Wielkim problemem współczesności, który sobie sami zafundowaliśmy to problem tzw. uporczywej terapii. Terapii w sytuacjach w których dziś nie ma szans na wyleczenie czy uratowanie życia. Terapii w której ktoś musi podjąć decyzje o jej zaprzestaniu.
Wierzący, ufający Bogu katolicy mają w takich sytuacjach lżej, bo wiedzą że życie nie kończy się wraz ze śmiercią. Nie wyobrażam sobie w takich sytuacjach dramatu ateistów.
A w tej konkretnej sytuacji warto by pomóc rodzinie przeżyć śmierć dziecka w domu, a nie w szpitalu.
A dlaczego nie wzieto pod uwage, opini amerykanskiego lekarza, ktory leczy dzieci z ta choroba i uwaza, ze mozna Charliemu pomoc. Jak moze w najlepszym interesie dziecka byc pozbawienie go zycia??
Całą dyskusje trzeba by zacząć od tego, co dla kogo oznacza pojęcie śmierć.
"Jak moze w najlepszym interesie dziecka byc pozbawienie go zycia?? " Dylemat katolika, wiedzącego ze śmierć jest jedynie etapem życia jest zupełnie inny - czy podtrzymując życie na siłę i za każdą cenę nie stajemy się panami życia i śmierci?
Katolik nie może decydować o odłączeniu aparatury podtrzymującej życie gdyż równe to jest z pozbawieniem tego chorego życia czyli zabiciem go, a to już jest złamanie V przykazania dekalogu. V nie zabijaj, i tyle w tym temacie.
"Od eutanazji należy odróżnić decyzję o rezygnacji z tak zwanej „uporczywej terapii”, to znaczy z pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny. W takich sytuacjach, gdy śmierć jest bliska i nieuchronna, można w zgodzie z sumieniem „zrezygnować z zabiegów, które spowodowałyby jedynie nietrwałe i bolesne przedłużenie życia, nie należy jednak przerywać normalnych terapii, jakich wymaga chory w takich przypadkach”77. Istnieje oczywiście powinność moralna leczenia się i poddania się leczeniu, ale taką powinność trzeba określać w konkretnych sytuacjach: należy mianowicie ocenić, czy stosowane środki lecznicze są obiektywnie proporcjonalne do przewidywanej poprawy zdrowia. Rezygnacja ze środków nadzwyczajnych i przesadnych nie jest równoznaczna z samobójstwem lub eutanazją; wyraża raczej akceptację ludzkiej kondycji w obliczu śmierci"
Nie rozumiem dlaczego lekarze nie zgodzili się ma śmierc Dziecka w domu pod opiekà Hospicjum skoro I tak chcà odłàczyc aparaturę. To jakies okrutne :-(
Ale pewnie nie jest przeciwnikiem spokojnego umierania w domu? Ja tego też nie rozumiem - czy to znaczy, że SĄD nie zgodził się na umieranie dziecka w domu pod opieką hospicjum, ale zdecydował o odłączeniu aparatury? To nielogiczne...
Też mnie to dziwi - szpital to nie jest dobre miejsce do umierania. Szczególnie w czasach, gdy hospicja domowe (czyli pomoc w opiece nad umierajacymi w domu) są dostępne.
Caly problem w tym przypadku polega na tym, ze zadecydowano wbrew rodzicom. Ustanowiono opiekuna prawnego dla tego dziecka, ktory w jego imieniu wystepowal, z pominieciem zdania rodzicow. To jest jakas chora sprawa.
Wierzący, ufający Bogu katolicy mają w takich sytuacjach lżej, bo wiedzą że życie nie kończy się wraz ze śmiercią. Nie wyobrażam sobie w takich sytuacjach dramatu ateistów.
A w tej konkretnej sytuacji warto by pomóc rodzinie przeżyć śmierć dziecka w domu, a nie w szpitalu.
"Jak moze w najlepszym interesie dziecka byc pozbawienie go zycia?? "
Dylemat katolika, wiedzącego ze śmierć jest jedynie etapem życia jest zupełnie inny - czy podtrzymując życie na siłę i za każdą cenę nie stajemy się panami życia i śmierci?
Jan Paweł II EVANGELIUM VITAE