Sześciolatki w szkole

KAI |

publikacja 26.06.2011 20:22

W sporze o posłanie sześciolatków do szkół ścierają się argumenty związane z interesami państwa z dobrem dziecka i są one trudne do pogodzenia - powiedziała KAI prof. Maria Ryś z UKSW, kierownik Katedry Psychologii Rodziny.

Sześciolatki w szkole Henryk Przondziono/ Agencja GN

Przytaczamy wypowiedź prof. Ryś w całości:

Problem nauki szkolnej 6-latków od dłuższego czasu w naszej polskiej rzeczywistości budzi wielkie emocje. Śledząc wypowiedzi „za i przeciw” tego typu edukacji najczęściej podawanym uzasadnieniem wprowadzenia obowiązku nauki szkolnej 6-latków jest potrzeba przesunięcia granic wieku kształcenia po to, by wcześniejsze rozpoczęcie umożliwiło także wcześniejsze zakończenie nauki i rozpoczęcie pracy, dając w efekcie zabezpieczenie finansowe dla przyszłych emerytów i rencistów.

Argumenty przeciwne odwołują się do kwestii dobra dziecka. Dotyczą one najczęściej problemu braku dojrzałości 6-latka do podjęcia obowiązku nauki w szkole. W tym ujęciu podkreśla się znaczenie nie tylko rozwoju intelektualnego dziecka, ale i jego dojrzałości emocjonalno-społecznej, która w tak młodym wieku, w o wiele większym stopniu niż jego umiejętności dotyczące myślenia, pamięci, uwagi, mowy, spostrzegawczości czy też sprawności ruchowej, decyduje o przystosowaniu dziecka do szkoły. Gdyż trzeba tutaj podkreślić, że dzieci świetnie rozwijające się pod względem intelektualnym wcale nie muszą być proporcjonalnie emocjonalnie dojrzałe, a często wybitnym uzdolnieniom umysłowym człowieka towarzyszy np. zbyt duża wrażliwość, a więc w takim przypadku wcześniejsze rozpoczęcie nauki szkolnej przez dziecko może przynieść więcej negatywnych skutków niż pożytku.

Patrząc więc z tego punktu widzenia warto zwrócić uwagę na fakt, że prawie do końca okresu przedszkolnego, wskutek niepełnej dojrzałości układu nerwowego i niewykształconych jeszcze procesów hamowania, dziecko jest bardzo pobudliwe. Dlatego też nawet słabe bodźce mogą wywołać w nim silne stany emocjonalne.

Istotne jest także to, że u tak małego dziecka ogromną rolę odgrywa zapewnienie mu poczucia bezpieczeństwa, zaspokojenie potrzeby miłości, bliskości rodzica, komunikacja z najbliższymi. Zaspokojenie tych potrzeb jest konieczne, aby dziecko nabrało wiary w siebie, aby czuło się kochane, potrzebne, aby zaczęło dorastać do tego, by na coraz dłuższy okres - bez szkody dla rozwoju – opuszczać dom rodzinny i z radością wypełniać zadania wypływające z podjęcia nauki w szkole.

Trzeba podkreślić, że zdecydowana większość dzieci dojrzałość emocjonalną do rozpoczęcia nauki szkolnej osiąga dopiero w wieku 7 lat. A osiągnięcie odpowiedniego poziomu dojrzałości emocjonalnej jest konieczne, aby dziecko w szkole było aktywne, kreatywne, autonomiczne czy twórcze. U dzieci 6-letnich mogą więc wystąpić poważne problemy z przystosowaniem się do nowych warunków szkolnych. Dziecko 6-letnie często z błahego powodu wybucha, złości się, płacze, często, zwłaszcza, gdy jest zmęczone, staje się drażliwe, lękliwe i napięte, a nawet agresywne. Posłanie w tej sytuacji dziecka do szkoły może spowodować, iż będzie ono uczyło się niechętnie, że pojawią się u niego lęki, obawy, które sprawią, że rozwój intelektualny – o który tak bardzo troszczą się zwolennicy tak wczesnego rozpoczynania edukacji - wcale nie będzie przebiegał prawidłowo.


Zwolennicy rozpoczynania wczesnej edukacji zapewne uważają, że tego typu „emocjonalnym rozterkom” małego dziecka można będzie zapobiegać np. posyłając je przedtem do żłobka, dzięki czemu dzieci będą mogły wcześniej przejść proces socjalizacji. Tymczasem założenia dotyczące rozwoju dziecka, stworzone przy biurku urzędniczym ekonomisty czy polityka, wcale nie muszą sprawdzić się w rzeczywistości, zwłaszcza wtedy, gdy wynikają one przede wszystkim z priorytetów ekonomicznych, a w dodatku pomijają osiągnięcia wielu dziesiątek lat badań naukowców różnych dziedzin.

A tymczasem chociażby badania z zakresu psychologii, dotyczące skutków wczesnej rozłąki z matką, wskazują dobitnie, iż pozbawienie małego dziecka opieki macierzyńskiej i umieszczenie go w żłobku czy innym zakładzie opieki społecznej może stać się źródłem nieodwracalnych zaburzeń w rozwoju psychofizycznym. Coraz częściej także wskazuje się na fakt, że do prawidłowego rozwoju mózgu dziecka konieczne są bliskie więzi i czuła miłość kochających rodziców i te więzi są najkorzystniejszym stymulatorem przyszłego rozwoju dziecka. Są także tzw. okresy krytyczne w życiu dziecka, najbardziej korzystne dla podjęcia określonych oddziaływań, toteż proponowanie oddziaływań przedwczesnych nie tylko nie odniesie zakładanych pozytywnych skutków, ale może stać się przyczyną traumy w życiu dziecka.

Innym ważnym problemem jest to, czy do pracy z 6-latkami są przygotowani nasi pedagodzy? Program i metody pracy oraz organizacja zajęć dla dzieci 6-letnich powinny się znacznie różnić od tych adresowanych do 7-latków. I niestety może być tak, że nauczyciele nauczania początkowego nie są przygotowani do pracy z 6-latkami, gdyż program studiów pedagogiki wczesnoszkolnej obejmował nauczanie dzieci 7-letnich i starszych.

Problem jest więc złożony i stajemy przez kolejnymi trudnymi kwestiami: z jednej strony potrzebą troski o rozwój i o przyszłość młodego pokolenia, z drugiej zaś – o godne zabezpieczenie starości odchodzącemu pokoleniu. I tak naprawdę rozwiązanie tych kwestii nie jest możliwe bez sięgnięcia do podstawowych rozstrzygnięć – nie ekonomicznych, ale antropologicznych, które powinny stać się najważniejszymi wyznacznikami naszej rzeczywistości. Tak więc stajemy przed koniecznością odpowiedzi na tak podstawowe pytania jak te: kim jest człowiek, jaka jest jego godność, jaki jest cel i sens życia. Tylko taka perspektywa zapewni właściwe rozwiązanie rozważanych dylematów w sposób, którego nie będziemy się wstydzić, zostawiając przyszłym pokoleniom wypracowane przez nas zasady życia.