Lilijka jak kompas

Jan Głąbiński; GN 31/2011 Kraków

publikacja 30.08.2011 06:00

Są harcownikami idącymi zawsze z przodu, wzywają do boju... ze swoimi słabościami. Salutują i mówią: Semper paratus! Kierują się trzema cnotami: szczerością, ofiarnością i czystością.

Lilijka jak kompas Jan Głąbiński/ GN Podczas budowy obozu skauci nie użyli ani jednego gwoździa.

Tatrzańska polana między Witowem a Kościeliskiem. Na środku wbity wielki krzyż – maszt na flagi. W tym miejscu na apelu przez prawie dwa tygodnie gromadzili się skauci z 1. Drużyny Krakowskiej św. Adama Chmielowskiego, należącej do Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” Federacji Skautingu Europejskiego. W tajniki drużyny wprowadza nas Karol Banyś, przyboczny drużyny. Jest absolwentem renomowanego, krakowskiego V LO. O skautingu dowiedział się w Bursie Jezuickiej, od kolegi ze szkoły – drużynowego Krzysztofa Roguli. Do rozmowy zasiadamy w głównej kwaterze, zwanej Kraalem.

– To taka wioska wodzów, miejsce bezpieczne – mówi dumnie Karol. Do jej budowy skauci nie użyli ani jednego gwoździa. Wszystko solidnie zostało powiązane sznurkami. Nie ma szans na żadną, przykrą niespodziankę. Drużynowy wskazuje na toporek wbity w pień i świecę, która jeszcze przed chwilą była zapalona. – Toporek to symbol Sądu Honorowego, czyli najważniejszej rady wodzów. Oznacza prawdę, która czasem boli, ale w gruncie rzeczy ma budować nasze życie w oparciu o Chrystusa – wyjaśnia drużynowy Krzysztof Rogula.

Obiad na ognisku

Mimo lata, temperatura w tatrzańskim lesie jest dość niska, a wiatr porusza czarno-biały sztandar skautów. Widnieją na nim krzyż i odwołania do ośmiu błogosławieństw. Drużynowy zwraca uwagę na lilijkę harcerską, która symbolizuje czystość, szczerość i ofiarność. – Te cechy są jak igła kompasu, wskazują nam właściwy kierunek życia, czyli Chrystusa – mówi.

Jezuita Sebastian Masłowski zwraca uwagę na inne ważne kwestie w skautowej pedagogice. – Dla mnie obozy harcerskie, które znałem, to półkolonie. Przyjeżdża kadra, stawia namioty, kanadyjki, jest kucharka. Tymczasem skauci sami muszą wszystko przygotować. Ciągle też jest podnoszona poprzeczka, wykonuje się różne zadania. Trzeba samemu przygotować naleśniki z serem czy kotlet ze schabu na obiad na ognisku – mówi zakonnik. Jego zdaniem, nabyte na obozie umiejętności wykorzystuje się w pracy, w szkole, w życiu osobistym. I jeszcze jedno – skauci są dobrymi kandydatami na mężów. – Dzisiaj gotowaliśmy makaron z serem i zapiekaną kiełbasą. Wyszedł taki, że palce lizać! – dorzuca skaut Błażej.

Od wilczków do wędrowników

Stowarzyszenie rozwija młodego człowieka, stawiając na pięć dziedzin życia: zdrowie i sprawność fizyczną, zmysł praktyczny, kształcenie charakteru, zmysł służby, życie religijne. Ważne jest też wychowanie młodych przez młodych. – Metoda harcerska dotyczy całego człowieka. Wychowuje dziecko i nastolatka we wszystkich wymiarach jego osoby, również w wymiarze chrześcijańskim. Skauting europejski chce przygotować do dorosłego życia, wspiera rodzinę i szkołę – mówi br. Sebastian. W skautingu są trzy grupy rozwoju: wilczki (8–12 lat), harcerki i harcerze (12–17 lat), przewodniczki i wędrownicy (powyżej 17 lat). – Wilczki potrzebują trochę innych zabaw niż chłopcy w wieku 12–17 lat, którzy poznają świat m.in. poprzez przeżywanie różnych przygód – tłumaczy drużynowy Krzysztof.

System generała

Pedagogika skautingu nawiązuje do postaci gen. Roberta Baden-Powella. Ten angielski żołnierz, kiedy miał przeszkolić 40 żołnierzy w technikach zwiadowczych, podzielił ich na kilka mniejszych zespołów, a na czele każdego stanął najlepszy z grupy. Generał pracował przede wszystkim z nimi, a oni zdobyte umiejętności przekazywali swoim kolegom.

– To daje możliwość indywidualnego kształtowania poszczególnych umiejętności. Te obserwacje twórca skautingu wykorzystał w intuicyjnie tworzonej przez siebie pedagogice. Drużynowy nie ingeruje, ale towarzyszy, obserwuje, podobnie jak i duszpasterz, który jest z boku, ma głos doradczy, ale nie decydujący – podkreśla jezuita. – Często zdarza się, że kapłan jest głównym organizatorem i szefem. Robi zakupy, zamawia ośrodek, myśli o tym, co będzie śpiewane na wieczorku pogodnym, zajmuje się finansami. Tymczasem ksiądz ma być przede wszystkim od spraw duchowych, a organizację przekazać świeckim. Zadaniem księdza nie jest władza, lecz służba – dodaje.

Kolorowa pionierka

W Krakowie skauci spotykają się w dwóch parafiach – św. Józefa w Podgórzu i bł. Anieli Salawy. Można ich spotkać także w Podstolicach, Czarnym Dunajcu. Wszystkie swoje działania opisują na bardzo dobrze funkcjonującej stronie internetowej: www.krakow.skauci-europy.pl. – Od września nadal będziemy prowadzić akcję promocyjną w szkołach, chcemy również kontaktować się z księżmi proboszczami, aby móc np. zorganizować w parafiach spotkania ze skautami – mówi K. Rogula. Do skautów mogą przystępować także dziewczyny. – Czy one też potrafią stworzyć obozowiska, nie używając ani jednego gwoździa? Oczywiście, że tak! Może tylko pionierka wygląda nieco inaczej – u dziewczyn znajdziemy np. kolorowe kamyczki poukładane w jakieś wzory – uśmiecha się Karol.

Harcerze (12–17 lat) spotykają się w swoich zastępach przez cały rok. – Jako wędrownicy mamy około 4 wędrówek i okolicznościowe wyjazdy. Pomagamy drużynie organizować biwaki i przygotowujemy się do obozu – mówi Karol. – Krakowscy skauci uczestniczą w różnych okolicznościowych zbiórkach. Przez cały rok jeden wędrownik chodził pomagać starszej pani w zakupach, a w 2010 r. uczestniczyliśmy w usuwaniu szkód powodziowych – mówi druh Krzysztof, drużynowy. W sierpniu wędrownicy i przewodniczki jadą na Światowe Dni Młodzieży, gdzie 2400 skautów Europy z 20 krajów będzie pomagać innym w jak najlepszym przeżyciu spotkania z Ojcem Świętym.

Skauci pomagają również w wielu pracach przy swoich parafiach. Większość z nich to członkowie liturgicznej służby ołtarza. – Jesteśmy ministrantami, odbywamy formację, a skauting pozwala nam na podniesienie adrenaliny, na przeżycie przygody w lesie – mówi Karol. Na zbiórki wybierają różne miejsca, np. Las Wolski, Puszczę Niepołomicką czy Park Bednarskiego. Paweł, Kuba i Błażej byli zastępowymi na tatrzańskim obozie – Nie siedzimy przed komputerem, wybieramy las! – mówią zgodnie. W lesie szukają przygód. – Jednym z bardzo intrygujących zadań jest służba wartownika. Przez całą noc trzeba patrolować teren wokół obozu – mówi druh Paweł z Krakowa. Na zbiórki krakowskiego zastępu przyjeżdżają też skauci z Katowic, bo tam jeszcze nie ma żadnej drużyny.

Bitwa o ostrogi

– Podczas zbiórki każdy z chłopaków ma jakąś funkcję i zadanie, do którego musi się wcześniej przygotować. Jest topograf, sanitariusz, liturgista, kucharz. Wszystko koordynuje zastępowy, który prowadzi następnie Radę Zastępu, czyli podsumowanie tego, co się działo. Na radzie zwracamy uwagę na kwestie sporne, uczmy się wyrażania swoich opinii i wyciągamy wnioski do dalszej pracy – mówi Karol.

Krakowscy skauci, po zakończonym niedawno obozie w tatrzańskim lesie, wzięli udział – wspólnie z 400 harcerzami z 20 drużyn z całej Polski i Europy – w finale gry o ostrogi, która odbywała się na Podhalu. To była prawdziwa, bezpośrednia, męska konfrontacja. Wir walki na wspólnym polu bitwy. Podczas  całodniowej gry skauci rywalizowali o miano najwaleczniejszej jednostki w Polsce. W nagrodę otrzymali ostrogi – obok pasa i miecza – symbol rycerskiego męstwa. Patronat honorowy nad zmaganiami skautów objęli m.in. metropolita krakowski kard. Stanisław  Dziwisz i Aleksander Palczewski, małopolski kurator oświaty.

– Skauting to szkoła przetrwania. Dzieci powinny nauczyć się radzić sobie w trudnych warunkach.  Dodatkowym i bardzo ważnym atutem skautingu jest oparcie na chrześcijaństwie. To dla rodziców jest bardzo ważne. Trochę zazdroszczę synowi tej przygody – mówi Sławek Daniek, rodzic jednego ze skautów.