publikacja 06.03.2016 06:00
Niewiele o nich wiem. Widzieliśmy się w przelocie, rozmawialiśmy krótko, czasem tylko na migi. A jednak zapadli mi w pamięć, bo podzielili się ze mną kawałkiem swojego życia. Trwają w mojej pamięci i na fotografiach.
Jedni z pół miliona pielgrzymów
Grażyna Myślińska /FOTO GOŚĆ
Obecnie pielgrzymka stała się też manifestacją duchowej jedności Węgrów. Co roku bierze w niej udział pół miliona wiernych (uwzględniając proporcje, to tak jakby pod Jasną Górą zebrało się 7,5 mln Polaków).
Z Węgrami dogadać się niełatwo, ale prawie każdy w Siedmiogrodzie potrafi powiedzieć „Polak – Węgier, dwa bratanki” i każdy odnosi się życzliwie do Polaków. To przecież na tej ziemi w czasie Wiosny Ludów armią węgierską dowodził Ojczulek Bem.
Węgrzy z fotografii są rolnikami. Mieszkają w Siedmiogrodzie. Co roku biorą udział w pielgrzymce. Podkreślali, że są katolikami i że wiara jest dla nich ważna. I chociaż było już po nabożeństwie, a dzieci spieszyły się do straganów, chętnie zapozowali do zdjęcia.
Autostopem na odpust
Grażyna Myślińska /FOTO GOŚĆ
Wieś słynie na całą Bukowinę i Rumunię z dwóch rzeczy. Pierwsza to kopalnia soli założona na początku XIX w. przez polskich górników sprowadzonych z Bochni. Druga to maryjne sanktuarium. Wzniesiony w 1904 r. według projektu znanego krakowsko-lwowskiego architekta Teodora Talowskiego kościół w Kaczyce pw. Wniebowzięcia NMP jest wierną repliką kościoła w Bochni. Za świątynią znajduje się replika groty z Lourdes, powiązana z „wymodleniem rewolucji w Timişoarze” i – w związku z tym – z zachowaniem trzech polskich wiosek przeznaczonych przez Ceaușescu do likwidacji.
Jechałam do Kaczyki na święto, więc zatrzymałam się. Pudło jakoś udało się zmieścić na tylnym siedzeniu.
Pochłonięta uczestniczeniem w uroczystościach, rozmowami z pielgrzymami, fotografowaniem, zapomniałam o „moim” autostopowiczu. Ponownie natknęłam się na niego dwa dni później. Okazało się, że wiozłam właściciela straganu z dewocjonaliami. W pudle była wielka figura Matki Boskiej. Zrobiłam mu zdjęcie z żoną i synem. W nagrodę za dobry uczynek dali mi na pamiątkę trójwymiarowy obraz. Raz widać w nim Matkę Boską, a pod innym kątem – Jezusa. Zdjęcie miałam im wysłać na adres mailowy syna, ale kartka, na której mi go zapisali, gdzieś się zawieruszyła. Muszą poczekać, aż znowu spotkamy się w Kaczyce na odpuście.
Spotkani w drodze