Ilu prawdziwych mężczyzn mieszka w tym mieście? Pewnie wielu. Ilu mężczyzn wie, że są synami Bożymi i mają w sobie wielką moc? Pewnie niewielu. Czas to zmienić. Panowie, do roboty! – wzywał w Lublinie Donald Turbitt, amerykański strażak.
Paweł jest inżynierem. Urodził się w Lublinie, tu skończył studia, tutaj też pracuje. – Lubię to miasto, ale uważam, że jest takie trochę babskie. Przepraszam wszystkie panie za to kolokwialne wyrażenie. Może dlatego, że trudno tu o dobrą pracę dla facetów, sporo tutaj także sióstr zakonnych, no i jest KUL, który za moich czasów miał 80 procent kobiet wśród swoich studentów. To akurat na szczęście, bo dzięki temu znalazłem moją żonę. Zawsze chciałem mieć żonę po KUL-u, żeby była taka do tańca i do różańca. No i moja Asia taka jest. Ale brakuje mi wokół facetów, którzy na serio traktują Pana Boga i dla których nie jest obciachem modlić się razem z żoną. Często się pytam: Panowie, gdzie jesteście? W końcu spotkanie tylko dla mężczyzn w kościele garnizonowym pokazało mi, że nie jestem kosmitą – mówi Paweł.
Sala rzeczywiście wypełniona była po brzegi. – To mnie bardzo cieszy, bo to znak, że panowie chcą czegoś więcej niż wygodnych kapci, gazety w fotelu czy kufla piwa. Zapraszam też wszystkich panów, szczególnie studentów, do lubelskiej wspólnoty „Kościół dla prawdziwych mężczyzn” – mówi ks. Paweł Bartoszewski, duszpasterz akademicki, jeden z organizatorów spotkania z Donaldem Turbittem.
Strażak podpalacz
Jestem żonaty od 49 lat, mam troje dzieci i 13 wnucząt. Przez ponad 20 lat byłem strażakiem – mówi Donald Turbitt. – Byłem też katolikiem, ale takim z nazwy. Obracając się wśród samych mężczyzn, często przeklinałem, jak wszyscy wokół. Potem przyszedł krach. Choroba mojej żony, umierający ojciec i bezradność faceta, który na co dzień walczy z ogniem, ratuje ludzi, naraża życie. W domu grał włączony telewizor, w którym leciał jakiś program o cudzie w Garabandal w Hiszpanii. Pomyślałem, że ja też potrzebuję w życiu cudów. Zamówiłem książkę o tym wydarzeniu. Przyszła w ciągu dwóch dni. Paczkę otworzyła żona. Wypadł z niej szkaplerz. Wtedy przeszedł ją jakby dreszcz i poczuła, że najbardziej w życiu chce być blisko Jezusa. Odzyskała wiarę, którą kiedyś straciła. Po badaniach okazało się, że odzyskała też zdrowie. Coś zaczynało się w naszym życiu zmieniać, ale nie wiedziałem, co dokładnie mam robić. Miałem trzy firmy, jednak czułem, że to nie jest to. W 1986 roku sprzedałem wszystko i zacząłem pracować dla Pana. Pomyślałem, że przyszedł czas, bym zaczął zapalać w sercach innych ludzi ogień Bożej miłości.
Gdzie ci mężczyźni?
Przez całe moje zawodowe życie obracałem się wśród mężczyzn. Zauważyłem, że trudno wyjść z pewnych schematów i zwrócić się do Boga. Kiedy się nawróciłem, Pan Bóg pomógł mi przestać kląć. Koledzy patrzyli na mnie jak na dziwaka. Chyba po całym Nowym Jorku rozniosła się wieść, że jest strażak, który nie przeklina. Zrozumiałem, że trzeba iść do mężczyzn. Pokazać im, jaką mają moc i co Pan Bóg dla nich robi. Jeśli są katolikami, to powinien w nich płonąć ogień, który zapala innych. Tymczasem mężczyźni nie wiedzą, jaką mają moc – mówi Donald Turbitt. Jego zdaniem mężczyźni nauczyli się żyć z rzeczami, które są przeciętne, zamiast iść odważnie do tego, co najlepsze. Mam przeciętną pracę, która nie sprawia mi wielkiej satysfakcji, ale jest, więc się nią zadowalam, zamiast dążyć do zmiany. – Być może byliście powaleni w życiu, ale zachęcam, by powstać i od nowa włączyć się do gry. Pan Bóg ma dla was plany, ale wy musicie zrobić swoją część roboty. Nie jesteśmy stworzeni, by żyć przeciętnie. Jesteś dzieckiem wszechmocnego Boga, masz królewską krew w swoich żyłach, urodziłeś się, by wygrywać, by żyć w pełni. Nie możesz żyć w przekonaniu, że sprawy przeciętne są wystarczająco dobre. Jeśli jesteś sprzedawcą, bądź coraz lepszy, jeśli sportowcem, staraj się osiągać coraz lepsze wyniki. Jeśli jesteś ojcem, bądź najlepszym ojcem w mieście – mówił panom Donald.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |