• grzess
    16.10.2014 13:46
    Dla ścisłości jestem najstarszy z 5-ga dzieci. W zupełności się z Panią zgadzam z pewnym "ale": Jak się jest małym, to w domu nie jest nudno, w czasie dojrzewania jeszcze da się wytrzymać, bo rodzeństwo (choć się bije często) to jest zgrane. Kłopoty przychodzą, gdy się ma 20-26 lat a i rodzeństwo podobnie. Wtedy najczęściej wychodzą błędy wychowawcze rodziców; jeden trzyma sztamę z drugim, nienawiści podkładanie nogi drugiemu jak i pomoc drugiemu. W ogólnym mniemaniu zaczyna się wtedy czas "Z rodziną najlepiej na zdjęciu". Takie (Pani) argumenty zazwyczaj nie przejdą w tym okresie; nikt nie będzie chciał pomagać w wychowaniu, chyba że dobrze wychowany jedynak, których ze swojego doświadczenia znam 3/12. Tak na marginesie, osoby mające rodzeństwo są bardziej komunikatywne i mniej ogarnięte pychą i samolubstwem.

    P.S W przypadku osób niepełnosprawnych (którzy często są zbawieniem, oczyszczeniem z pychy dla rodzeństwa) starszy brat/siostra jest przykładem dla takiego dziecka.
  • jaga
    16.10.2014 20:25
    Nie zgodzę się z przedmówcą bo u nas na odwrót wcześniej było ciężko się dogadać, teraz mamy po dwadzieścia kilka lat i jest super i się cieszę bo mam do kogo jechać w odwiedziny, ma kto mnie odwiedzić w święta, jak mam problemy jest ktoś kto pomoże, nawet takimi głupotami jak mąż mnie zdenerwuje, albo dziecko zrobi coś nieoczekiwanego mam się z kim podzielić.
    Mam dwójkę dzieci, myślę że to za mało,starsza 4latka pyta się: mamo może byśmy kupili sobie jeszcze siostrzyczkę, żebym miała się z kim bawić jak Melka nie może....Takie naiwne myślenie, ale dziecko też lubi towarzystwo dzieci, jak jest ich więcej to jest fajnie, a jak się chce i ma finansowe możliwości, żeby ich było więcej niż jedno to już w ogóle super:)
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg