• rst
    23.04.2016 09:18
    Zastanawiające, że Franciszek ciągle podkreśla się, że rozwodnicy w drugim związku "nie są ekskomunikowani"? Może uwiera go fakt, że kiedyś właśnie drugi związek po rozwodzie był obłożony ekskomuniką?, i nazywano go wprost BIGAMIĄ! . Ale po SVII oczywiście zaczęło się rozmywanie wszystkiego, liberalizm wkroczył do Kościoła. Grzech przestaje być grzechem, ale jest tylko jakąś 'niedoskonałością', sytuacją nieregularną. Jak tak dalej pójdzie to za jakiś czas zniosą Dekalog.
  • Bezimienny
    23.04.2016 12:07
    Bezimienny
    Papież podkreśla, że rozwodnicy żyjący w drugim związku nie są ekskomunikowani, bo oni ekskomunikowani nie są. A skoro są członkami Kościoła i nie są z niego za karę wydaleni, to należy im się duszpasterska troska. Choćby po to, by nie odchodzili od Kościoła, ale starali się zbliżyć do Chrystusa i uczynione zło naprawić.

    Czy mamy dziś do czynienia z rozmywaniem tego, co jest a co nie jest grzechem? Być może. Często tak. Tyle że Kościół i przed soborem watykańskim II uczył, że do popełnienia grzechu ciężkiego potrzeba nie tylko ciężkiej materii, ale pełnej świadomości i pełnej dobrowolności czynu. Nam oczywiście łatwiej ferować proste oceny. Tule że jeśli sprawiają, że człowiek się załamuje i przestaje się starać żyć dobrze, to nie jest już to tylko problem, który moglibyśmy zostawić do osądu tylko i wyłącznie Bogu. My też musimy się starać tych ludzi, którzy zgrzeszyli na powrót przyprowadzić do Boga.

    Nie wydaje mi się, by kogokolwiek udało się przyprowadzić do Boga stwierdzeniem "jesteś grzesznikiem, nawróć się". A najlepszym tego przykładem są właśnie tacy jak Ty rygoryści, do których zupełnie nie trafiają tego typu argumenty. Wiedzą swoje i koniec. Otóż grzesznik, któremu w obcesowy sposób powiesz, ze jest grzesznikiem i ma się nawrócić, zareaguje na Twoje pouczenie dokładnie tak samo jak Ty zareagujesz na moją obcesowość w tym co teraz piszę. Zacznie się bronić, a że najlepszą obroną jest atak, niejeden zacznie i atakować... I tym sposobem może i spełnisz "uczynek miłosierdzia" nazwany "grzesznych upominać", ale na pewno nie sprawisz, ze człowiek do Boga wróci. Upomnienie, żeby było skuteczne, musi być wypowiedziane z miłością, z szacunkiem do bliźniego, nie z poczuciem wyższości....

    Na koniec jeszcze jedno, ważne. Piszesz o zniesieniu dekalogu. Pomijam już to, że sam Jezus w kazaniu na górze i w innych sytuacjach jakoś go już dla nas zinterpretował. Najważniejsze, że nikt ani Tobie ani mnie nie zakazuje żyć wedle przykazań. Jeśli martwi nas omijanie przykazań to marudzeniem nic nie zmienimy. Niech naszą odpowiedzią będzie wierne przy nim trwanie. A to trudne. Bo przecież nie chodzi tylko o literę, ale o trwanie w nim w duchu Kazania na górze...

    • rst
      23.04.2016 16:04
      Jeśli nazywasz mnie rygorystą to jak nazwiesz Pana Jezusa? On też wzywał do nawrócenia. Albo co powiesz na objawienia fatimskie? Czy Maryja nie mówiła dzieciom, ze trzeba się nawracać, pokutować za grzeszników? Czy też wołała "Bóg was kocha"? Przecież teraz duszpasterska troska, o ktorej piszesz, idzie w kierunku pobłażliwości i usprawiedliwiania grzechu, a nie wezwania do nawrócenia. Zobacz czy w adhortacji jest gdzieś jeszcze grzech nazwany po imieniu? Nie ma, bo tak się dba o grzeszników, że nie chce się ich urazić mówiąc wprost, że cudzołożą. No i nie mówi się ani o grzechu, ani o nawracaniu. I czy ten całkowity brak rygoryzmu kogos nawrócił? Przecież widać ze jest odwrotnie: drugich związków i cudzołożników jest coraz wiecej. Niestety mamy coraz więcej w Kosciele szacunku dla grzeszników, a ten szacunek to nic innego jak coraz większa tolerancja i brak nazywania grzechu po imieniu - bo się obrażą i nie przyjdą więcej do Kościoła? Przypomnij sobie jakim "rygorystą" był o.Pio i co, czy ludzie obrazali się na niego, czy przeciwnie, nawracali?
    • M.R.
      23.04.2016 17:39
      Czyż nie oceny są oferowane w tej polemice? Cudzołożnik jest grzesznikiem, takim jak każdy z nas (tym się rożni ten, który trwa w "trwałym związku", że jest to uporczywe trwanie w grzechu). Nic mi do cudzych grzechów, ciężkich, lekkich. Ale interesuje mnie Kościół bez pasterzy, albo z takimi, którzy prowadzą owce na manowce (po co nam oni???). Kościół obecnie nie wydaje się mówić: Rozgrzeszam Was mocą Jezusa Chrystusa, on wydaje się mówić: Kimże jestem by was osądzać? Wy nie potrzebujecie rozgrzeszenia! Osądźcie się sami (albo i nie) i sami zadecydujcie o waszej kondycji. Mamy się sami leczyć, czy może nie potrzebujemy lekarza? Co to za Kościół, który nie potrafi postawić ludzi w Prawdzie? Tylko Prawda wyzwala, wnioski oczywiste. A to czy ktoś jest bigamistą, trigamistą, czy może żyje w związku z kozą - nic mi do tego. Natomiast scyzoryk mi si w kieszeni otwiera, gdy słyszę: Możesz współżyć z kozą, byle ten związek przejawiał oznaki trwałości. Mogę - nie nie mogę. I dotyczy to wszystkich grzechów! Sprawa jest jednak znacznie poważniejsza, od "trwałego współżycia z kozą". Chodzi o unieważnienie sakramentów. W pierwszej kolejności Eucharystii, w drugiej pokuty i pojednania Nie ma grzechu, skoro jest Eucharystia, to po co pokuta, po co pojednanie? A na samym końcu sakramentu małżeństwa. A tak na marginesie - co z teologią moralną, która rozróżnia sumienie szerokie, przytępione, faryzejskie, fałszywe, skrupulanckie i prawdziwe?
  • Esther
    28.04.2016 14:32
    Ten fragment Biblii odniosłabym do Tych poza ogrodzeniem Kościoła : "16 Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz 3." J 10,16


    Przestaliśmy szukać więzi osobowych z Bogiem, a co za tym idzie, więzi z człowiekiem. Mamy sakramenty, które dla tych co uczestniczą bez wiary, są pustym frazesem, stąd profanacje Najświętszego Sakramentu i kupczenie, ten może przyjmować, a ten nie może.

    Jakże Jezus cierpi patrząc na to wszystko.

    Duchu Święty przyjdź i napełnij nas poznaniem Prawdy.
  • Anonim
    31.05.2016 14:15
    Wczoraj przeczytałam następny rozdział lektury "Głębie duszy" czyli Święta Gemma Galgani
    Ojca Germano Ruoppolo, pasjonisty , nota bene kierownika duchowego świętej Gemmy Galgani.

    Piękny cytat w temacie :

    " W zaślubinach ziemskich dwie osoby oddają się sobie wzajemnie ze wszystkim , czym są i co posiadają do tego stopnia , że w pewnej mierze stanowią jedną istotę .

    W zaślubinach duchowych i Boskich dusza oddaje się także cała Bogu , a Bóg duszy i ta łączność równie jak pierwsza -- nieskończenie więcej niż pierwsza ---jest wewnętrzna , ciągła , nierozerwalna.

    Wewnętrzna , gdyż odbywa się we wnętrzu, w samej istocie duszy uprzywilejowanej;
    ciągła -- to jest zabezpieczona od wszelkiej zmienności ze strony Boga , który jest jej istotnym sprawcą ;
    nierozerwalna , gdyż według zwykłego prawa nie zdarza się, by taka dusza straciła łaskę uświęcającą i oddaliła się od Boga."

    Zaciekawiło mnie to ostatnie zdanie w pkt. "nierozerwalna"...

    Czy można tym samym umocnić się w przekonaniu, że tylko to , co pochodzi z mocy Bożej może mieć miano nierozerwalnego, bo prześwietlonego miłością bez miary.

    Pytanie trudne. Czemu tyle małżeństw sakramentalnych temu przeczy ???
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg