Sześć godzin pontyfikatu

Notowała: Agata Puścikowska

publikacja 29.03.2011 11:11

Gdy umierał Jan Paweł II, miały po kilka miesięcy lub... kilka godzin. A niektóre były pod sercem mam. Niedługo idą do szkoły i zaczną „dorosłe” życie. Kim jest dla nich Papież Polak?

Sześć godzin pontyfikatu Jakub Szymczuk / Agencja GN

Leonia Waszkiewicz
Gdy umierał Jan Paweł II, od czterech miesięcy żyła pod sercem mamy
opowiada mama Agnieszka:


Leonia jest naszym pierwszym dzieckiem, które nie pamięta Ojca Świętego. Starsze trzy dziewczynki, jej siostry, w kwietniu 2005 były już dość świadome i sporo pamiętają. Leonia urodziła się we wrześniu, gdy byliśmy w żałobie po Janie Pawle II. Ale mogę śmiało powiedzieć, że zna tę postać dobrze, bo papież wciąż jest z naszą rodziną. Nie uczymy tego, co mówił i jak mówił. Ale w domu mamy jego fotografie, słuchamy jego homilii, czytamy encykliki. Ponieważ robię zdjęcia, mam w swoich zbiorach te z pielgrzymek papieskich, na których jest Ojciec Święty, osoby z naszej rodziny. Opowiadam im o tamtych chwilach, atmosferze, o tym, jak ważną postacią dla Polski, również w sensie historycznym, był Jan Paweł II. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że wołamy całą piątkę naszych dzieci do stołu i poważnie oznajmiamy: „Teraz, drogie dzieci, opowiemy wam o Janie Pawle II”. To byłoby sztuczne i przypuszczam, że żadne by nas nie słuchało. Po prostu żyjemy w atmosferze, wartościach związanych i z Kościołem, i z postacią Jana Pawła II. To taka baza, na której, mamy nadzieję, nasze dzieci stworzą swój dorosły świat. I z czasem same sięgną po nauczanie Papieża Polaka. A potem opowiedzą o nim swoim dzieciom.

Dominik Kot
Gdy umierał Jan Paweł II, od trzech miesięcy żył w łonie mamy Agnieszki
opowiada tata Michał:

Tuż po śmierci papieża jeździliśmy na warszawską Starówkę modlić się. Byliśmy smutni, bo dotarło do nas, że Dominik nie będzie go znał tak jak my. Nie będzie miał okazji uczestniczyć, tak jak my kiedyś, w jego pielgrzymkach. Jesteśmy „jego” pokoleniem, wychowywaliśmy się, wzrastaliśmy wspólnie z papieżem, wraz z jego pontyfikatem. A dla Dominika i jego dwóch braci będzie to postać historyczna. Żałowaliśmy, że papież nie pożył jeszcze kilku lat, aby nasi synowie mogli choć trochę go pamiętać, doświadczyć poczucia dumy, że papież jest, tak jak my, Polakiem. Naturalne, że obecnie dla Dominika papież bardziej kojarzy się z Benedyktem XVI niż z Janem Pawłem II. Jednocześnie chcemy, żeby pamiętali o Janie Pawle II. Przybliżamy synom Papieża Polaka, odkąd zaczęli interesować się historią Polski, mówimy im, co to był komunizm, stan wojenny. Postać Papieża Polaka w sposób oczywisty przewija się w tych rozmowach. Chłopcy bardzo przeżywają zamach na Ojca Świętego, cały czas dopytują się, dlaczego ktoś chciał go zabić. Zaczynają też rozumieć jego rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości (chociaż nie do końca rozumieją, co to oznacza). Wydaje nam się, że najważniejszym elementem nauki Jana Pawła II są kwestie związane ze świętością życia. Nauczanie JP2 jest obecne w naszym życiu poprzez mocniejszy akcent na aspekty nauczania Kościoła – te, które akcentował Papież Polak. Przybliżamy je dzieciom przez tworzenie atmosfery akcentującej świętość życia, jego afirmację – zarówno tego małego, które ma się narodzić lub dopiero co się narodziło, jak i tego, które już się kończy. W naszej rodzinie, w naszym otoczeniu.

Jacek Karol Rak
Gdy umierał Jan Paweł II, miał sześć godzin
opowiada mama Wanda:

To był zupełnie wyjątkowy dzień dla mnie i mojego męża. Poród pierwszego dziecka zawsze jest niezwykłym przeżyciem. W sobotę 2 kwietnia pojechaliśmy do szpitala. Małego urodziłam przez cesarskie cięcie, około godz. 15. Po operacji leżałam na sali, w której był włączony telewizor. Wtedy dowiedziałam się, że Jan Paweł II nie żyje. Tak więc mój syn przeżył sześć godzin pontyfikatu Jana Pawła II. Leżałam i płakałam. Nie, nie z bólu fizycznego, choć przecież go doświadczałam. Płakałam, bo umarł największy z Polaków. Patrzyłam na synka, bardzo byłam z niego dumna, cieszyłam się, że taki zdrowy i wspaniały. A jednocześnie wokół mnie działy się wielkie, dramatyczne rzeczy! Ludzie się jednoczyli, modlili, chodzili na czuwania. Bardzo mi tego brakowało. Gdy wracaliśmy ze szpitala, jechaliśmy al. Jana Pawła II. Widzieliśmy miliony płonących zniczy – właśnie dla papieża. Teraz Jacek ma już 6 lat. Na drugie imię daliśmy mu, oczywiście, Karol. Gdy się przedstawia, mówi, na czyją to cześć... I chwali się, kiedy się urodził. Można powiedzieć, że jest wychowywany w kulcie Papieża Polaka. Może to zabawnie zabrzmi, ale gdy był zupełnie mały, najbardziej się wyciszał, gdy włączaliśmy mu do snu... papieskie homilie. Cieszę się, że powstają inicjatywy, które pomagają przybliżać dzieciom Jana Pawła II. Bo wcale nie jest łatwo w sposób żywy i ciekawy mówić o zmarłym... Nawet jeśli jest błogosławionym.

Zosia Jończyk
Gdy umierał Jan Paweł II, miała dwa miesiące
Opowiada mama Joanna:

Mieszkaliśmy wtedy na warszawskim Żoliborzu. Kwiecień 2005 przeżyliśmy na modlitwie, skupieniu, a jednocześnie uczyliśmy się być rodzicami. – Zosia jest naszym pierwszym dzieckiem. To był czas wzruszeń i zastanowienia: jaka będzie Polska, my wszyscy, po śmierci największego z Polaków? Gdy papież umarł, przez kilka dni chodziliśmy na czuwania modlitewne, które odbywały się wieczorami o 21.37. Zdawaliśmy sobie też sprawę, że to my, jako rodzice, będziemy uczyć Zosię, kim był Jan Paweł II. Bo przecież to już nie będzie „jej” papież – nie będzie go pamiętać. Chyba nam się to udało, bo mimo że Zosia jest jeszcze mała, sama już pyta o Papieża Polaka. Dlaczego ludzie go tak słuchali? Dlaczego tak kochali? I nie może wyjść z podziwu, nie może się nadziwić, że on się tyle modlił! Ponieważ modlimy się wspólnie na różańcu, Papież nam w tym „pomaga” – bo przecież bardzo czcił Matkę Bożą. Nasze dzieci: Zosia i Stefan, bo najmłodsza Helenka jest jeszcze za malutka na „papieskie” rozmowy, są też zafascynowane papieskimi podróżami. Trudno im uwierzyć, ile odwiedził krajów, z iloma ludźmi się spotkał. A ostatnio, ponieważ rozmawiamy o beatyfikacji, mamy okazję do rozmawiania z dziećmi o świętości. Opowiadamy o zwykłych chłopcu – Karolku, który był przecież do nich tak podobny, a zostanie błogosławionym.

artykuł z numeru 12/2011 GN