Piotr Koper i Andreas Richter, czekając na pozwolenie dotyczące wydobycia pancernego pociągu, planują już kolejne poszukiwania. W tle zabytkowe radioodbiorniki, które zbiera Piotr Koper. Jego kolekcja liczy już ponad 100 egzemplarzy
Piotr Koper i Andreas Richter, czekając na pozwolenie dotyczące wydobycia pancernego pociągu, planują już kolejne poszukiwania. W tle zabytkowe radioodbiorniki, które zbiera Piotr Koper. Jego kolekcja liczy już ponad 100 egzemplarzy
Mirosław Jarosz /Foto Gość

Wiary nie sprawdzę georadarem

Brak komentarzy: 0

Mirosław Jarosz

publikacja 13.03.2016 06:00

Mówi się o nich „znalazcy złotego pociągu”, choć nigdy nie twierdzili, że taki znaleźli. W ciągu kilku dni stali się znani na całym świecie. Kim są i czym zajmują się na co dzień?

W sierpniu ubiegłego roku złożyli w wałbrzyskim Urzędzie Miejskim pismo. Napisali w nim, że wiedzą, gdzie jest ukryty pociąg z czasów II wojny światowej. W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewali się, że wywołają tym takie poruszenie.

Szepty i strach

– Zawsze lubiłem historię – zaczyna Piotr Koper. – A historia II wojny światowej była dla mnie szczególnie interesująca i pasjonująca. W Wałbrzychu zamieszkał 14 lat temu. Wiedział, że jest tu wiele pozostałości po II wojnie i po III Rzeszy. Zaczął się tym interesować. Spotykał ludzi, którzy mówili mu o ukrytych pociągach, skarbach, ciężarówkach, złocie, odstrzelonych tunelach w górach i wielu innych rzeczach. Na początku podchodził do tego z przymrużeniem oka. – Ale, jak mówi przysłowie, im dalej w las, tym więcej drzew – stwierdza. – Zacząłem pewne opowieści weryfikować, docierać do dokumentów, zapomnianych książek. W końcu doszedłem do wniosku, że te opowieści w większości są prawdziwe.

Od początku zastanawiała mnie jedna rzecz. Ci wszyscy ludzie mówili o tym szeptem, na ucho, żeby gdzieś z jakąś wypowiedzią nie wychylić się. Czasami nawet ze strachem. To było dla mnie bardzo dziwne. Tyle lat po wojnie, a w nich cały czas tkwi strach, że ktoś może tego pilnować. W pierwszych latach po wojnie strach był oczywiście całkiem uzasadniony. Nowi mieszkańcy Dolnego Śląska bali się oddziałów Wehrwolfu wiernych rozkazom führera, mimo kapitulacji III Rzeszy. Bali się strażników, którzy mieli strzec tego, co ukryto w pośpiechu. Uciekający Niemcy podejrzewali, że wkrótce będą mogli wrócić do swoich miast. Bali się Rosjan i ich tajnych służb, które grabiły wszystko, co miało jakąkolwiek wartość. Wreszcie bali się narzuconej siłą polskiej komunistycznej władzy i jej służb, która także chciała mieć pełną kontrolę nad tym, co jeszcze mogło zostać ukryte przez Niemców.

Piotr Koper spojrzał na wszystko z innej perspektywy. Wychowywał się w nieco innych realiach. Jest góralem z Beskidu Żywieckiego. Ma 45 lat, urodził się w Bielsku-Białej, a żona pochodzi z Żywca. Z wykształcenia jest technologiem drewna i budowlańcem. Z pracy w tym fachu utrzymuje rodzinę. Kiedy zaczął bliżej poznawać pasjonatów historii, którzy całe życie spędzili na poszukiwaniach, analizowaniu dokumentów, weryfikowaniu opowieści, wspólnie z nimi powołał stowarzyszenie Dolnośląska Grupa Badawcza. Działając w tejże grupie, Piotr poznał Andreasa.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 4 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..