Barbara i Mirosław Kańtorowie – od 34 lat są małżeństwem, mają czworo dzieci i dwójkę wnuków.
Barbara i Mirosław Kańtorowie – od 34 lat są małżeństwem, mają czworo dzieci i dwójkę wnuków.
Henryk Przondziono /foto gość

Weź się starzej razem ze mną

Brak komentarzy: 0
GOSC.PL

publikacja 21.10.2018 06:00

O dzbanie ognia nad głową, kryzysie i nowych pocałunkach opowiadają Barbara i Mirosław Kańtorowie.

Ale przecież nadal i Ty, i Basia kontaktujecie się z innymi. Gdzie jest granica, której nie należy przekraczać, żeby nie było zdrady?

M.K.: Można zdradzić, włączając telewizor, komputer, internet w komórce... W małżeństwie jest tak jak z pierwszymi rodzicami w raju. Mieli cały ogród jabłek, a tu nagle usłyszeli głos: „Ewo, Adamie, tego jabłka nie próbowaliście, a to jest coś zupełnie innego”. I mimo że mają sto tysięcy jabłek, to biegną za tym jednym, nowym, które jest pokusą. Teraz wiem, że moja żona to cały mój sad. Warto dostrzegać to na co dzień, a nie patrzeć na inne panie. Wpadają w oko nie tylko na ulicy, ale w internecie, który stale nam podsuwa tyle atakujących obrazów. Z różnych stron kuszą cię, żebyś oglądał coś nowego, podczas gdy w żonie – najbliższej osobie – masz wszystko.

Ktoś może Ci zarzucić, że patrząc tylko na żonę, zapominasz o reszcie świata. Można tak żyć?

M.K.: Kiedy rezygnujesz z pozornych atrakcji i ofiarujesz się jednej osobie, zyskujesz cały świat. Masz sytość i miłość, którą ona ci daje. Jesteśmy skarbami, które stworzył Bóg – taką Basię, takiego Mirka. Tylko żebyśmy tego nie schrzanili i nie chcieli próbować innych jabłek.

Teraz już wiecie, co pomaga w pielęgnowaniu miłości.

M.K.: Wspólna Msza św., na której spotykasz się z miłością Boga i odpowiadasz na nią, ado­racja, kiedy szukasz pięknych słów chwalących Go, wspólny Różaniec. Ale też zwyczajne rozmowy, podczas których staramy się wzajemnie słuchać, no i umawianie się na randki. To tak działa: „Z kim się zadajesz, takim się stajesz”.

B.K.: Teraz wiem, jak ważne jest dobre słowo, dlatego staram się męża chwalić, a nie tylko myśleć, że coś dobrze zrobił. Kiedy wracam z pracy, lubię się do niego przytulić…

M. K.: A co się wtedy dzieje? Wydziela się oksytocyna – hormon szczęścia. A ja lubię puszczać Basi piosenkę Pawła Domagały: „Weź, nie pytaj”. Nucę: „Nie chcę przygód/ Ja Ciebie mam/ Największą przygodę, jaką zesłał mi Pan/ Weź się przytul,/ Weź nie młodniej,/ Weź się starzej,/ Razem ze mną/ Idź krok w krok”. Ostatnio często nucimy to razem i idziemy do kuchni zatańczyć.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 4 z 4 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..