• recepta
    09.11.2015 08:07
    Zatrudnienie, praca, zatrudnienie...
  • Mariusz
    09.11.2015 09:09
    Pani Izabela Przybysz, jest (ponoć) analitykiem, więc dlaczego robi fundamentalny błąd metodologiczny i wprowadza czynnik "500 zł na dziecko" do swojej analizy, skoro on jeszcze nie funkcjonuje?

    Robi to albo z niedouczenia, albo z pobudek politycznych (ewentualnie jest wróżką).

    A Gość - z całym szacunkiem do dobrej roboty - mógłby nieco bardziej krytycznie cytować "neutralnych" "analityków".
    • R
      09.11.2015 09:34
      Mniej więcej chciałem ten artykuł podobnie skomentować ale widzę że nie tylko ja mam podobne odczucia..
    • RN
      09.11.2015 10:26
      Zgadzam się z @Mariusz. Dodam, że ocenianie jakiegokolwiek programu społecznego w drugim roku po jego wprowadzeniu jest dla mnie rónież nadużyciem. Wiadomo, że jeśli chodzi o ilość urodzeń to decydująca jest świadomość/nastawienie potencjalnych rodziców. A te nie zmieniają się na drugi dzień po wprowadzeniu nawet najlepszego programu socjalnego. Na to potrzeba co najmniej 10-15 lat i dopiero wtedy można coś powiedzieć.
  • Jola
    09.11.2015 09:53
    W czasie prowadzenia własnej firmy urodziłam dwóch synów. Działalność prowadziłam w domu, miałam swoje biuro, prowadziłam sklep internetowy. Oczywiście nie poradziłabym sobie gdyby nie mąż, który pomagał mi przy prowadzeniu firmy. Osobiście uważam, że obecnie założenie rodziny wymaga więcej poświęcenia, więcej pracy, zaangażowania. Moi rodzice zawsze powtarzali : nie czekaj aż ktoś ci coś da, weź los w swoje ręce. Jak obserwuję młodych ludzi, wydaje mi się, że teraz nie chcą się angażować, poświęcić dla kogoś. Zwłaszcza w mediach kreowany jest wizerunek młodego, pięknego i bogatego człowieka, który większość czasu spędza w pracy a weekendy na zabawie. Więc gdzie tu czas na dzieci? TRZEBA ŻEBY DZIECI BYŁY !
    • mama
      09.11.2015 11:10
      @Jola
      Nie każdy potrafi pogodzić pracę z zajmowaniem się dziećmi. Ja mam dwoje dzieci i u mnie to nie zdawało egzaminu niestety, musiałam wybrać bo nie dawałam rady psychicznie ani fizycznie - i wybrałam dzieci a pracę zostawiłam. Uważam, że jeśli to kobieta chodzi w ciąży (często z powikłaniami i fatalnym samopoczuciem),potem rodzi dzieci i przede wszystkim zajmuje się wychowaniem dziećmi (co wymaga mnóstwo uwagi i czasu) i domem , to dla spokoju rodziny zarabianiem pieniędzy powinien jednak zająć się kto inny, czyli mąż. Kobieta nie może mieć wszystkiego na głowie, bo zwariuje, może w wolnych chwilach dorabiać na część etatu jak dzieci podrosną i to najlepiej w domu, żeby za daleko nie jeździć. Niestety teraz nie ma godziwych wypłat aby mąż mógł utrzymać rodzinę i błędne koło się zamyka.

      Wielkim błędem jest też wychowanie dziewczyn przez media do roli wieloczynnościowych wyzwolonych robotów zapominając, ze podstawową życiową rolą kobiety jest rola Mmatki. Współczesne dziewczyny są nastawione na podróże, karierę, imprezy a dziecko? Co to wogóle jest dziecko i po co mi ono?

      Media kreują fałszywy i nieprawdziwy obraz: "współczesna kobieta godzi rolę matki i pracownika, skończysz studia , dziecko mozesz oddasz do żłobka lub niani, jesli jesteś zorganizowana to dasz sobie świetnie radę,zrobisz karierę itd itp.".
      Otóż to jest g.... prawda w prawdziwym realnym zyciu!!!
      • aaa
        09.11.2015 13:22
        Fałszywy obraz kobiety był już w latach 50, 60,70, 80 też zasuwały jak stachanowcy mało kto się przejmował czy emocjonalnie się na matki nadają. Ale było trochę instytucji państwa socjalistycznego szczególnie w samej końcówce, które to amortyzowały, macierzyństwo było raczej wspierane niż niszczone. Dzieci łatwiej wychodziły na ludzi. Po '89 zniszczono wiele pozytywnych elementów, które wspomagały rodzicielstwo, zerówki, małe przedszkola, fundusze socjalne w zakładach oraz jakieś minimalne poczucie wspólnoty, oczywiście bez idealizacji, ale było dużo lepiej. Nawet kościelne oazy przeżywały renesans nie to co dzisiaj.
      • E.
        09.11.2015 18:56
        Ale kiedy był ten czas, kiedy kobiety nie pracowały? W rodzinach chłopskich, a chłopi stanowili do niedawna większość społeczeństwa, kobiety pracowały równie ciężko, co mężczyźni. Z kolei w rodzinach szlacheckich nie zajmowały się dziećmi matki, tylko mamki i guwernantki. Czy czasem nie naturalizujemy tu zasady (matka w domu przy dziecku), która była realizowana tylko w niewielkiej grupie najbogatszych mieszczan z XIX wieku?
  • matka
    09.11.2015 11:15
    Dodam jeszcze, że wiele kobiet wokół mnie nie wykorzystuje rocznego płatnego urlopu , tylko wracają do pracy dużo szybciej- i tego nie rozumiem.
    Może to jest faktycznie tak, że współczesna kobieta nie potrafi być matka na pełny etat?
    Że dziecko jest tylko dodatkiem do pracy? Że bycie z dzieckiem cały dzień to dla współczesnej kobiety to coś nienaturalnego
  • aaa
    09.11.2015 13:08
    ogólnie klimat do życia jest niedobry, człowiek nie królik czy szczur minimum dobrostanu emocjonalnego zachęcającego do prokreacji ma trochę wyższe
    • matka
      09.11.2015 14:02
      @aaa "człowiek nie królik czy szczur minimum dobrostanu emocjonalnego zachęcającego do prokreacji ma trochę wyższe "
      ***********************************

      Tak, standardy wyższe - ale czy aby nie ZAWYŻONE?

      Przeżyłam już trochę lat, mam prawie 40 i zauważyłam, że z wiekiem zupełnie zmieniło mi się myślenie i postrzeganie wielu spraw. Skończyłam studia, które mi się do niczego w życiu nie przydały (pracowałam w zupełnie innych zawodach) , kierowałam się w życiu w młodości wartościami, które nie mają wogóle uznania na tamtym świecie po śmierci, goniłam za nowościami, emocjami, wydawało mi się, że życie jest bardzo nudne i bez sensu trzeba mu dodawać kolorytu, żeby ciągle coś się działo. Tymczasem potem w wielkich (przyznam) "bólach" ukształtowało moje ego nie właśnie macierzyństwo - to się stało przez ostatnią dekadę. To działo się bardzo stopniowo. Z perspektywy wiem, ze małego i młodego człowieka trzeba w rodzinie kształtować tak aby się w życiu nie zagubił i by zawsze widział sens i nie gonił za ułudą- ale do tego trzeba wiary w Boga. A z tą wiarą, to w wielu rodzinach krucho.
      • aaa
        09.11.2015 16:42
        nie chodzi o szukanie kolorów w życiu, dzisiaj młody człowiek jest wypychany za granicę, nie ma minimum, tzn. o ile rodzice wszystkiego nie zapewnią do sensownego startu, wynagrodzenie na poziomie wegetacji, a jak lepsze to znów pracodawca się uważa za pana życia swoich wyrobników, czyli emocjonalnie trzeba się dopasować do bycia ostatnim podnóżkiem, poza tym wiecznie walczyć o swoje jak w dżungli w Kongo; za PRL jednak inaczej bywało te mieszkania od państwa czy zakładu pracy dla młodych małżeństw praktycznie ZA DARMO, praca po studiach czekała jakakolwiek, socjale, wakacje, imprezy zakładowe, nie po 1,5 roku szukania jednak inny klimat i wyższy dobrostan emocjonalny, stąd wyższa stabilizacja, więcej dzieci
      • E.
        09.11.2015 18:57
        Mieszkania za darmo za PRL-u to mit. Moi rodzice czekali 20 lat i się nie doczekali:-)
      • aaa
        10.11.2015 12:07
        Na Śląsku są kilkunastotys. osiedla zasiedlane przez 20, 30 latków na pocz. lat 80-tych. Tak więc czekali max. po 5 lat. W moim mieście w/g spisu liczba jednego rocznika 55 -60 odpowiada liczbie 1 rocznika ok. 30-latków. Ewenement jak na Polskę mimo wysokiej emigracji młodych osób. Ten "urodzaj" to są osoby urodzone w zakładowych darmowych blokowiskach ( niektóre całkiem przyjemne do mieszkania do dziś). Kobiety za PRL zwyczaj pracowały, wiem po obserwacji więcej niż 3 członków rodziny, przynajmniej w miastach. Co prawda po 8 godz. i blisko miejsca zamieszkania.
        Nie uogólniaj swoich doświadczeń na innych. Końcówka PRL dawała coś na kształt stabilizacji i przewidywalności, nie było jeszcze bezwzględnej rywalizacji i walki o swoje, dezorganizacji wszystkiego oraz było min. zaufania ludzi do siebie przynajmniej w najbliższym otoczeniu, bo nie było specjalnych różnic materialnych, ani takiego pędu za zarobkiem.
  • Mama 3 synków
    09.11.2015 19:14
    Pieniądze się przydają. Ale myślę, że do większej dzietności najważniejsza jest ATMOSFERA WOKÓŁ POSIADANIA DZIECI. Ja wokół siebie miałam w niektórych miejscach słabą:
    - Szef prosił w pracy, byśmy rodziły po kolei (a co z tymi, które nie zdążą? i co to w ogóle za pomysł?!).
    - Po macierzyńskim koleżanki wracały do pracy od razu (albo i nieformalnie w trakcie macierzyńskiego) i uważały, że tak jest super. Ja długo myślałam, że nie ma innej opcji.
    - Rodzice: Córko, po to Cię kształciłam/-em, żebyś dzieci rodziła? Jak urodzisz kolejne, to Ci na pewno nie pomogę!
    - Mąż: jak będzie kolejne dziecko, to się z Tobą rozwiodę (sic!)
    - Obcy ludzi i ci w pracy: to drugie było dla Was niespodzianką, prawda? A czy to trzecie było planowane? (tak, w ostatniej ciąży nawet obcy pytali! i wiem, że to się przy trzeciej ciąży często zdarza)

    Jest jakaś zła atmosfera wokół tych dzieci. Nie wiem, dlaczego. I nie wiem, czemu ciągle się podkreśla, że instytucje powinny przejąć opiekę nad małymi dziećmi. I że matki tego chcą. Ja nie chcę.

    PS. A moja trójeczka jest super!!!
    • mama
      09.11.2015 21:01
      @Mama 3 synków
      To Ci naprawdę współczuję podejścia rodzinki! Współcześni ludzie - niby chrześcijanie, nie zdają sobie zupełnie sprawy z istoty małżeństwa! Jak Ty zniosłaś takie podejście zwłaszcza męża?? Szok normalnie! Ja bym chyba w depresję wpadła.
      Czy mogę spytać w jakim wieku urodziłaś ostatniego synka? I jak przekonałaś męża? :-)
  • Mama 3 synków
    09.11.2015 19:20
    A co do dzietności w wyniki wprowadzenia dłuższych urlopów - warto sprawdzić, jak liczne roczniki są obecnie w wieku typowego rodzenia dzieci. Bo zdaje się, że wyż demograficzny z lat 80 powoli kończy tę działalność... A im mniej rodziców, tym mniej dzieci.
    Ja tam z rodzicielskiego skorzystałam. I tak chciałam trzeciego dziecka, ale stwierdziłam, że jak za rok mogą to odwołać, to lepiej się pospieszyć... ;)
  • Gość
    10.11.2015 20:11
    czyli na nic te zmartwienia co będzie.nie mamy wpływu na fakt wymierania naszej cywilizacji, a przynajmiej jej drastycznego zmiejszenia sie, dopiero kiedyś jak osiągnie jakis punkt " krytyczny" czyli sama zmieni swój styl życia tzn. powszechne rodziny wielodzietne zacznie sie odradzc.
  • drt
    11.11.2015 15:16
    Tak szybko po wprowadzeniu zmian to byłby absolutny cud. Przecież od decyzji o dziecku do narodzenia mija często rok albo więcej.
    Nie jestem tu specjalistą, ale też mi się widzi, że zajmowanie się w przeszłości przez wszystkie matki dziećmi (wszystkie czy większość, jako model) to mit. Na wsi była praca w polu czy przy zwierzętach, a dziećmi zajmowały się starsze osoby albo rodzeństwo. Dzieci też bardzo wcześnie szły do pracy, więc także przynosiły pieniądze, a nie tylko mąż utrzymywał rodzinę. Także w miastach. Czytałam jakiś czas temu, że rewolucja przemysłowa nie że zabrała matki i dzieci, ale wiele w nich ocaliła od głodowej śmierci. Moja mama pracowała mając 4 dzieci. Mało znam kobiet, które nie pracowały poza domem. Dla mnie to wyjątek.
    Ale fakt - bałabym się utraty pracy gdybym urodziła, a nie ma szans, żebyśmy się z pensji męża utrzymali.
  • Anatol
    20.11.2015 21:15
    Cudu demograficznego nie bedzie, bo mlodzi wola sie bawić niz wychowywac dzieci. Ostatecznie Islam opanuje Europe, bo w Islamie kobieta ma tylko jedno prawo i obowiazek - rodzic dzieci.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg