Feminizm po chrześcijańsku

Panowanie męża, który jest autentycznym uczniem Chrystusa, byłoby dla żony istnym rajem. Wręcz prosiłaby: „Rządź mną jeszcze!”.

Dziś powinna się rozpowszechnić zupełnie nowa jakość: feminizm chrześcijański, nawet jeśli oficjalnie nie będzie się tak nazywał. W jego ramach mieści się szacunek i akceptacja dla własnego ciała, z jego czasem płodnym i niepłodnym.

Krystyna Strączek: Jan Paweł II nazywa moment grzechu pierworodnego drugim odkryciem płci. Pierwsze odkrycie łączyło się z eksplozją radości wyrażoną okrzykiem Adama: „Ta dopiero jest kością z moich kości”. Grzech przynosi doświadczenie wstydu z powodu nagości i splecenie przepasek z gałązek figowca. Płeć zostaje poddana pożądliwemu spojrzeniu.

O. Ksawery Knotz: Ale to nie finał historii człowieka, bo istnieje również trzecie odkrycie płci, które dokonuje się wraz z przyjściem Chrystusa. On przyniósł zupełnie nowe spojrzenie na kobietę i mężczyznę, umożliwił odrodzenie ich relacji i szacunku dla płciowości, dokonał ponownej integracji osobowości. Mężczyzna i kobieta mogą znów cieszyć się swoją miłością i doświadczyć głębokiej jedności dzięki seksualności oraz obecności kochającego Boga.

A jednak Papież pisze o tym wszystkim trochę jak o rzeczywistości dostępnej dla wybranych w niebie. Choć w pewnym momencie się mityguje i stwierdza, że nie jest zupełnie niemożliwe zakosztowanie tego choć w części jeszcze na ziemi.

Jeżeli na ziemi żyją święci – a okazuje się, że żyją – to małżeństwa dwojga świętych właśnie coś takiego przeżywają. Wielu innych zmierza ku temu. Czasem docierają blisko ideału i także mogą zaświadczyć, że osiągnięcie go nie musi być całkiem nierealne.
Pewien mąż powiedział mi, że kiedy po dwudziestu latach małżeństwa, zastanawia się nad swoim życiem seksualnym, dopiero teraz tak naprawdę uważa je za satysfakcjonujące. Kiedyś było im z żoną, jak sądzili, bardzo dobrze, ale ich doświadczenie okazało się niewspółmiernie gorsze od jedności, którą przeżywają dziś. I dziś bez żony czuje się jakiś nieszczęśliwy, tęskni za nią bardziej niż na początku. Kiedy pojechał na delegację i miał okazję oglądać fiordy w Norwegii, pomyślał: „Są piękne, ale co z tego, jeśli nie widzi ich także moja żona”. Z nią czułby radość.

Tu podkreślmy za Zbigniewem Nosowkim, autorem książki Parami do nieba, że bardzo potrzeba nam kanonizowanych małżeństw, byśmy mogli na własne oczy zobaczyć, jak świętość dwojga ma w praktyce wyglądać.

Można powiedzieć, że kwestię podziału ról i zadań w małżeństwie – podobnie jak znaczenie ciała i seksualności – trzeba dziś na nowo odkryć. Tak naprawdę nie do końca wiemy, co w modelu, który znamy, jest efektem przyjęcia przez człowieka Kazania na Górze, a co wytworem kultury, tradycji i zwyczajów. Księga Rodzaju opisuje, w sposób prosty, ale bardzo trafny, jak została zakłócona relacja kobiety i mężczyzny. Pokazuje uciemiężenie mężczyzny („W pocie oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” [Rdz 3,19]) i kobiety („Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci” [Rdz 3,16]), pozwala odkryć, gdzie kryją się rany i gromadzą się lęki.

A czy wiemy cokolwiek o tym, jak układ małżeński był pomyślany przez Boga na „początku”?

Możemy spróbować to odtworzyć, analizując, jaką wizję małżeństwa przekazał swoim uczniom Chrystus. Przecież On wskazuje na nowo drogę realizacji planu Boga w małżeństwie. Plan Boga nie uległ zatraceniu, to bardzo ważne dla naszej moralności. Człowiek nosi w sobie ślady „początku”, do nich właśnie odwołuje się Chrystus.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg