Dziewczyny, kiedy spotka Was taka sytuacja, przynajmniej dodatkowe USG u innego ginekologa. Za dużo znam osób, które po 1 opinii ginekologa szły na zabieg
Lekarze niestety bardzo często podchodzą do tematu poronienia mechanicznie, czasem wpędzając przez to kobietę w jeszcze gorsze samopoczucie. O ile nie dochodzi do poronienia z porodem, ale diagnoza mówi o ciąży obumarłej - koniecznie trzeba iść do przynajmniej jeszcze jednego lekarza, KTG, USG - co się da.
KTG może wtedy już było, ale przecież nie w powiatowym szpitalu, a o USG czytało się jako o cudzie techniki funkcjonującym gdzieś tam w cywilizowanych krajach.
Tak sobie pomyślałam, że może ta Pani przeczyta nasze komentarze... Pani Franciszko, wiele kobiet powinno brać z Pani przykład! Lekarze również! Wzruszyłam się czytając tę historię... Życzę dużo zdrowia i Błogosławieństwa Bożego!
znam przypadek, jak lekarz namawiał na zabieg i zapowiedział, że dziecko ma ciężkie wady rozwojowe, dziecko urodziło się jako wcześniak, ale zdrowia i rozwinięcia inni by mogli zazdrościć
Mnie chcieli usunąć, ponieważ "pani nie potrzebuje drugiego dziecka zaraz po pierwszym". Matka się nie zgodziła i się urodziłem. I żałuję, choć wiem, że jeśli znajdę w sobie tyle siły, by opuścić ten kraj, w którym ateista-komunista jeździł w jednym papamobile z katolikiem kryjącym pedofili, będzie lepiej;) Byleby z dala od katolickiego "miłosierdzia" i lewicowej "wrażliwości".
To był 11 tydzień. Pojawiło się plamienie. Wizyta u lekarza i od razu skierowanie do szpitala. USG i diagnoza. Martwa ciąża. Potem godziny czekania w łóżku... Wieczorem wzięto mnie do gabinetu zabiegowego. Która to pani ciąża? - czwarta. To jaki jest pani stosunek do tej ciąży? - panie doktorze nie rozumiem tego pytania? No, mamy ratować, czy nie. Burza myśli w głowie. Jak to "ratować" skoro kilka godzin wcześniej usłyszałam, że dziecko nie żyje. Zostawmy niech się samo ... skoro tak. I znowu wróciłam na salę. W środku nocy obudziłam się z bólu. Czułam, że jest mi wokół brzucha ciepło i mokro. Obudziłam koleżankę, która leżała obok. Zapaliła światło. Leżałam w kałuży krwi. Na własnych nogach doszłam do gabinetu. Bez znieczulenia. Wszystko słyszałam, wszystko widziałam. Lekarz oburzony, że obudzono go o 3 w nocy. I znowu na salę. To było straszne. Nikt ze mną nie rozmawiał, nikt nie powiedział dobrego słowa. Tak po prostu. I na drugi dzień do domu. Dopiero przy wypisie inny lekarz przypisał mi leki uspokajające, porozmawiał ze mną i powiedział, że dziecko na pewno dołączyło już do Aniołów w niebie. To był rok 1998.
O ile nie dochodzi do poronienia z porodem, ale diagnoza mówi o ciąży obumarłej - koniecznie trzeba iść do przynajmniej jeszcze jednego lekarza, KTG, USG - co się da.
Matka się nie zgodziła i się urodziłem.
I żałuję, choć wiem, że jeśli znajdę w sobie tyle siły, by opuścić ten kraj, w którym ateista-komunista jeździł w jednym papamobile z katolikiem kryjącym pedofili, będzie lepiej;)
Byleby z dala od katolickiego "miłosierdzia" i lewicowej "wrażliwości".
Zostawmy niech się samo ... skoro tak. I znowu wróciłam na salę. W środku nocy obudziłam się z bólu. Czułam, że jest mi wokół brzucha ciepło i mokro. Obudziłam koleżankę, która leżała obok. Zapaliła światło. Leżałam w kałuży krwi. Na własnych nogach doszłam do gabinetu. Bez znieczulenia. Wszystko słyszałam, wszystko widziałam. Lekarz oburzony, że obudzono go o 3 w nocy. I znowu na salę. To było straszne. Nikt ze mną nie rozmawiał, nikt nie powiedział dobrego słowa. Tak po prostu. I na drugi dzień do domu. Dopiero przy wypisie inny lekarz przypisał mi leki uspokajające, porozmawiał ze mną i powiedział, że dziecko na pewno dołączyło już do Aniołów w niebie.
To był rok 1998.