Dorastająca córka chce współżyć z chłopakiem, nastoletni syn wchodzi w buddyzm, a najmłodsze dziecko jęczy, że nie wyniesie śmieci. – „Ratunku!” – wołają rodzice. Oni przecież wychowywali swoje dzieci inaczej! Co poszło nie tak?
To pytanie podjął Marcin Gajda na konferencji „Aby nie traciły ducha. O przekazywaniu wartości dzieciom”, zorganizowanej w SP nr 37 na bielskim os. Karpackim. Razem z żoną prowadzi ośrodek „Pro homini” w Szczecinie, który zajmuje się terapią zaburzeń emocjonalnych, terapią małżeńską i rodzinną.
– Nie można mylić miłości bezwarunkowej z miłością pozwalającą na wszystko – mówił Marcin Gajda, tłumacząc konieczność stawiania dzieciom granic. Na tym etapie jeszcze wszystko idzie gładko… Coś jest złe, to tego nie wolno: „Nie dotykaj czajnika, bo się oparzysz. Masz odrobić zadanie, bo dostaniesz pałę”. Jednak dziecko rośnie… i pojawiają się większe problemy. Nic już nie jest takie oczywiste, bo przechodzimy z granic porządku i bezpieczeństwa, stawiając kroki na grząskim gruncie granic światopoglądu. – Wolność strzeże wolności wyboru – Marcin Gajda przytoczył zdanie z książki „Rodzice w akcji”. – Jeśli nasz wybór ma mieć jakąś wartość, to tylko wtedy, kiedy dokonuje się w wolności – podkreślił. I dlatego nie jest już takie łatwe stawianie granic w sprawach wiary i moralności Do ośrodka Marcina Gajdy zgłasza się coraz więcej rozgoryczonych rodziców. Tłumaczą, że prowadzili życie przykładnych katolików, ze wszystkich sił starali się przekazać chrześcijańskie wartości. A tu nagle okazuje się, że dzieci idą w przeciwnym kierunku.
Prelegent przedstawił wychowawcze pułapki, w które często w dobrej wierze wpadają rodzice. – Dziecko czasami musi zanegować, podważyć wartości, aby potem je przyjąć. I to jest oznaką, że mamy zdrowe, myślące dziecko – podkreślał. Ostrzegał rodziców przed autorytarnym podejściem: – Podchodzi moja córka i mówi: „Tato, nie idę do bierzmowania” – opowiadał przykład z własnego życia. Ciężko było, ale powstrzymał się od pytań: „Co? A co powie proboszcz, gdy dowie się, że córka Gajdów nie idzie do bierzmowania? A co z sąsiadami?” . Dał jej wolny wybór i czas. Po tygodniu zapytał: „I jak z tym bierzmowaniem? Idziesz?”. Zdziwiona córka odparła: „No pewnie, że idę.” – Gdybym ją zmuszał, mogłaby zrobić coś przeciwnego – mówi Marcin Gajda.
A więc co robić? Swoim życiem pokazywać dzieciom radość płynącą z życia z Jezusem. – Kochajcie życie – zachęcał rodziców. – Kochajcie się nawzajem w małżeństwie, tak, aby inni wam zazdrościli tej miłości, a wtedy wasze dzieci też będą chciały żyć takimi wartościami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |