• NN
    02.05.2013 12:15
    zeby bylo uczciwie prosze zwrocic jeszcze uwage na to co robi proboszcz jeden z drugim:
    zawsze jest to okazja do wyciagniecia reki po pieniadze, dac zarobic rodzinie i znajomym proboszcza, ktory nie przyjmuje do wiadomosci, ze koscioł moze przystroic ktos inny i duzo taniej niz jego znajomi, ze ofiara na msze to blisko polowa zebranych pieniedzy itd. Wiec autorka niech wroci troche do rzeczywistosci.
    • ka
      02.05.2013 13:58
      No właśnie. Quady może mało kto ma (bo mało kogo na to stać), ale komercja kwitnie. Dlatego, że nie ma jej kto przywracać: te osławione 90 % katolików w kościele bywa tylko z koszyczkiem.
    • komentarz
      02.05.2013 14:43
      Choć lubię p. Agatkę (na prawdę!), zgodzę się z @NN, że nie jest w tej rzeczywistości jaka jest.
      W artykule p. Wojtka Teistera "Apostazja rujnuje gospodarkę" napisałem pod moim nickiem o m.in. tradycji komunii, z której niewiele pozostało sacrum, bowiem skomercjalizowała się, jak inne święta kościelne. Opisałem to na przykładzie komunii córki bratanicy, choc wszystko zostało zachowane jak należy, jeśli chodzi o elementy tej uroczystości. Moge tylko dodać, że nawet został zamówiony tort w kształcie otwartej Biblii, z pełną dekoracją. Cóz, kiedy sacrum, to prawdziwe, znane z mojego dzieciństwa w komunie, nie było obecne.
      Co do stwierdzenia o "rewolucji" w komunii, wynika to z psychologicznego nastawienia Autorki, bowiem z pewnością więcej się obraca w środowiskach religijnych, stąd jej takie stwierdzenie.
      Na pewno ma kontakty z innymi środowiskami, nazwę je - mniej religijnymi, co nie oznacza, że tam nagle nastąpił powrót do starej praktyki komunijnej. Poza tym środowisko, region, gdzie przywiązanie do tradycji jest nadal silne też ma wpływ na komunię. Natomiast duże miasta, jak moja Warszawa z kultywowaniem religijnym ma niewiele wspólnego.
      Pozdrawiam p. Agatkę serdecznie :-)
      Tak przy okazji dzisiejszego święta flagi, ściągnąłem sobie swego czasu wskaźnik do myszy z powiewającą polską flagą, łopocze mi aż miło.
  • m59
    02.05.2013 12:47
    Pieprzenie....
  • Max
    02.05.2013 14:28
    W mojej parafii kościół dekorują rodzice i od nich zależy na ile zbierają się na wszystkie sprawy związane z uroczystością. Zawsze powołana jest trójka rodziców, którzy "trzymają kasę" i decydują o wszystkim. Ks. proboszcz uczula rodziców na religijny charakter I Komunii św. Podczas Eucharystii nie ma fotografowania i filmowania. Te elementy są przed i po Mszy św. Ks proboszcz nawet nie wspomina o "darze ołtarza", jeżeli rodzice sami oto nie spytają.
  • piotr
    02.05.2013 14:37
    wydaje mi się że teraz dzieje się bardzo wazna rzecz w KK tzn.wierni i sami księża zaczynaja podchodzić do wiary w sposób nalezyty i rozumieja o co naprawde tu chodzi.Konczy się powoli chodzenie z przyzwyczajenia,dla tradycji,bo mamusia kazała,bywanie na Mszach Sw.bez przyjmowania Ciała Chrystusa bo powoli dociera do kazdego kto naprawdę szuka że nie można byc "letnim".Dlatego też wielu odchodzi i to jest jak najbardziej naturalny proces.To samo dotyczy sakramentów a konkretnie Pierwszej Komunii Sw. i podchodzenia do tego wiernych.Według mnie nadchodzi koniec pewnej epoki w polskim Kosciele i zaczyna się prawdziwa "wiosna kościoła" wystarczy tylko przyjrzeć sie Papiezowi Franciszkowi a to staje sie jasne.
  • A
    02.05.2013 18:24
    A w naszej parafii w Miliczu od początku marca (komunia 12.05) dzieci co tydzień spotykają się na godzinnych próbach... Szaleństwo rodziców i konsumpcja to jedno, ale w tym przypadku Sistra dorzuca swój kamyczek do ogródka. Z mszy, która powinna być uroczystą celebracją, ale z zachowaniem rozsądku i umiaru robi się akademię ku czci... Całość będzie penie trwaał z dwie godziny (wierszyki, podziękowania, piosenki...). Dzieci od ponad dwóch miesiecy są ustawiane i musztrowane żeby było ładnie równo, bo przecież kamera, dziadkowie, goście... Niestety, ale z ust osoby która powinna stać na straży rozsądku słyszymy właśnie takie słowa i jak w tym wszystkim zachowac zdrowy rozsądke, umiar i nie stracić Tego który jest najważniejszy w tym dniu. Robi się z tego dnia pompę jakby to była ta pierwsza jedyna i najważniejsza komunia, to przecieź dopiero początek drogi. Osobna kwesia to przygotowanie dzieci - rególki wykute na blaszkę...
  • moja opinia
    02.05.2013 19:40
    Komunia, czyli wspólnota z Bogiem. Tylko to się liczy, a reszta dyrdymałów Autorki trąci ateistycznymi ciągotami...
  • maria n
    02.05.2013 21:23
    U nas przez pewien czas( dopoki biuskup nie zbaronił) I Komunia odbywała się w wielki Czwartek. Sam ten dzień powodował, ze nie bylo obzarstwa, pijanstwa etc., na dodatek Komunia była wieczorem( dla dzieci to niezwykła, uroczysta pora) i dzieci były juz wyciszone, do końca dnia zachowując juz powagę. Ówczesny ks.proboszczc przygotowywał dzieci( i rodziców) tez z powagą i nie bylo zadnego pzredstawienia z podziekowaniami i piosenkami, na dodatek w kościele zdjęcia mógł robić tylko jeden fotograf. Wszytskie te posunięcia organizacyjne ułattwiały zachowanie własciwej wagi tego dnia. PD Też lubie p.A.P
  • Maluczki
    03.05.2013 09:05
    " A ja, mieszkając pod Warszawą, w miejscu,"

    No proszę! Pani Agata to Gorolka, a ja myślałem że Ślązoczka, bo ma taką śląską buzię, typową dla okolic Pszczyny.

    " Szaleje na nim dorosły facet (nie wiadomo zresztą, po co)."

    Na pewno w domu musi siedzieć cicho, więc chociaż wobec tego pojazdu ma coś do powiedzenia.
    • pawro
      04.05.2013 18:55
      Panie Maluczki, a kto to jest Gorol? Mi się wydaje, że Pani Agata jest po prostu Polką.
      • Maluczki
        04.05.2013 19:28
        Jasne że jest Polką i to do tego bardzo miłą.
        Gorol, to Polak spoza Śląska, to z śląskiej gwary.
        GN to tygodnik diecezji katowickiej, więc niesłusznie zasugerowałem się, że piszą w nim głównie ludzie ze Śląska.
      • pawro
        06.05.2013 15:10
        Wiem kto to Gorol, bo mieszkam na Śląsku. Pan zapewne wie, że jest to określenie stosowane nazbyt często pejoratywnie. Jestem ciekaw czym różni się śląska buzia od polskiej. Która ładniejsza, a może bardziej czysta rasowo?
        A jak Pan widzi ( a nie słyszy) ładną dziewczynę w okolicach Pszczyny, to po czym poznaje Pan czy to Ślązaczka czy Gorolka?
  • marek
    03.05.2013 16:51
    Czasami się zastanawiam czy te komenterze piszą katolicy. Proszę nie obrażać autorki. Z Bogiem.
  • Uśmiechnięty
    10.05.2013 11:34
    Moja 1 komunia święta była 11 lat temu. Dostałem w prezencie pare książeczek ładnych i pieniążki ze starczylo ich na rower nowy. Ale dzień przed komunią zachciało mi się spaceru i doszło do tragedii.

    Komunie musiałem spędzić z wielkim plastrem na buzi, bez paru zębów. A tak mnie rodzice prosili : nie wychodz z domu.

    Ale musiałem zapłacić za błędy.
  • Minerwa
    13.05.2013 22:00
    Minerwa
    Moja chata z kraja, ale w miarę jak rośnie nam córka, chata zaczyna się przybliżać do środka wsi :)
    Byliśmy w niedzielę na komunii bratanka męża.
    Sześćdziesięcioro dzieci i ich rodziny - kościół mały, więc połowa ludzi na zewnątrz, głośne rozmowy spotkanych po latach krewniaków ciągnące się aż do Ewangelii, biegający zaaferowani rodzice, bawiące się dzieci. Msza święta - godzinę, plus ponad godzinę trwająca jak to ktoś ładnie nazwał akademia ku czci. Wierszyki z rymami, od których bolały zęby, podziękowania wszystkim, także panom palaczom co palili w kotły oraz tym paniom co kościół zamiotły (rymoróbstwo jest zaraźliwe i udzieliło mi się), rozdanie książeczek, obrazków, różańców, chlebków (większość tego, poza chlebem oczywiście, można by wręczyć w białym tygodniu), przemówienia rodziców, katechetek, nauczycieli. I jeszcze ogłoszenia, i jeszcze słowo na koniec... Wyglądało, jakby ksiądz bał się wypuścić wiernych z kościoła i na siłę przedłużał uroczystość.
    Tak, rzeczywiście stroje komunijne były jednolite i nie były to jakieś koszmarne chałaty - dla dziewczynek skromne sukienki a dla chłopców komeżki (jak który będzie chciał zostać ministrantem, to odpruje komunijny emblemat i ma jak znalazł bardzo porządną komżę) - ale to i wszystko, co dało się o stronie organizacyjnej tej komunii powiedzieć dobrego.
    Masówka, kicz, potwornie męcząca uroczystość. Wiem, że dzieci są z gumy i tytanu, sama mam jedno - ale widok tych wymęczonych dzieciaków wreszcie wypuszczonych z kościoła był po prostu przykry.
    Szwagier mówił, że jego syn przeżywa tę komunię bardzo dojrzale i głęboko. Łaska Boska... bo Kościół dołożył starań, żeby tę głębię diabli wzięli.

    Nasza chata z kraja. Ale marzy się nam, tak po cichu, zwykła niedzielna msza święta w parafialnym kościele, i nasza Maryśka w białej sukience i wianku, podchodząca razem z nami do komunii. Zero pompy, ćwiczenia szyku, wierszyków, podziękowań, przemówień, wręczeń. Zaprzyjaźniony ksiądz poświęci różaniec, chleb upiekę sama. Na przyjęcie przyjdzie dziesięć osób, potem pojedziemy razem do jakiegoś Rzymu, Kodnia, Wilna, Częstochowy do wyboru - i głowę dam, że dziecko nie zapomni tego dnia na resztę życia.

    Słowo do Autorki: tak, masz rację. Jest taka pozytywna tendencja, nie chcę być małpą i powtarzać, że przede wszystkim w kręgach, w których obracają się dziennikarze katolickich mediów :), ale parafialna pospolitość skrzeczy jeszcze w najlepsze.
    Rozumiem, że dla diabła każdy dzieciak przyjmujący Pana Jezusa jest osobistą zniewagą, i wyłazi on z kudłatej skóry, żeby przy tej okazji popsuć co się da - ale na Michała Archanioła, niechże Kościół mu w tym nie pomaga!
    • A_Weasley
      13.05.2013 23:21
      Mnie się na owej I Komunii nasunęło jeszcze jedno.
      Jak wspomniało moje Szczęście, dzieci była tam równa kopa. Przy 10 gościach na dziecko (rodzice, chrzestni z małżonkami, dziadkowie - gdzieś może nie być kompletu, ale gdzie indziej będzie rodzeństwo rodziców czy przyjaciel domu) czyni to 600 gości, jaki kościół to pomieści? Trzy setki to w sporym kościele wszystkie miejsca siedzące zajęte i drugie tyle stojących. Czyli bez nadmiernego tłoku i zamieszania na jednej mszy może do I Komunii przystąpić jedna klasa i ani grosza więcej.
      • Minerwa
        14.05.2013 18:45
        Minerwa
        No właśnie, ja też się zastanawiam - po co robić taką przerażającą zbiorówkę, na sześćdziesiąt czy więcej dzieci? Jeżeli w parafii jest przypuśćmy dwanaście klas drugich (a to bardzo dużo), trzy mogą przystąpić na trzech mszach w jedną niedzielę maja, trzy w drugą i tak dalej - zamiast gromadzić dwie albo trzy klasy na jednej megauroczystości.
  • A_Weasley
    13.05.2013 22:45
    Na I Komunii bratanka, o której pisała Minerwa, mnie nasunęło się spostrzeżenie bardzo przyziemne. Zaniepokoił mnie problem z pogranicza architektury i matematyki stosowanej.
    Ile dzieci może iść razem do I Komunii, jeśli ich goście mają fizycznie zmieścić się w kościele? Sto? Pięćdziesięcioro? A może raczej piętnaścioro?
    I Komunia to nie wesele, ale 10 gości dorosłych na dziecko to norma, może i zaniżona. Rodzice, chrzestny z żoną, chrzestna z mężem, dziadkowie, babcie - to już 10 osób, a gdzie jakiś inny wujek/ciocia, przyjaciel domu, a rodzeństwo i inni nieletni?
    Miejsc siedzących w średniej wielkości miejskim kościele jest około setki, w porywach do 150.
    Pytania?
  • Joanna
    02.04.2019 13:29
    Bo najważniejsza w tym wszystkim jest świadomość rodziców. Świadomość, która pozwoli im jak najlepiej przygotować swoje dziecko do Pierwszej Komunii Świętej...
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg