Religijne wychowanie

Izabela Paszkowska

GN 26/2011 |

publikacja 30.06.2011 00:15

Córeczka ma dwa miesiące, ale problemy mam raczej ze starszym synem. Zawsze marzyłam o religijnym wychowaniu dziecka, ale nie bardzo sobie radzę. Syn bywa impulsywny, podczas zabawy potrafi uderzyć, uszczypnąć. Martwi mnie, że mimo swoich 4 lat nie potrafi wysiedzieć spokojnie w kościele, chociaż wcześniej zapewnia, że da radę. Chętnie bym go posłała od września na lekcje religii. Mama

Iza Paszkowska, polonistka, matka 4 dzieci Iza Paszkowska, polonistka, matka 4 dzieci

Wychowanie religijne powinno być oparte na przykładzie. Dziecko świetnie wyczuwa, jak ważny jest Bóg w ich rodzinie. Jeśli syn widzi modlących się rodziców, jeśli w codziennym zabieganiu Pani wiele razy będzie w łączności z Bogiem, jeśli często będziecie wchodzili do kościoła na krótką chociaż chwilkę, jeśli niedzielna Msza będzie punktem centralnym, to może być Pani spokojna. Obecnie na rynku jest taka ilość dobrze opracowanych książeczek do nauki religii dla różnych grup wiekowych, że wystarczy wejść do księgarni lub na stronę internetową. Ponieważ małe dzieci uwielbiają zabawę w szkołę, więc polecam lekcje religii prowadzone przez Panią, na przykład kilka razy w tygodniu, choćby przez 15 minut.

Panuje teraz dziwne przekonanie, że wszystko mają załatwiać fachowcy. Dlatego już niemowlęta oddaje się chętnie w ich ręce. Tymczasem to rodzice powinni być pierwszymi opowiadającymi o Jezusie i o Bogu. Korzyści obustronne, bo ucząc małego człowieka, nagle sami uświadamiamy sobie wiele spraw. Są świetne wydania Biblii dla najmłodszych. Wspólne czytanie kolejnych rozdziałów może być dobrym zakończeniem każdego dnia. Sama się Pani zdziwi, jak bardzo te historie mogą być potem pomocne w najróżniejszych sytuacjach, także w zachowaniu w kościele. Na przykład mały Samuel, który pełnił wiele funkcji w świątyni. Tymczasem nasz 4-latek ma cicho i spokojnie siedzieć, chociaż mało rozumie i widzi najwyżej plecy dorosłych.

Należy zacząć od tego, czy wybieracie dobre miejsce. Przypomina mi się pewien 4-latek, prawdziwa iskra, który podczas chrztu kuzyna służył wraz z ojcem do Mszy. Stał jak struna, naśladując tatę, wpatrzony czujnie w ołtarz i w kapłana. Czuł, że bierze udział w bardzo ważnym wydarzeniu. Nie należy podkreślać spokojnego siedzenia jako priorytetu, ale kierować uwagę dziecka na tajemnice, w których może uczestniczyć, opowiadać z entuzjazmem, że na Mszę jesteśmy zaproszeni i dostajemy tam niezwykłe prezenty.

Jeśli zaś chodzi o impulsywność syna, to bardzo możliwe, że podczas zabawy ma w sobie tyle emocji, że musi je z siebie wyrzucić. Więc może to nie zła wola, tylko nieumiejętność rozładowania emocji.

 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.