Bóg stworzył seks

Aleksandra Pietryga

publikacja 04.06.2019 10:00

O budowaniu małżeńskiej więzi, mistycznym przeżyciu w sypialni i wygodnym łóżku, z ojcem Ksawerym Knotzem rozmawia Aleksandra Pietryga.

Bóg stworzył seks Archiwum prywatne Ojciec Ksawery Knotz z Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów jest doktorem teologii pastoralnej, duszpasterzem małżeństw, redaktorem naczelnym portalu „Szansa Spotkania”, autorem książek na temat cielesności i seksu w małżeństwie oraz nauczania Kościoła w tej kwestii.

Aleksandra Pietryga: Sytuacja hipotetyczna: młodzi małżonkowie, kochający się, rozumiejący, wierzący w Pana Boga. Bardzo się kochają i chcą dla siebie dobrze. Ale seks im nie wychodzi albo nie ma go wcale. Czy takie małżeństwo ma szansę przetrwać?

O. Ksawery Knotz: – To są trudne ludzkie historie. Często problem jest gdzieś ukryty. Jakaś blokada psychiczna. Nieraz potrzeba pomocy specjalisty i problem można rozwiązać. Dużą rolę spełnia tu czas i poczucie zaufania do współmałżonka. Jeśli kryzys nie zostanie rozwiązany, to stanowi prawdziwy dramat i cierpienie dla małżonków. Gdy nie ma współżycia w ogóle, rodzi się pytanie o przyszłość tego małżeństwa i jego ważność.

Czy odwrotna sytuacja, gdy poza sypialnią niewiele łączy małżonków, daje lepsze prognozy na przyszłość związku?

– Współżycia małżeńskiego nie stanowi jedynie czysty akt fizyczny, z seksualnymi doznaniami. To poczucie więzi, doświadczenie relacji, która buduje intymność poprzez gesty, wzajemną czułość, dobre słowa. Akt małżeński w sypialni ma wyrażać miłość, która kształtuje się w codziennym życiu. Jeśli nocą w sypialni rzekomo jest dobrze, ale w dzień poza nią już nie bardzo, to nie ma mowy o miłości małżeńskiej i dobrych perspektywach na przyszłość.

Twierdzi Ojciec, że seks w małżeństwie uświęca. Jak to działa?

– Małżeństwo, jako sakrament, jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski Bożej. W tym przypadku tym znakiem są małżonkowie – ich ciała, psychika, charaktery. Ich więź. Bóg jest we więzi między nimi i uświęca ją swoją obecnością.

Seks jest składnikiem tej więzi?

– Jednym z elementów. Nie jedynym.

A wspólne gotowanie?

– Też. I wspólna modlitwa, i spacery, i sprzątanie.

Stawia Ojciec znak równości pomiędzy współżyciem małżonków a ich wspólnym sprzątaniem?

– Nie do końca. Ostatecznie dom może posprzątać gosposia. Ugotować obiad również. Ale męża czy żony w relacji seksualnej nikt inny nie zastąpi. Współżycie małżonków – wyłączne, wierne – jest znakiem nieustannie potwierdzającym małżeństwo. Jeśli za współżyciem idzie wzajemna miłość i jedność, nie tylko ze sobą, ale i z Bogiem, to akt seksualny może stać się wyrazem najgłębszego, najpiękniejszego zjednoczenia, jakiego człowiek może doświadczyć na ziemi.

Z drugim człowiekiem?

– I z Bogiem.

Myśli Ojciec o przeżyciu mistycznym?

– Nie zawsze, ale więź z Bogiem w ludzkiej miłości staje się doświadczeniem wielu małżeństw. Przeżywają mocno wzajemną bliskość i nie mają wątpliwości, że Bóg ze swą miłością jest realnie obecny przy nich w tym momencie. Często po trudnościach, cierpieniach na drodze małżeńskiej, czyli swojego rodzaju pustyni, Bóg objawia się w oczyszczonej relacji małżonków. Także, a może przede wszystkim, w tej cielesnej. Ważne jednak, by nie mylić aktu seksualnego z aktem religijnym – w tym klasycznym rozumieniu, kiedy jestem w bezpośrednim odniesieniu do Boga. Małżonkowie są przede wszystkim w bezpośrednim odniesieniu do siebie. Ale, jak doświadczają głębokiego zjednoczenia ze sobą, tak mają poczucie, że byli szczególnie blisko Pana Boga, że Go spotkali.

To piękna perspektywa. Jednak doświadczenia wielu małżonków są zupełnie inne.

– Wiele małżeństw nie łączy życia seksualnego z Bogiem. Nie wszyscy się kochają. Wiele osób sukcesywnie niszczyło swoje życie seksualne, na przykład poprzez pornografię. Ich serca, umysły są zniewolone, zatrute. Będąc ze swoją żoną, z mężem nie potrafią uwolnić się od tych obrazów.

Czy jest jakiś sposób, żeby „sformatować” swój umysł czy wyobraźnię? Oczyścić w sobie sferę seksualną po to, by zacząć z czystą kartą?

– Z zupełnie czystą już się chyba nie da. Ale uzdrowienie jest możliwe w Bogu. W duszpasterstwie musimy pokazywać człowiekowi wartość czystości, by on w swoim sercu zrozumiał, że nie chodzi tylko o doznania, ale o miłość. Kiedy to zrozumie, we właściwym kierunku poprowadzi swoje uczucia i relację z drugą osobą.

Czyli w jakim?

– Właśnie w kierunku małżeństwa: miłości wyłącznej, stałej i wiernej. Nie ma jednej recepty, jak wyrzucić z głowy pornograficzne obrazki czy wspomnienia licznych doświadczeń seksualnych z przeszłości. Można powiedzieć, że jest to żmudny proces trzeźwienia, który trwa często wiele lat. Najlepiej oczywiście zawczasu nie doprowadzać się do takiego stanu.

Z jakimi dylematami w kwestii cielesności zmagają się najczęściej katolickie małżeństwa?

– Z przyjmowaniem daru współżycia z całym jego bogactwem. Małżonkowie obawiają się wykorzystać potencjał, który mają, albo czynią to w bardzo ograniczony sposób. Są przesiąknięci rygorystycznym, czasami nawet manichejskim spojrzeniem na ciało, na przyjemność, którą mogą czerpać z aktu małżeńskiego. Te zahamowania nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła. Ubranie ładnej bielizny czy aranżacja wystroju sypialni światłem świec dla wielu osób graniczy z perwersją. A przecież małżonkowie mają nie tylko prawo, ale obowiązek dbać o wszystkie sfery wspólnego życia. Współżycie małżeńskie zaś jest jednym z jego najważniejszych obszarów. Mogą naprawdę cieszyć się swoim życiem seksualnym, które przecież stanowi realizację sakramentu małżeństwa. Jeśli współżyciu towarzyszy miłość, szacunek do ciała żony, męża, to nie musi odbywać się ono „pod kołdrą i po ciemku”. Jest w nim miejsce na eksperymenty, na poznawanie swojego ciała, swoich reakcji, miejsc erogennych. Akt małżeński jest miejscem poszukiwania różnych form wyrażania miłości i wzajemnego obdarowywania się. Zbyt rygorystyczne, pełne lęku podejście do współżycia może być dla katolickiego małżeństwa niezwykle niebezpieczne.

W sensie…

– … rodzenia się napięć, które rozrywają więź małżeńską. Te więzy może rozerwać podejście tylko doznaniowe, płytkie, ale na to w większości katolicy są uwrażliwieni. Gorzej, gdy chodzi o troskę o życie seksualne. A brak tej troski również zagraża małżeństwu. Na przykład nadmierna wstrzemięźliwość ze strony żony rani męża, który czuje się odrzucony, niekochany. Katolicy często postrzegają świat w kategoriach: wolno - nie wolno. To jest szalone zawężenie życia moralnego. Takie rozumienie sprowadza się tylko do prawa – jeśli go przestrzegam, to jestem w porządku. To tak nie działa. Chodzi o przejście na głębszy wymiar, o odkrycie dobra, zachwycenia się nim. Kiedy małżonkowie odkryją piękno współżycia małżeńskiego, wartość, jaką stanowi dla ich życia, zaczną się wtedy o nie troszczyć. Wtedy mąż zacznie się starać o dobro żony, również o jej przyjemność, a żona zacznie dowartościowywać życie seksualne i troszczyć się o to, by było go jednak trochę więcej w małżeństwie. Kiedy odkryją, jak takie podejście buduje więź między nimi, wtedy moralność będą przeżywać z innej perspektywy – gdy pojawi się grzech, będą chcieli wracać do dobra, do piękniejszego życia seksualnego, odbudować więź, będą chcieli chronić jej wartość przed złem. Wzajemna miłość, szacunek i troska o dobro współmałżonka będą motywowały do budowania więzi i otwierały na intymność.

Podobno gdy wchodzi Ojciec do mieszkania znajomych małżeństw, mówi: Pokażcie mi swoją sypialnię. Czego Ojciec tam szuka?

– To nie do końca tak (śmiech). Małżonkowie, którzy byli ze mną na rekolekcjach, wiedzą, że zwracam im uwagę nie tylko na troskę o jakość współżycia seksualnego, ale również i odpowiednie miejsce. Akt małżeński nie może odbywać się na rozklekotanej kanapie, z wystającymi sprężynami. W katolickim domu powinno być porządne łoże małżeńskie. Proszę zwrócić uwagę na nazwę. „Małżeńskie”, a nie „rodzinne”. Oznacza to, że miejsce dzieci jest na osobnych łóżkach. Szczególnie tych, które wyszły już z okresu niemowlęctwa. Kiedy więc przychodzę do zaprzyjaźnionych domów, w których brakowało dotąd porządnego łoża małżeńskiego, to kiedy już zostanie nabyte, małżonkowie sami prowadzą mnie do sypialni, chwalą się zakupem i otrzymują ode mnie ISO (śmiech). W sypialni katolickiego małżeństwa może się też znaleźć miejsce na krzyż czy ikonę.

Zachęca Ojciec małżonków do modlitwy przed seksem?

– Zachęcam do modlitwy małżeńskiej. W jakim czasie będzie się ona odbywać, jest sprawą samych małżonków. Modlitwa swoim zasięgiem ma obejmować całe ich małżeńskie życie, również to rodzinne, a więc kwestie życia codziennego, pracy zawodowej, wychowywania dzieci, zdrowia, relacji i tak dalej, i tak dalej… W tej modlitwie musi się również znaleźć szczególne miejsce na sprawy współżycia małżeńskiego, o tym też trzeba umieć rozmawiać ze sobą i z Panem Bogiem, prosić Go o dobre życie seksualne. Bóg nie traktuje człowieka fragmentarycznie, ale wszystkie sprawy jego życia interesują go tak samo. Także te związane seksualnością. Przecież to Jego wyjątkowy dar dla człowieka.