Z tym myśleniem prorodzinnym mamy problem. Obecne czasy nie sprzyjają temu aby być rodzicem a nawet takie prozaiczne sprawy jak przewijak świadczą o sporym problemie. Słuchałam ostatnio pewnej audycji w lokalnym radio o młodych pracujących mamach. Słowem nie wspomniały jak cudowne może być macierzyństwo za to rozwodziły się nad tym jak trudno im było wrócić do życia zawodowego, jak rok urlopu wybił ich z rynku i jakie miały braki w wiedzy..Ta audycja była bardzo prorodzinna, bardzo...
...bo zewsząd są dziś przemądre głosy, że jak mama zajmuje się "tylko" wychowaniem dzieci i domem, nie zarabia równocześnie pieniążków, to jest "utrzymanką męża, zacofaną w rozwoju kobietą bez ambicji, wstydem dla najbliższych, bo przecież wokół zadbane mamusie w pracy poświęcają się, a też <mają> dzieci i jakoś sobie radzą...no sorry!" - ostatnio wytoczyła mi taką mowę dzieweczka co dopiero po studiach żyjąca na kocią łapę z żonatym facetem z dwójką dzieci... No, ależ mi poszło w pięty...he he :-) Jakby co też jestem zadbana a mój dom, dzieci i rodzina to najsensowniejsza sprawa jaką się zajmowałam i zajmuję dotąd...i żeby nie było "za słodko" to dodam, że najtrudniejsza...czasem jak chodzenie po wodzie, ale jak się wpatruję w Matkę Bożą i Pana Jezusa - daję rady:-)
A ja uważam, że wychowania dziecka z pracą pełnoetatową poza domem NIE DA się pogodzić!
Wiem co piszę, pracowałam na cały etat mając maleńką córeczkę, z dojazdami nie było mnie w domu codziennie....11 godzin! Kto w tym czasie wychowywał moje dziecko? Obca kobieta a NIE JA MATKA. Jak wracałam, to marzyłam aby sie położyć i zasnąc taka byłam zmęczona, dziecko mnie drażniło a ja nie miałam dla niego czasu kompletnie. I to ma być to łączenie pracy i wychowania? To jest żadne wychowanie, opiekunka albo żłobek to wychowanie?
Poszłam na urlop wychowawczy i teraz jestem MATKĄ NA CAŁY ETAT:-)
Jestem mamą, od 6 lat jestem w domu z 2-ką dzieci. Niestety z powodów ogólnospołecznych czuję się jak odmieniec - wszystkie matki wokół pracują, tylko ja nie. No ale - wszystkie matki wokół mają babcie/dziadków do opieki - a ja nie, na tym polega różnica.Mąż mnie wspiera i docenia i uważa, że mamy dzięki temu świetnie wychowane i mądre dzieci. Niestety nawet moja ciotka co chwila pyta czy szukam pracy a przy okazji sporadycznych spotkań koleżanki pytają o to samo...mam dość - i ciotki i koleżanek takich pytań.
O jak dobrze nie czuć się inną :) ja też jestem mamą od prawie 6 lat na pełen etat w domu, z dwójką przedszkolaków. I też ciągle słyszałam i słyszę :to kiedy idziesz do pracy????? hm... nie idę, ja pracuję :) w domu!!! pozdrawiam Wszystkie pracujące w domu Mamy :))))
Niektórzy myślą, że jak kobieta jest w domu z dziećmi to nic nie robi. To jakiś absurd! My jako Mamy i panie własnego domu wykonujemy bardzo odpowiedzialną, cenną i trudną pracę. Ludzie! (Ci, którzy nie zdają sobie z tego sprawy) MY PRACUJEMY W DOMU NA PEŁEN ETAT(jeśli nawet nie na dwa lub trzy)! Pozdrawiam :)
A u dominikanów na Służewiu w Warszawie przewijak w toalecie damskiej jest od lat. I to naprawdę szalenie porusza rodzicielskie serce. Bycie matką maleńkiego dziecka to często czas ogromnej psychicznej kruchości a bywa, że i kryzysu wiary - w zmęczeniu, zabieganiu czas na modlitwę się kurczy, a wrzeszczący maluch nie pozwala rozpłynąć się w adoracji. Więc nawet taki "głupi" przewijak może być arcypotrzebnym znakiem miłości boga i człowieka.
Z niemowlakiem się do eleganckiej restauracji nie chodzi, tak samo jak do teatru. Ciekawe, jak nasze mamy sobie radziły, bo przecież kiedyś to dopiero nic nie było.
Nasze mamy nie chodziły do restauracji, bo nie było ich stać - przynajmniej mojej nie było. A do restauracji moja mama poszła pierwszy raz w jak ją dorosły syn zaprosił :-)
Jakby co też jestem zadbana a mój dom, dzieci i rodzina to najsensowniejsza sprawa jaką się zajmowałam i zajmuję dotąd...i żeby nie było "za słodko" to dodam, że najtrudniejsza...czasem jak chodzenie po wodzie, ale jak się wpatruję w Matkę Bożą i Pana Jezusa - daję rady:-)
Wiem co piszę, pracowałam na cały etat mając maleńką córeczkę, z dojazdami nie było mnie w domu codziennie....11 godzin! Kto w tym czasie wychowywał moje dziecko? Obca kobieta a NIE JA MATKA. Jak wracałam, to marzyłam aby sie położyć i zasnąc taka byłam zmęczona, dziecko mnie drażniło a ja nie miałam dla niego czasu kompletnie. I to ma być to łączenie pracy i wychowania? To jest żadne wychowanie, opiekunka albo żłobek to wychowanie?
Poszłam na urlop wychowawczy i teraz jestem MATKĄ NA CAŁY ETAT:-)
Niestety nawet moja ciotka co chwila pyta czy szukam pracy a przy okazji sporadycznych spotkań koleżanki pytają o to samo...mam dość - i ciotki i koleżanek takich pytań.
Ludzie! (Ci, którzy nie zdają sobie z tego sprawy) MY PRACUJEMY W DOMU NA PEŁEN ETAT(jeśli nawet nie na dwa lub trzy)!
Pozdrawiam :)
I to naprawdę szalenie porusza rodzicielskie serce. Bycie matką maleńkiego dziecka to często czas ogromnej psychicznej kruchości a bywa, że i kryzysu wiary - w zmęczeniu, zabieganiu czas na modlitwę się kurczy, a wrzeszczący maluch nie pozwala rozpłynąć się w adoracji. Więc nawet taki "głupi" przewijak może być arcypotrzebnym znakiem miłości boga i człowieka.
Ciekawe, jak nasze mamy sobie radziły, bo przecież kiedyś to dopiero nic nie było.