolicy.

O czystości, a w zasadzie jej braku, słyszy się tylko w kategorii grzechu, ewentualnie straszy „brzuchem”, czy chorobami wenerycznymi. Z drugiej strony mówi się młodym: róbta co chceta, byle z prezerwatywą. Jeden i drugi sposób jest chybiony. Może czas poszukać innych dróg prawdziwej seksualnej edukacji?

Jak traktuje się ciężarne dziewczyny?

Coraz lepiej. W rozmowach, których przeprowadziłam w ostatnich dniach kilkanaście, zarówno same dziewczęta, jak i ich opiekunowie zaznaczali, że w ciągu kilkunastu lat, bardzo zmieniło się podejście do nastoletnich matek. Jeszcze lat temu 20 czy nawet 15, dziewczyna spodziewająca się dziecka prawie nie miała szans na skończenie szkoły. Owszem, mogła trafić do zawodówki, czy szkoły dla dorosłych. Jednak automatycznie prawie przekreślało to jej szansę na studia.

– Kiedy moja koleżanka z klasy zaszła w ciążę, nauczyciele traktowali ją jak kobietę lekkich obyczajów – wspomina 40-letnia Karolina. – Współczułam jej serdecznie. Koleżanka, choć nikt jej niby do tego nie zmuszał, sama ze szkoły odeszła…

W ciągu następnych lat wiele się jednak zmieniło. Kiedy z kolei moja koleżanka, Weronika, dziś matka 13-letniej Magdy, urodziła dziecko, wszyscy: rodzice (po chwilowym szoku), nauczyciele i znajomi ze szkoły, starali się pomóc.

– Nie mogę powiedzieć, że było łatwo. Ale jak na moją sytuację, było nieźle – wspomina teraz Weronika. – Nie zmuszano mnie do ślubu (co jest częste niestety w środowiskach małych miasteczek), dopingowano do nauki. Przyznam też, że najpierw myślałam o oddaniu dziecka do adopcji, ale na ten pomysł wręcz histerycznie zareagowali moi rodzice. Dziś Magda chodzi do 6 klasy i jest wspaniałą dziewczyną.
Zgodnie z ustawą o planowaniu rodziny, ciężarna uczennica ma prawo do urlopu i „innej pomocy niezbędnej do ukończenia przez nią edukacji, w miarę możliwości nie powodując opóźnień w zaliczaniu przedmiotów”, może mieć też przyznawane dodatkowe terminy egzaminów. Prawo oświatowe stwarza ponadto możliwość przyznania indywidualnego nauczania. I zasadniczo, o ile dziewczyna po prostu chce, ma możliwość ukończenia szkoły.

Siostra Falandysz: – W naszym ośrodku matki – uczennice albo chodzą do szkoły, albo nauczyciel przychodzi do nich. Niektóre dziewczęta zaliczają materiał eksternistycznie. Wszystko zależy od konkretnej osoby. Ale mogę zapewnić: jeśli dziewczyna chce, będzie się uczyć, skończy szkołę i ułoży sobie życie.
Beata, 17 lat, matka rocznej Julii: – Jest i było ciężko. Ale dobrzy ludzie pomogli i wierzę, że mi się uda. Nam się uda…

Na prośbę niektórych osób, ich dane zostały zmienione

Artykuł z numeru 10/2007 GN