- Wychodziłam właśnie ze stołówki i usłyszałam nad brzegiem jeziora krzyki i wołanie o pomoc – opowiada Magda. – Pobiegłam w tamtą stronę. Ktoś mi wskazał miejsce na powierzchni wody, z którego wydobywały się bąbelki. Wskoczyłam i wyciągnęłam chłopaka.
Podczas obozu w letniej bazie świdnickiego Hufca ZHP w Niesulicach Magdalena Czepil uratowała życie 20-letniego chłopaka. Okazało się, że dwaj młodzi wczasowicze wskoczyli do wody z pomostu w czasie, gdy kąpielisko było zamknięte. Żaden z nich nie umiał pływać. Jeden zdołał się złapać pomostu, drugi zaczął znikać pod wodą. Na ratunek skoczyli dwaj świadkowie zdarzenia, ale nie mogli odnaleźć tonącego i sami zaczęli opadać z sił. Kiedy Magda wyciągnęła topielca na brzeg, akcję reanimacyjną natychmiast podjęli przybyli właśnie ratownicy. Później lekarze stwierdzili, że brakowało kilkunastu sekund, by młody człowiek pożegnał się z życiem. Magda nie rozpatruje swojego czynu w kategorii bohaterstwa. Po prostu zrobiła, co umiała. – Ratownik wyciąga ludzi z wody – dodaje. – Taką ma pracę.
Jak wychować dziecko by w krytycznej sytuacji postąpiło właściwie? Katarzyna i Grzegorz, rodzice Magdy i starszej nieco Marty, całe dzieciństwo i młodość związani byli z harcerstwem. – Dziś nie mam wątpliwości, że nauczyliśmy się tam wielu ważnych rzeczy, które pomagają nam w życiu – mówi Grzegorz Czepil, który do 1990 roku był Komendantem Hufca w Głuszycy. – Na pewno trzeba było wykazać się zaradnością. Lata 80. były naprawdę trudne. Organizowanie w tamtych czasach obozów harcerskich dla kilkudziesięciu osób było nie lada wyzwaniem. Mając niewiele ponad 20 lat, dawaliśmy radę. To dziś procentuje.
– Doświadczenia harcerskie dały nam też umiejętność odnajdywania się w trudnych sytuacjach – kontynuuje Katarzyna, która przez wiele lat prowadziła drużyny zuchowe w Głuszycy, a od ponad 20 lat pracuje w świdnickiej Policji. – To również przyjaźnie na całe życie, a nawet małżeństwa – jak w naszym przypadku – dodaje z uśmiechem. – Harcerstwo dało nam poza tym ciekawość świata – mówi Grzegorz. – I wiele niezapomnianych wspomnień. Do dziś pamiętam, jak niemal w przeddzień stanu wojennego zorganizowaliśmy sobie mikołajki w Jaskini Radochowskiej.
– Wszystko, co nas ukształtowało, staramy się przekazywać naszym córkom – przekonuje Grzegorz Czepil. – Oczywiście nie ma jednej sprawdzonej recepty na to, jak dobrze wychować dzieci. Z naszych doświadczeń mogę jedynie powiedzieć, że zawsze staraliśmy się spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Przede wszystkim na wspólnych wycieczkach i wyjazdach. – Ważne też, by pamiętać, że nie można dziecku dać nic na siłę – dopowiada Katarzyna. – Dlatego nigdy nie mówiliśmy naszym dziewczynom „słuchajcie, harcerstwo jest fajne, bądźcie harcerkami”. Daliśmy im przykład. One same odkryły, że im się to podoba. Od dziecka jeździły z nami na obozy harcerskie. Magda pierwszy raz była ze mną w Niesulicach, kiedy miała dwa lata. Dziś bez pobytu na obozie harcerskim nie wyobraża sobie wakacji.
Ważne jest również, by dać dziecku możliwość wykazania się własnymi umiejętnościami. Pozwolić nawet na coś, co może wydawać nam się niemądre lub niepotrzebne. Tylko wtedy poznają swoją wartość. Grzegorz bez wahania poleca innym rodzicom zachęcenie dziecka do harcerstwa. – Nie ma znaczenia, czy będzie to ZHP, ZHR czy inna forma skautingu, wszędzie stosuje się podobne metody wychowawcze – mówi. – Młodzi ludzie uczą się tam odpowiedzialności. To jest chyba rzecz, której najbardziej brakuje obecnej młodzieży.