• owieczka_
    15.03.2017 11:56
    Jeżeli ktoś żyje w ponownym związku i nie potrafi udowodnić tego, że pierwszy związek był nieważny, a nie zachowuje wstrzemięźliwości płciowej, to nie jest w stanie łaski uświęcającej, nawet teoretycznie.
    • Prawie-prawnik
      15.03.2017 22:03
      KJ - jednak trochę się mylisz:
      1. "Z tej racji między ochrzczonymi nie może istnieć ważna umowa małżeńska, która tym samym nie byłaby sakramentem." KPK 1055 art. 2 - małżeństwo ochrzczonych (nie tylko między katolikami) jest zawsze sakramentem.
      2. "W grożącym niebezpieczeństwie śmierci, ordynariusz miejsca może swoich podwładnych, gdziekolwiek przebywających, oraz wszystkich pozostających na własnym jego terytorium, dyspensować zarówno od formy obowiązującej przy zawarciu małżeństwa, jak od wszystkich i poszczególnych przeszkód z prawa kościelnego, czy to publicznych czy tajnych, z wyjątkiem przeszkody wypływającej ze święceń prezbiteratu." KPK 1079 art. 1 - tylko w tym jednym konkretnym przypadku można zawrzeć sakrament bez konieczności zachowania formy kanonicznej i to w dodatku za dyspensą ordynariusza.
      3.Dla katolika "Tylko te małżeństwa są ważne, które zostają zawarte wobec asystującego miejscowego ordynariusza albo proboszcza, albo wobec kapłana lub diakona delegowanego przez jednego z nich; a także wobec dwóch świadków, według zasad wyrażonych w następnych kanonach i z uwzględnieniem wyjątków, o których w kan. 144, 1112, § 1, 1116 i 1127, §§ 2-3." KPK 1108 art. 1 - małżeństwo naturalne to sobie możesz zawrzeć jak sobie z ukochanym wylądujesz na bezludnej wyspie. W XXI wielu "niemożność" zawarcia zgodnie z formą kanoniczną przed kapłanem raczej nie występuje - chyba, że sam nie chcesz, ale wtedy to nie przeszkoda, tylko twoje "widzi mi się"...
      A - jak to piszesz - "seks św. Anny ze św. Joachimem nie był grzeszny (choć nie był sakramentalny)" - nie był grzeszny, bo :
      1. nie było jeszcze pojęcia sakramentów (istnieją one z ustanowienia Chrystusa, czyli trochę czasu po ich ślubie)
      2. związek małżeński zawarli zgodnie z kanoniczną formą ich obowiązującą, czyli w swojej religii tj. Judaizmie przed kapłanem żydowskim ;P
      • owieczka_
        16.03.2017 08:15
        Może też być tak, że osoby, które nie mogą udowodnić, że ich małżeństwo było nieważne od początku, popełniają grzech lekki żyjąc w powtórnym związku. Grzeszą w materii poważnej, natomiast przy braku pełnej dobrowolności. Gdyby miały taką możliwość, to pewnie dopełniłyby wszystkich formalności i przyjęłyby sakrament małżeństwa w drugim związku. Jeżeli jednak mogą one przyjmować komunię duchową, to dlaczego nie mogłyby sakramentalnej?
      • KJ
        16.03.2017 09:01
        Sądzę, że nieporozumienie wynika z tego, że dyskutujemy na różne tematy. Ja odnoszę się jedynie - co wyraźnie już zaznaczyłem - do słów ks. Grzegorza. Dyskutujemy - ja przynajmniej - czy istnieje teoretyczna możliwość, że rozwiedziony katolik żyje w związku cywilnym i żyje w łasce. Tak, jest to możliwe. "Prawie-prawniku": zacytowałeś wiele kanonów, ale nie zacytowałeś najważniejszego w tej kwestii, Kan. 1116 §1, pkt. 2. Mówi on o tym, że ochrzczeni mogą ważnie i godziwie zawrzeć ślub nawet przy braku urzędowego świadka, jeśli jest on nieosiągalny przez co najmniej miesiąc. I tutaj jest furtka - jak mi się wydaje - do ważności i sakramentalności takiego małżeństwa. Wszystko zależy od tego, jak będziemy interpretowali słowo "nieosiągalny" i "okoliczności". Wiadomo, że osoba, która w umieniu jest pewna, że jest stanu wolnego - wbrew orzeczeniu sądu biskupiego - nie znajdzie urzędowego świadka, przed którym będzie mogła zawrzeć małżeństwo. Czy wówczas tak zawarty ślub będzie ważny i godziwy? MOŻLIWE. I o tym dyskutujemy: czy istnieje możliwość. Ale dla jasności sytuacji: czy Kościół może uznać ich małżeństwo? NIE. Czy może udzielać im komunii? NIE.
      • Prawie-prawnik
        16.03.2017 09:29
        Problem w tym, że co do sakramentalności nie ma dyskusji - nawet w przypadku, o którym KJ piszesz [chociaż to mglista teoria, żeby w Polsce żaden ksiądz katolicki nie był osiągalny przez miesiąc;) ]. Nawet małżeństwo/consensus, czyli wzajemna zgoda zawarta za dyspensą od formy czy prywatnie w niebezpieczeństwie i niemożności ma skutki sakramentu - jest sakramentem, przynajmniej dla strony ochrzczonej. Nieważność jest wtedy, kiedy mogli zawrzeć zgodnie z formą kanoniczną a nie chcieli - częsty dzisiaj przypadek, bo po "cywilnym" łatwiej się rozejść...
      • sp
        16.03.2017 09:42
        "Nieosiągalny" to nie to samo, co "odmawiający" z powodu przeszkód, czy słusznych wątpliwości. Przykładowo brat i siostra, albo dwójka mężczyzn, mogliby twierdzić, że dla nich również osoba kometentna do asystowania jest "nieosiągalna", co zdecydowanie jasno już tłumaczy intencje kanonu 1116.
      • KJ
        16.03.2017 11:57
        Dlatego piszę: wszystko zależy od interpretacji. Czy nieosiągalny ma być w sensie fizycznym, czy też np. moralnym. A po drugie, jak już pisałem, Pan Bóg nie jest ograniczony sakramentami Kościoła. Więc małżeństwo niekanoniczne może być obdarzone łaską - właśnie na zasadzie małżeństwa naturalnego. I o to się toczy dyskusja.
  • Gość
    15.03.2017 11:59
    Z tego wynika, że za reformy w Kościele biorą się dyletanci i robią więcej szkody niż trzeba. Nie mówiąc już o grzechu, który popełniają. A wszystko przez synod i "Amoris laetitia" , niestety. Zamieszania ciąg dalszy i dalszy i dalszy... a papież nic, milczy zadowolony z adhortacji.
  • Gość
    15.03.2017 12:05
    Bardzo dziękuję. Niech Ci Bóg błogosławi, Księże Grzegorzu.
  • Ania_
    15.03.2017 14:12
    To znaczy, że Komunię Duchową mogą przyjąć np. ludzie przykuci do łóżka, do których nikt nie zaprowadził księdza z Panem Jezusem, albo więzieni prześladowani chrześcijanie, pod warunkiem że są w stanie łaski uświęcającej?
    • Gość
      15.03.2017 14:36
      Dokładnie tak. Albo bliżej - możesz ją przyjąć Ty, będąc w podróży, kiedy nie masz katolickiej świątyni pod ręką - a na przykład codziennie masz pragnienie i praktykę uczestnictwa w Eucharystii.
  • tradycja
    15.03.2017 15:26
    Po co tyle wymyślać. Jedynym rozwiązaniem dla każdego grzesznika jest zerwanie z grzechem.
    • Snajper
      15.03.2017 22:07
      No i dziękuję, proste i pozamiatane :-) Też nie rozumiem tego, nomen omen, rozwodzenia się nad oczywistościami. Samo hasło "Komunia dla rozwiedzionych" jest już męczące. Życie w związku niesakramentalnym to grzech i tyle. Czego my chcemy uczyć dzisiejszą młodzież? I jak ta cała sprawa wygląda na tle małżeństw, które mimo trudności latami walczą o siebie? Skąd te wszystkie wątpliwości wśród księży? Wystarczy zapytać rozwiedzionych - czy modliliście się razem codziennie? No bo jeśli nie to o czym w ogóle mamy rozmawiać? O Komunii? Błagam was...
  • Pytanie
    15.03.2017 18:05
    Łódzcy jezuici? Zaraz, to Ci sami, gdzie działa wspólnota "Mocni w Duchu" i gdzie notorycznie są łamane normy i prawo liturgiczne, gdzie m.in. o. Remigiusz Recław propagował potępioną przez KEP ideę uzdrowienia i międzypokoleniowego? Jeśli tak, to rozumiem i dziękuję za mądry głos księdza Grzegorza.
  • Gość
    15.03.2017 18:27
    Czyli jak jest można czy nie można .? Pytanie bez odpowiedzi jak myślę
  • Piotr-St_Blajerowski-SI
    15.03.2017 23:32
    Bardzo dobrze się stało, że Ks. Strzelczyk precyzyjnie przypomina rozróżnienie między Komunią Świętą pragnienia a samym pragnieniem, by być w łączności z Bogiem. Przydałoby się przypominać ten aspekt w różnych kontekstach, także podobnych do tych, które przez wieki w Kościele były praktykowane, w odniesieniu bynajmniej nie do osób tylko cywilnie związanych. Np. gdy choćby z racji postu eucharystycznego, pomimo tego, że jest on obecnie dużo krótszy, też bywa, że ktoś nie może przystąpić za jego przyczyną do Komunii Św. choć jest w stanie łaski uświęcającej; podobnie gdy nie może ktoś powtórnie w ciągu dnia przyjąć w sposób sakramentalny Komunii Św. bo nie jest od początku Eucharystii obecny...
    Precyzja jednak przydałaby się do końca. Nie wiem na przykład, jak "łódzcy jezuici" praktykują ten moment — i tego podobnie jak ja nie wie zastrzegający się ("na wszelki wypadek, by nie musieć odwoływać"?) ks. Strzelczyk, wyraźnie tę niewiedzę stwierdzający. Jednak w dalszym ciągu wypowiedzi, jeżeli jest wiernie przez p. Dudałę zacytowana: jednak nie używa trybu przypuszczającego" a byłoby to bardziej adekwatne. Bez trybu przypuszczającego, jednak wygląda na atak - i co więcej, nie tylko na ewentualny błąd, ale w ogóle na tę formę duszpasterstwa, która może być bardzo ważnym i dobrym pociągnięciem duszpasterskim. Oczywiście, należałoby przypominać dość często uczestnikom - może nawet za każdym razem - bardzo dobrze uwypuklone przez ks. Strzelczyka rozróżnienie. Jednak, ,gdy podczas Mszy Św. będzie następował moment Komunii Świętej, bo przecież przyjmie Ją chociaż kapłan sprawujący Eucharystię: nie jest doskonałym momentem do chwili adoracji Najświętszego Sakramentu? Zamiast uciekać od konfrontacji z prawdą o obecnym Bogu i sobie "w szybkie pójście dalej": zatrzymać się właśnie na tę chwilę! Kto może - choćby w tak rzadkim w środowisku tylko cywilnie związanych, jak przytoczony przez ks. Strzelczyka, ale jednak możliwym przypadku bycia w stanie Łaski: niech w tym momecnie postara się o to spotkanie Sakramentalne. Z kolei uczestnicy - zapewne zdecydowana większość w tym kontekście - nie mogący przyjąć Komunii Św. "duchowej", czy popełnialiby jakąś zbrodnię w tym momencie adorując Miłosiernego Chrystusa jak w tym momencie mogą, także przedstawiając Mu pragnienie osiągnięcia tej Komunii?
    Myślę, że w tym co piszę widać już, że nie piszę "polemiki dla polemiki" albo jeszcze gorzej, "dla wojny" - tylko dla odnajdywania wspólnie tego, co dobrze. Podobnie więc nasuwa się następna potrzeba doprecyzowania, bo ks. Strzelczyk spostponowawszy tę praktykę zatrzymania się w pragnieniu przed Najświętszym Sakramentem "en bloc", zamiast ukazać walory przestrzegając przed błędem: dalej przechodzi ku czemuś, co złośliwie można nazwać "zostawmy więc te jakieś tam Adoracje - zabierzmy się za inne, lepsze rozwiązanie sprawy, jakim jest doprowadzenie do Komunii Św." No, właśnie, doprecyzuję. Jeżeli ks. Strzelczyk ma tu na uwadze, by pójść ku nawróceniu pełnemu, czyli do rozstania się w tych związkach i powrót do Sakramentalnych Małżeństw, pełna zgoda. Proszę jednak wierzyć, trzeba tu dużo wiary, modlitwy, ofiary; być może - te chwile Adoracji bez możliwości Komunii Św. nawet duchowej mogą być też mocno pomocne. Jeżeli odnosi się ks. Doktor do sytuacji tych właśnie rzadkich, gdy np ktoś nie może udowodnić nieważności małżeństwa - to też zgoda, o ile to możliwe, podczas gdy zostało opisane, że to niemożliwe; jakkolwiek jednak, też "póki co", raczej w sytuacji, gdy ktoś nie żyje w tylko cywilnym związku, Komunia Św. duchowa może być pomocna. Faktycznie też, tu można na bazie nauczania Św. Jana Pawła II, które jest podjęte przez Amoris laetitia, warto rozważyć możliwości w tym nauczaniu przekazane i do ich zastosowania pomóc w razie możliwości. Czy też ks. Strzelczyk ma tu na myśli dorprowadzenie do tej Sakramentalnej Komunii Św "zamiast jakichś Adoracji" u osób cywilnie związanych żyjących w publicznym grzechu? Cóż, faktycznie jest mocny ruch w tzw. Kościele zachodnim ku temu rozwiązaniu, jednak bezsprzecznie jest ono co najmniej "mocno kontrowersyjne i dyskusyjne" — a już na pewno sprzeczne z nauczaniem dotychczasowym, nie tylko Trydentu. Dlatego, zwłaszcza że są liczni, którzy to rozwiązanie "przemycają", trzeba byłoby wyraźnie zaznaczyć, że w tym punkcie przechodzimy do dyskusji nad nową praktyką.
    • KJ
      16.03.2017 09:09
      Jeśli właściwie zrozumiałem artykuł, ks. Grzegorz nie atakuje świeckich żyjących w związkach niesakramentalnych, tylko jezuitów gadających głupoty i taką nieprawdę przekazujących wiernym. Nie można przyjąć komunii - nawet w sensie duchowym - będąc w stanie grzechu ciężkiego. Kropka. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to jest albo ignorantem, albo nie wyznaje wiary katolickiej. Czymś zupełnie innym jest "moment adoracji", opisany przez Księdza. Nikt o nim nie dyskutuje, bo i ci jezuici nie to mieli na myśli. Napisali wyraźnie - "przyjęcie komunii duchowej". Dobrze, że znalazł się ktoś mądry i odważny, kto te błędy sprostował.
      • Piotr-St_Blajerowski-SI
        17.03.2017 00:27
        hm, no obawiam się właśnie, że źle został zrozumiany artykuł, czy też wypowiedź ks. Strzelczyka. Gdyby spokojnie skorzystać z podpowiedzi, które starałem się zawrzeć w moim wpisie, powinno być to łatwiejsze do zauważenia. Najlepszy dowód w Pana/Pani wypowiedzi, bo jednak się poszło już do osądzenia, że ci jezuici, to, jak to zostało ujęte?: głupoty gadają (a w innym wątku ktoś za coś podobnego chwali z kolei dominikanów). Hm. Sam Ks. Strzelczyk wg artykułu wyraźnie stwierdza: "nie wiem, jak to rozumieją jezuici". Zaraz potem - przechodzi jednak do stwierdzeń autorytarnych wypowiadając się o tej praktyce, podczas gdy, skoro chce precyzować, to bardzo dobrze: i powinien używać trybu warunkowego. Bez niego - rykoszetem dostaje cała praktyka. Nie napisałem zaś, że atakuje związki tylko cywilne, ani nawet że wprost atakuje praktykę pomocy ludziom w pragnieniu spotkania z Bogiem - można to ująć, że jednak "rykoszetem" dostaje ta właśnie praktyka, która może być czymś cennym, podczas gdy wypowiedź tego teologa w tym kontekście jest tylko negatywna, jakkolwiek sam przyznaje, że nie jest absurdalne absolutnie mówienie w tym kontekście nawet o Komunii Duchowej. Ba! A zaczynając od troski o precyzję - dochodzi do sformułowań wniosków, które już precyzyjne nie są. Jednak, nie wysuwam zaraz takiego stwierdzenia, jak to źle proponuje, tylko wykazuję, jakie doprecyzowanie jego wniosków, że należy prowadzić tych ludzi: jest godne pochwały a jakie jednak są dyskusyjne i wypadałoby, dbając o precyzję, wyraźnie o tym powiedzieć. Na koniec wezwałem więc, by się i w tej kwestii precyzyjnie wyraził. Co do samego bowiem precyzyjnego wyłożenia sprawy, kiedy jest Komunia Św. Duchowa - uczynił to świetnie i gdyby dalej precyzyjnie się wyraził, pozostałoby świetne. Czy to jezuici czy dominikanie czy inni, gdyby faktycznie twierdzili ludziom, że w tym momencie Mszy Św. o to w klasyczny sposób przyjmują Komunię Duchową, to głupoty by mówili i należy się sprzeciwić. Jeżeli jednak mówią o duchowym pragnieniu, jeżeli dobrze przedstawią różnicę, że tylko niektórzy w takich sytuacjach są w Komunii Św. Duchowej, bo jej podłożem jest łaska uświęcająca a inni z kolei mogą wyrazić duchowe pragnienie dojścia do jedności: to ta praktyka, jeżeli zakładamy, że jest sens prowadzić duszpasterstwo tych ludzi, może być praktyką naprawdę ożywczą, jak na tym napisałem wczoraj. Ks. Strzelczyk tego nie wie, bo sam wskazał, że nie wie, jak to robią jezuici, ja nie wiem - dlatego sensowne jest używanie trybu warunkowego i/albo wskazywanie wyraźne dwutorowości, która jest dobra w takiej praktyce. No i dobre byłoby doprecyzowanie, co to ma znaczyć owo "zamiast tych adoracji doprowadzanie do faktycznej Komunii": czy jest to postulat ściśle w ramach tych praktyk, jakie są dotąd stosowane, czy to jednak jest przemycanie kotrowersyjnych pomysłów, na temat których też można dyskutować, ale byłoby dobrze, by była jasność sytuacji.
      • Gośćsmutna
        17.03.2017 00:53
        U dominikanów nikt nie usiłuje przepchnąć notorycznych grzeszników przez Komunię, więc proszę się tu dominikanami nie podpierać. Do czego zdolni są łódzcy jezuici pokazali trzy lata temu w czasie Triduum.
      • KJ
        17.03.2017 11:00
        Z tekstu wyraźnie wynika, że łódzcy jezuici mówili o komunii duchowej w kontekście duszpasterstwa związków niesakramentalnych. A jest to sprzeczne z doktryną Kościoła i z jakąkolwiek zdrową teologią. Nie mam powodu nie wierzyć red. Dudale, za to mam wiele powodów, by być ostrożnym wobec jezuitów.
        Więc przykro mi, ale co do faktów, to wierzę red. Dudale, nie Księdzu; a co do teologii wierzę ks. Strzelczykowi i swojemu rozumowi, a nie Księdza jezuickiemu wyjaśnieniu przez zaciemnianie.
      • Piotr-St_Blajerowski-SI
        19.03.2017 14:30
        @Gośćsmutna
      • Piotr-St_Blajerowski-SI
        19.03.2017 14:37
        @Gośćsmutna
        Przepraszam, znowu "enter" posłał na serwer, w dodatku już za dużo chyba poziomów odpowiedzi, system nie przyjmuje dalszych. Nie wiem, jak u dominikanów z Łodzi, bo nie jestem z Łodzi, więc napisałem wyraźnie, że to w innym wątku ktoś co. podobnego napisał, w tym kontekście. Czy ta odpowiedź - jak sądzę do mnie - nie była więc zbyt ostra o jakimś "podperaniu się"? Czy też nie za bardzo uwierzyliśmy tym głosom tutaj, że na pewno u jezuitów to tak jest? Nikt nie napisał tu, o ile nie przeoczyłem jakiegoś głosu - że "byłem i widziałem, jezuici faktycznie tak twierdzili".
      • Piotr-St_Blajerowski-SI
        19.03.2017 14:40
        @KJ
        Szanowna Pani! KJ! - albo: Szanowny Panie KJ! - to zresztą akurat przy tej dyskusji nie wnosi różnicy.
        Wierzę, że rzeczywiście Pani/Panu przykro pisać powyższe rzeczy, ale ponieważ mi faktycznie jest przykro, że nie dochodzimy do porozumienia nawet tam, gdzie są fakty, bo uprzedzenia i wiary przeszkadzają - to dodam, by już mieć pewność, że wyrażam istniejcą moją przykrość a nie wirtulną: więc mnie jest przykro ciut więcej niż Pani/Panu.
      • Piotr-St_Blajerowski-SI
        19.03.2017 15:02
        @KJ c.d.
        Niestety, mam podstawy stawiać pytania o dobrą wolę i uczciwość w rozmowie co do głosów KJ. Dyskusja nasza na początku toczyła się wokół tego, że stwierdzono, iż jezuici łódzcy robią coś złego w praktyce duszpasterskiej - więc sprytnie manipulacyjnym zabiegiem jest pisać "z tekstu wyraźnie wynika, że jezuici mówili o komunii duchowej w kontekście duszpasterstwa niesakramentalnych". Zresztą - nawet tak ujęte, zbrodnią nie jest i nie zmieni tego opinia KJ. Jeżeli tak wierzymy Ks. Strzelczykowi, to proszę konswkentnie zobaczyć, że wprost mówi i on, iż takie wypadki są możliwe, że ktoś jest w tym środowisku zdolny przyjąć Komunię Św. duchową. Powinno to być więc wystarczające nawet dla kogoś, kto osądza rzeczy wg "swojej wiary ks. Strzelczykowi". Cóż, ponieważ i ja szanuję red. Dudałę, to mam zaufanie do jego tekstów, podobnie i jakieś zaufanie mam do depesz KAIu, więc nawet mógłbym powiedzieć, że "wierzę Pani/Panu KJ, który ma wiarę dla p. Dudały i wierzy w to, co napisał p Dudała, który z kolei wierzy w to, co napisał KAI" - ale na tyle mam przy tym rozumu, że nie będę wydawał kategorycznych opinii, co się wydarzyło, tylko z zastrzeżeniem w stylu "o ile gdzieś po drodze nie nastąpiło przekłamanie". Od samego zresztą początku chodzi mi m.in. o to właśnie: by mieć trochę rozumu i rozumnie a nie wg uprzedzeń posługiwać się ostrożnością w sądach a przy okazji raczej wspierać duszpasterstwo niż mu szkodzić, szczególnie w imię "świętych oburzeń", zwłaszcza zaś co do faktów nie pewnych, być może wyimaginowanych. Wszakże tego nie zauważą ci, którzy kierują się uprzedzeniami i nawet np, "podsumują, że to jezuickie mętne tłumaczenia": gdy wprost stwierdzam, że głupotą byłoby, gdyby faktycznie ktokolwiek, czy jezuici czy inni, moment pragnienia Eucharysti wmawiali ludziom, że jest stricte Komunią Św. duchową. No, cóż, takie życie. Niemniej szkoda czasu na dyskusję, która dyskują nie jest, bo ktoś bardziej kieruje się swoimi "uwierzeniami temu, co mówią" i uprzedzeniami, odrzucając analizę tego, co ma napisane przed przysłowiowym nosem — a być może także kocha zachwycać się możliwością informowania o tym.
  • wowras
    16.03.2017 10:39
    Jakie to faryzejskie: tyle warunków, wymogów, okoliczności łagodzących, sprzyjających aby "zjeść" sakramentalny znak Bożej obecności. Ja nie mam z tym problemu. Przyjmuję Ciało mojego Pana wtedy ja jestem gotów i nie wikłam się w żadne nakazy/zakazy/wolno mi nie wolno/ktoś pozwala/ktoś zakazuje jakby to od czynników zewn. zależało czy mogę spotkać się z moim Bogiem w takiej formie (dodać trzeba jednej z wielu). Wydaje mi się że najbardziej śmieszny jest zakaz związany z postem eucharystycznym, czy też obecnością na określonym procencie liturgii. Uleganie takim regułom dowodzi ze może jest się religijnym (zgodnym z regułami obrzędu) ale czy jest się uduchowionym/wierzącym? A czy ta sakramentalna forma jest lepsza od innych? to pytanie do ks. Doktora i forumowiczów. pozdrawiam
    • Magda
      18.03.2017 23:14
      Wowras, uwazasz, ze mozna sie spozniac na Msze sw., bo jakas czesc Mszy sw. jest mniej wazna? Na wazne uroczystosci tez sie spozniasz i pchasz do pierwszego rzedu i do stolu, bo wazne, ze wogole przyszedles?? Post eucharystyczny jest dla ciebie smiesznostka? Traktujesz powaznie Pana Jezusa? Spowiedz sakramentalna jest dla ciebie wazna, czy uwazasz, ze to tez przezytek, wystarczy pod drzewkiem zrobic rachunek sumienia? Zydzi przed modlitwa myja zeby, nic nie jedza, zeby Slowo Boze bylo wymawiane z szacunkiem, a ty chcesz Najswietsze Cialo Panskie przyjac po obfitym posilku? Moze jeszcze po piwku i golonce, albo czyms mocniejszym? Te nakazy i zakazy nie sa od " czapy" wymyslone, tylko przemyslane, zeby godnie uczestniczyc w Eucharystii i nie traktowac Jej po macoszemu, a wrazliwosc na sprawy duchowe pomaga nam dostrzec ich sens.
      • wowras
        20.03.2017 12:36
        1. co do spóźniania - wszystko zależy od motywacji - jeśli spóźniasz się, bo nie da się inaczej (nie wszystko zależy od ciebie) to nie można być w tej sytuacji więźniem zasad oczywiście nie chodzi o lekceważenie wynikają np z braku wychowania :)2.
      • wowras
        20.03.2017 12:43
        2. Najważniejsza jest Komunia św - sakrament Eucharystii - reszta jest tylko/aż dodatkiem :)
        3. co ma post Eucharystyczny do poważnego traktowania Jezusa? Czy on źle będzie się czuł w moim wnętrzu bo "spotka" się z ogórkiem z obiadu? Proszę Cię, szanuję względy kulturowe, ale umówmy się - to są kwestie naprawdę drugorzędne w stosunku do możliwości spożycia Ciała Pana; choć możemy długo rozmawiać nad wyższością spożywania Ciała od skąpania się (pławienia się) w Duchu Św ...
        3. Nie mam nic do spowiedzi sakramentalnej :) sam korzystam, choć możemy tu również długo dyskutować nad jej wyższością od spowiedzi powszechnej podczas liturgii :). Oprócz łaski (która w spowiedzi powszechnej również ma miejsce) traktuję spowiedź uszną jako element terapeytyczny - jak najbardziej pożądany :)
      • wowras
        20.03.2017 12:44
        Reasumując: wiem że nakazy/zakazy są przemyślane, ale niestety zabijają ludzką dynamikę, ludzką różnorodność wciskając wszystkich w identyczne ramy, tak dla porządku. Tylko czy tu o porządek chodzi?
  • JAWA25
    16.03.2017 13:08
    a Ewangelia mówi coś na ten temat?
  • Hubal
    16.03.2017 19:43
    Moim zdaniem nauka Pana Jezusa i jego Apostołów w Ewangelii mówi, że tam, gdzie jest Miłość tam jest Bóg, tam, gdzie Jej nie ma - nie ma Boga, jest zły duch. Tutaj cytat: " Bóg jest Miłością, kto trwa w Miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim". Jeżeli mąż w związku sakramentalnym znęca się, czy to psychicznie, czy fizycznie i trwa to wiele lat aż do upadku godności i zdrowia, gdzie kobiety często trafiają do szpitali - pobicia, depresje, nerwice, paraliże, itp., to gdzie tu mowa o Miłości ! Jeżeli w tej pokrzywdzonej kobiecie - małżonce wygasa uczucie do męża nie ma już Miłości, pozostaje uraz psychiczny, odpychający, nieakceptujący swego oprawcy a tam, gdzie nie ma Miłości - nie ma Boga. Nie ma Miłości a jedynie ból i zło rozpętane do granic możliwości. Te kobiety by powrócić do zdrowia muszą odejść od takiego złego człowieka i często poznają drugiego partnera, bardzo często religijnego, w którym w końcu mają oparcie i powracają do zdrowia. Jednak to nie wszystko ich ból się nie kończy - są na banicji Kościoła, posiadają pragnienia by uczestniczyć w Eucharystii jak przystało na sponiewieranego Chrześcijanina ale Kościół mówi tym osobom NIE ! Mają żyć w tzw. białym związku, ale niestety się nie da, bo to nie siostry zakonne żyjące w celibacie, a istoty stworzone na Obraz i Podobieństwo Boże. Zarzuca się tym istotom człowieczym życie w permanentnym, ciągłym, nie wybaczalnym grzechu. Swoich drugich partnerów miłują, nie zdradzają, są dobrymi żonami i matkami, pracują i uczestniczą w życiu religijnym, ale co to za życie, jeśli nie mogą karmić się ciałem i krwią nasze Stwórcy Pana Boga, Jezusa Chrystusa, w Duchu Świętym. Na szczęście pozostaje im MIŁOŚĆ a do pełnie szczęścia tu na ziemii EUCHARYSTIA a w niebie śmiem przypuszczać, że ZBAWIENIE za to co te Chrześcijanki tu na ziemii musiały wycierpieć ze strony swoich najbliższych.
    • KJ
      16.03.2017 21:16
      Powiem Ci wprost: jesteś chrześcijaninem wyznania prawosławnego. Oni tak wierzą. To nie jest wiara katolicka. Masz zatem dwa wyjścia: porozmawiać z mądrym księdzem i nawrócić się (meta-noia) na wiarę Kościoła katolickiego, albo dokonać oficjalnego przejścia do któregoś z Kościołów prawosławnych.
    • Gość
      16.03.2017 21:26
      Hubal, nie uprawiaj demagogii! Nikt nie zmusza kobiet do życia z psychopatą, który je maltretuje!. Można z takiego związku odejść i złożyć do sądu biskupiego wniosek o stwierdzenie nieważności małżeństwa i na 100% sąd wyda takie orzeczenie. Wówczas jest możliwość zawarcia nowego związku małżeńskiego, sakramentalnego w Kościele.
      Ludzie, czemu piszecie takie bzdury?
    • GośćSmutna
      17.03.2017 00:55
      Mylisz pojęcia, miłość to nie uczucie.
    • Gość
      17.03.2017 20:25
      "to nie siostry zakonne żyjące w celibacie, a istoty stworzone na Obraz i Podobieństwo Boże". Brak precyzji. Z powodu emocjonalnego pisania? Siostry zakonne też są stworzone na obraz i podobieństwo Boże, jak każdy człowiek. Po drugie, czemu tylko o kobietach piszesz? Mężczyźni też doznają przemocy domowej.
      • Hubal
        18.03.2017 23:12
        Siostry zakonne maja tą laskę, że chcą żyć tu na ziemskim padole bez mężczyzny i serce i duszę oddają Panu Bogu a dokładnie Panu Jezusowi bo był człowiekiem i synem Bożym i jest im bardzo bliski duchowo. Podobnie jest zakonnikami, którzy wybierają taka drogę,to sie nazywa - powołanie. Nie wymagajmy od nas zwykłych ludzi takiego powołania. Zycie w rodzinie jest powołaniem o wiele bardziej zbawczym i podstawowym w strategii chrześcijańskiej. Pierwszy cud Pana Jezusa nawiązywał do małżeństwa a jeżeli do małżeństwa to i co za tym idzie do Rodziny. Pan Jezus był w Rodzinie i zaakcentował Ją w Kanie Galilejskiej. Reasumując Miłość i Rodzina w duchu Bożym to jest powołanie. Powołaniem nie jest małżeństwo, gdzie mąż, czy żona znęca się i zadaje jej cierpienia. Pismo Święte uczy nas, że mamy takich ludzi unikać, nie przystawać z nimi. Generalnie mamy unikać złego.
      • Hubal
        18.03.2017 23:16
        Siostry zakonne maja tą Łaskę, że chcą żyć tu na ziemskim padole bez mężczyzny i serce i duszę oddają Panu Bogu a dokładnie Panu Jezusowi bo był człowiekiem i synem Bożym i to ciało jest im bardzo bliskie duchowo. Podobnie jest księżmi, zakonnikami, którzy wybierają taką drogę,to sie nazywa - powołanie. Nie wymagajmy od nas zwykłych ludzi takiego powołania. Życie w rodzinie jest powołaniem o wiele bardziej zbawczym i podstawowym w strategii chrześcijańskiej. Pierwszy cud Pana Jezusa nawiązywał do małżeństwa a jeżeli do małżeństwa to i co za tym idzie do Rodziny. Pan Jezus był w Rodzinie i zaakcentował Ją w Kanie Galilejskiej. Reasumując Miłość i Rodzina w duchu Bożym to jest powołanie. Powołaniem nie jest małżeństwo, gdzie mąż, czy żona znęca się i zadaje jej cierpienia. Pismo Święte uczy nas, że mamy takich ludzi unikać, nie przystawać z nimi. Generalnie mamy unikać złego.
  • Hubal
    17.03.2017 08:25
    Nie uprawiam demagogii jak piszesz. Mówię jak jest w życiu a ty Gość udajesz, że tak nie jest. Te kobiety trwają do pewnego czasu w takich związkach i jest ich bardzo dużo w skali związków sakramentalnych. Spotykają się z potępieniem ze strony Kościoła i często walczą o rozwód Kościelny latami i bezskutecznie. Wystarczy na Sądzie zapewnienia mobera, oprawcy, że ten ja kocha co w rzeczy samej jest obłudą i kłamstwem, oszustwem dającym mu nadal uprawnienia męża sakramentalnego. I tak o to ta osoba znęcająca sie np. psychicznie usprawiedliwiona przez Kościół korzysta z Eucharystii a ta pokrzywdzona, doświadczona cierpieniem ma zakaz i prawie ekskomunikę - bo tak niektórzy Bracia i Siosty Kościoła Katolickiego traktują takich Chrześcijan. Ci Chrześcijanie jednak są i to w całkiem sporej liczbie a my wręcz się nad nimi pastwimy i zadajemy kolejne cierpienia. Jest to dla nich pewnego rodzaju Droga Krzyżowa. Kościół w większości w tej sprawie odgrywa rolę Piłata a mober, oprawca to Barabasz.
    • Nie krec
      18.03.2017 23:26
      Nie ma rozwodow w KK, nikt kobiet nie zmusza do poslubienia psychopatow. Manipulujesz. Problemem nie jest Kosciol, a niedojrzali ludzie, nieodpowiedzialni i czesto niemoralnie postepujacy. Najpierw seks, ciaza, zeby pierwsza wyjsc za maz przed kolezankami, a o obowiazkach malzenskich, pracy nad soba, umiejetnosci zycia w malzenstwie zero wiedzy i swiadomosci. Potem jest placz i obarczanie wina Kosciola, ze taki niedobry, ale nauki przedmalzenskie i okres narzeczenstwa to byl zmarnowany. W domach rodzinnych tez nie ma czesto dobrego przykladu, za to jest narzekanie na ksiezy, wytykanie palcami i demoralizacja dzieci. Do Komunii sw.taki psychol tez nie pojdzie, bo trzeba isc do spowiedzi , a jesli nawet by poszedl, to z braku zalu i postanowienia poprawy nie dostanie rozgrzeszenia. Tam wiec nie pisz glupot, bo ludziom milosci Kosciol nie zabrania, ale tobie nie o milosc chodzi tylko o wspolzycie, a to Pan Jezus wyraznie zarezerwowal dla malzonkow, a nie dla niezameznych, czy cudzoloznikow.
  • Hubal
    19.03.2017 08:41
    Do Nie krec. W takim razie zostawmy sprawę znęcania w małżeństwie. Podam ci prostszy przykład co ma zrobić kobieta, czy mężczyzna, który jest zdradzany, zdradzana przez swojego sakramentalnego partnera. Mowa o nierządzie z obca kobietą, czy mężczyzną. Co ma zrobić taka osoba ma dalej tkwić w tym związku, gdzie nie ma Miłości a jest nierząd? Tak więc są źli rozwodnicy i dobrzy - jak to się mówi Bogu ducha winni. Chcesz tych dobrych nazwać grzesznikami? Tylko nie mów, że maja żyć do końca życia w celibacie , w tak zwanych białych związkach bo już mówiłem, że to nie siostry zakonne, czy zakonnicy, którzy świadomie wybrali taką drogę zgodnie ze swoim powołaniem.
  • Hubal
    19.03.2017 09:00
    Mt 5;32 : " A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa. (Biblia Tysiąclecia). Tutaj nauka mówi, że to osoba zdradzona decyduje, czy chce być w tym związku bo jest jeszcze Miłość i przebaczenie, czy nie chcę bo nie ma Miłości. Tam, gdzie nie mam Miłości - nie ma Boga. Taki związek jest nieważny jeśli osoba zdradzona o tym zdecyduje i nie kocha a wręcz ma wstręt to swojego byłego męża. Czy można żyć z człowiekiem, którego się nie kocha? Czy taki mężczyzna, czy kobieta mają tkwić w chorym związku, gdzie jest np. znęcanie i zdrada? Czy Ci młodzi często ludzie doświadczeni przez złego męża, czy żonę maja iść do zakonu, skoro maja powołanie do Rodziny?
    • wołający na puszczy
      19.03.2017 13:35
      Masz rację,bo nie tylko w Mt 5: 32 ale także w Mt 19 : 9 jest wymieniony ten wyjątek, w którym osoba zdradzona ma prawo oddalić małżonka(wtedy list rozwodowy !) . Nierząd to niezgodne z wolą właściciela zarządzenie jego dobrem lub mieniem- żona jest własnością męża i na odwrót ,mąż własnością żony.Tedy nie maja oni wolności rozporządzania własnym ciałem poza małżeństwem.Gdy to naruszą ,mamy" wypadek nierządu" ,a nie tak jak potocznie rozumie się w powiązaniu z prostytucją. I słusznie powiedziałeś ,że to osoba zdradzona ma prawo zdecydować ,czy chce pozostać z tym człowiekiem czy tez nie .Jej wybór oddalenia małżonka powinien usankcjonować kościół, co powinno skutkować zdolnością do zawarcia nowego małżeństwa.Natomiast stronie zdradzającej powinna być zadana pokuta i kwarantanna, po których może próbować wrócić do przebaczenia(także skrzywdzonego małżonka ) i łaski uświęcającej, a co z tym idzie do odzyskania zdolności do zawarcia nowego małżeństwa.Proteza logiczna i prawna w postaci stwierdzeń o nieważnie zawartym małżeństwie, to swoisty wehikuł czasu lub jak kto woli obłuda.Czemu ?. Jeśli ktoś nie wie czemu , to niech powie dzieciom z takiego małżeństwa, iż są dziećmi z nieprawego łoża(tak potocznie i kolegialnie). Zrozumiałe jest już od dawna dla mnie ,czemu to na ten temat w kościele jest czytana Ewangelia wg. św. Marka .Bo Marek pomija ten wyjątek. Pokolenia skrzywdzonych ludzi potoki z powodu mylnego odczytania nauki Jezusa nie da się naprawić ekwilibrystyką logiczną na protezie.Trzeba się do błędu przyznać bo jak gr4zesznik ma to czynić przed konfesjonałem jeśli już w świetle postrzega taką obłudę Magisterium Kościoła..
  • Hubal
    19.03.2017 09:27
    O co chodzi w Cudzołóstwie. W prostym rozumowaniu chodzi o fizyczną zdradę ale w rzeczywistości chodzi o MIŁOŚĆ ! Cytat z Ewangelii : "Bóg jest Miłością, kto trwa w Miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim". Mamy do czynienia ze zdradą Miłości, a więc samego Boga. Bóg uczy, przestrzega i mówi do nas : Jak zdradzisz swoją ulubienicę dla nierządu to zdradzasz ją, zadajesz jej, jemu cierpienie ale przede wszystkim zdradzasz Miłość - Mnie Boga ! Dlatego Pan Bóg w 6 przykazaniu ujmuje tak niezwykle ważną sprawę niezbędną dla zbawienia - chodzi o zdradę MIŁOŚCI, SAMEGO BOGA ! Reasumując w bardzo wielu związkach z różnych powodów nie ma Miłości - te związki zawarte w pośpiechu, dla porządku społecznego, bo wypada, bo dziecko, bo tamto, czy tamto, jest znęcanie, jest zdrada i brakuje w tych związkach fundamentu w postaci MIŁOŚCI - są nieważne z Bożego Prawa. Są jednak ważne w naszym ziemskim prawie, gdzie Sądy Biskupie decydują a często tam, gdzie należy niestety nie decydują, czy dane małżeństwo jest ważne, czy jest nieważne. Z tąd mamy problem, czy chrześcijanin pragnący przyjmować Ciało Jezusa Chrystusa może się im karmić, czy nie może? Czy możemy tym dobrym rozwodnikom, którzy nie złamali przykazania Miłości, nie zdradzili a jednocześnie z godnie ze swoim powołaniem do Rodziny wybrali słuszną drogę z nowym religijnym piastującym Miłość partnerem, zabronić Eucharystii?
  • Hubal
    19.03.2017 17:42
    Wszelkie niemoralne zachowania seksualne. W Starym Testamencie chodzi o takie czyny nierządne, jak uwiedzenie, gwałt, sodomia, pewne formy kazirodztwa, prostytucja (uprawiana przez kobiety i mężczyzn) i kontakty homoseksualne (por. Kpł 18; 19,20-22.29; 20,10-21). Szczególny grzech nierządu, jako że związany z małżeństwem, czyli cudzołóstwo, uważano za cięższy od pozostałych i dlatego podlegał odrębnej grupie praw.
    W Nowym Testamencie niemal każda forma niewłaściwych zachowań seksualnych (tzn. aktywność seksualna poza małżeństwem) uznawano za rozpustę czy „niemoralność" (por 1 Kor 6,9; 2 Kor 12,21; Ef 5,5; Kol 3,5; 1 Tes 4,3; 1 Tm 1,10; Hbr 13,4; Jud 7). Reasumując bardziej mi chodziło o te formy niż o to, że żona jest własnością mężom i na odwrót. Takie myślenie właśnie prowadzi do błędów, gdzie przeważnie mężczyźni zniewalają swoje żony. Interpretacja że żona jest własnością męża jest powodem wielu cierpień istnień ludzkich na całym świecie. Tak więc taka interpretacja nie ma nic wspólnego z Miłością a więc i nie ma nic wspólnego z Bogiem bo Bóg jest Miłością.
  • Hubal
    19.03.2017 20:08
    Do "wołający na puszczy". "Żona jest własnością męża i odwrotnie" - w pewnym sensie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem, gdyż wg. zamysłu Bożego to jedno ciało, które się zawiązało z Miłości. Bóg jest Miłością co Bóg złączył, niech człowiek nie warzy się rozdzielać. Jest jednak Ale. Nie można myśleć i mówić o ograniczeniu wolności, gdzie mąż dosłownie uważa, że żona, kobieta jest jego własnością. Takie przedmiotowe traktowanie nie ma nic wspólnego z Miłością. Prowadzi do zniewolenia a więc do nierządu. Tego nierządu dopuszcza się ten, który myśli, że żona jest jego własnością.
    • wołający na puszczy
      19.03.2017 22:25
      Ja nie wymyśliłem jak powiadasz " zniewolenia" w przedmiocie miłości , gdyż ta jest domeną serc.Kontrakt (precyzyjne określenie umowy)ślubny opiewa na lojalność cielesną i tutaj nie ma wolności pod groźba zerwania umowy.Natomiast ciężar bezpodstawnie nałożony na zdradzonego małżonka przez prawo kanoniczne ,zabrania mu skorzystania z możliwości zerwania tej umowy.A Chrystus nie zamknął go we więzieniu sumienia lecz zrobili to nadgorliwi słudzy. Tam gdzie nie ma tej lojalności , jest zdrada. A to że żona jest własnością męża a maż zony, to nie "nierząd" jak twierdzisz, lecz prawda biblijna i katechetyczna..Oto stąd : " Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! 22 Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, 23 bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. 24 Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. 25 Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, 26 aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, 27 aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. 28 Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. 29 Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, 30 bo jesteśmy członkami Jego Ciała. 31 Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. 32 Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. 33 W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża! ". W podsumowaniu cytuję za katolickim periodykiem :" Małżonkowie od momentu zawarcia małżeństwa stanowią jedność: „Pierwszym i bezpośrednim skutkiem małżeństwa jest więź małżeńska, komunia dwojga” (Familiaris consortio,13). Jak wielka to tajemnica – moje „ja” i twoje „ty” tworzy „my”. Odtąd przez życie idziemy wspólnie, połączeni jarzmem miłości. Żona jest cała męża, a mąż całkowicie należy do żony – nie do matki lub ojca, ale do żony.
      Można sobie w tym momencie zadać pytanie: jak można oddać siebie drugiemu? Otóż Ten, do którego należy wszelkie ojcostwo na niebie i ziemi, daje nam to prawo. Dlatego małżonkowie mogą powtórzyć słowa Pieśni nad Pieśniami: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”. Symbolem związania, świadectwem, że tych dwoje należy do siebie, są obrączki ślubne.".
  • Hubal
    20.03.2017 20:43
    Nie jestem teologiem, dlatego nie wiem kto na przestrzeni dziejów przekręcił tę naukę Jezusa by stwierdzić w Ewangelii, że żona ma być bezwzględnie poddana mężowi, a mąż to kto jakiś Bóg ziemski? To, że słowa w różnych miejscach Ewangelii zmieniały się i zmieniają się nadal na przestrzeni dziejów to wiadomo, bynajmniej ja to sprawdziłem. Mam kilka różnych wydań Pism Świętych wydanych na przestrzeni ostatnich 100 lat i nie jestem gołosłowny. Generalnie tłumaczą sobie jak chcą a my to czytamy - ja dodatkowo porównuje z innymi tekstami. Powracając jednak do męża i żony - Pan Jezus, gdyby żył z nami dzisiaj jestem o tym przekonany powiedziałby, że mąż jest równy żonie a ewangelicznym szowinistom powiedziałby do widzenia, Panom już dziękujemy.
  • Hubal
    20.03.2017 21:24
    Moim zdaniem cytaty w Piśmie Świętym dot. przewagi męża nad żoną są zaczerpnięte bardziej z Judaizmu oraz z Islamu i absolutnie nie pasują do Chrześcijaństwa. Takie cnoty jak Mądrość, Sprawiedliwość, Roztropność, Odwaga, Macierzyństwo, czy Zdolność do Głoszenia Słowa Bożego i inne, są Łaską Bożą i nie są zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Mężczyźni nie rodzą się z tymi cnotami, oni je nabywają pod warunkiem, że będą potrafić współpracować z Łaską Bożą. W Chrześcijaństwie nie ma monopolu dla mężczyzny - męża. Związek kobiety i mężczyzny musi być zawarty na równych prawach, wówczas mamy do czynienia z Chrześcijaństwem.
    • Mariusz
      28.04.2019 14:21
      Widzę, że naprawdę dobrze sprawdzasz to o czym piszesz, skoro twirdzisz, że autorzy Ewangelii czerpali z islamu, którego twórca narodził się 600 lat po Chrystusie, a księgi, o których piszesz zostały zebrane w jedno 300 lat przed tymże Mahometem...

      Chylę czoła przed światłym umysłem.
    • Mariusz
      28.04.2019 14:24
      Trudno nie zgodzić się z tym, że wymienione cnoty nie są zarezerwowane dla mężczyzn. Szczególnie MACIERZYŃSTWO, które żadną miarą nie jest cnotą...
  • Hubal
    22.03.2017 20:24
    Czy ktoś jest na tym forum by porozmawiać o dobrych i złych rozwodnikach? Zapraszam do dyskusji.
  • nieposłuszny
    24.01.2018 03:07
    Cyt.: "Ze względu na to, że przez długi czas nie będę miał dostępu do komunii, wzbudzam pragnienie i przez nie Chrystus staje się we mnie obecny łaską sakramentalną bez znaku sakramentalnego." Dowiaduję się więc, że jako "niesakramentalny"- mam zakaz takiego pragnienia ? Ale nie wiedziałem o tym wcześniej i jednak miałem takie pragnienie. Co więcej, miłosierny Jezus odpowiedział na moje pragnienie i przyszedł do mnie. Kto jest winien zlamania tego zakazu ? Ja chyba nie, ponieważ nie byłem świadomy tego prawa. Czyżby Jezus ? To nie jest zmyślona historia, to zdarzyło się naprawdę i trwa nadal. Teraz już wiem, ale wolę dołożyć jeszcze jeden grzech za nieposłuszeństwo niż powiedzieć: już nie przychodź do mnie Panie.
    • już po gwarancji
      02.08.2018 16:38
      św. Jan od Krzyża pisał, żeby gdy na modlitwie będziemy wyobrażali sobie Boga uciekać przed tym, gdyż jest to ograniczanie Boga do naszego rozumu, a chodzi by poznawać Boga w pełni, dlatego zachęcam do modlitwy biedaczka, który na pytanie św. Jana Marii Vianeya :jak się modlisz" odpowiedział "Ja patrze się na Niego, On patrzy się na mnie"
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg