Spotkanie Benedykta XVI z rodzinami i parami z różnych części świata było głównym punktem Święta Świadectw, które odbyło się 2 czerwca wieczorem w mediolańskim Parku Bresso.
Każda para, niektóre przybyły z dziećmi, przedstawiała problemy, typowe dla swego kraju czy regionu, z którego przybyły. Ojciec Święty odpowiadał, improwizując, na poszczególne pytania, wczuwając się w trudności i problemy swych gości, pozostając zarazem w nurcie nauki Kościoła.
Jako pierwsza mała Wietnamka zapytała papieża o jego rodzinę, gdy był on małym dzieckiem.
Benedykt XVI opowiedział, jak przeżywał niedzielę w swojej rodzinie. Rozpoczynała się ona od czytania w sobotę wieczorem Pisma Świętego. „Wkraczaliśmy w ten sposób w atmosferę radości. W niedzielę szliśmy na Mszę św. Mój dom rodzinny był niedaleko Salzburga i było dużo muzyki – Mozart, Schubert, Haydn i gdy rozpoczynało się Kyrie, zdawało się, iż otwierało się niebo” – wspominał papież. Dodał, że ważny był też uroczysty obiad rodzinny i „wiele śpiewaliśmy”.
Ojciec Święty zaznaczył, że jego brat Georg jest wybitnym muzykiem i już jako młody człowiek komponował. Cała rodzina śpiewała, a ojciec grał na cytrze i śpiewał. „Są to chwile niezapomniane” – podkreślił papież. Stwierdził, że poza tym podróżował, chadzał do pobliskiego lasu. „Mimo że były to bardzo ciężkie czasy, dyktatury, rodzina była zjednoczona. Ale mocne było umiłowanie rzeczy prostych, tak iż możliwe było przezwyciężać trudności” – powiedział Benedykt XVI. „Dobroć Boga odzwierciedlała się w rodzicach i rodzeństwie” – dodał. „Żyjąc zaufaniem, miłością, byliśmy szczęśliwi i myślę, że raj powinien być podobny do mojej młodości i w tym sensie myślę, że powrócę do domu, idąc do innego świata” – powiedział Benedykt XVI.
Następnie zwrócili się do niego Serge i Fara z Madagaskaru. Oboje poznali się podczas studiów we Florencji, 4 lata temu zaręczyli się, niebawem zakończą naukę i zamierzają wrócić do swego kraju, „aby wyciągnąć rękę do naszego ludu także za pośrednictwem swego wyuczonego zawodu”. Fara powiedziała, że przeważające na Zachodzie wzorce rodzinne nie odpowiadają im, ale „jesteśmy świadomi, że także wiele tradycji naszej Afryki pod pewnymi względami już się przeżyło”. Oboje zapewnili papieża, że chcą się pobrać i wspólnie budować przyszłość oraz ukierunkowywać każdy aspekt ich życia na wartości Ewangelii. Samo słowo „małżeństwo” ich pociąga, ale i przeraża, bo jest to decyzja „na zawsze”. „Co to znaczy?” – zapytali.
Papież przypomniał, że do XIX wieku w Europie panował inny wzorzec małżeństwa, kiedy często decyzję o jego zawarciu podejmowały rodziny, a ważną rolę odgrywały względy materialne. Później jednak mamy do czynienia z emancypacją jednostki i małżeństwo opiera się już nie na woli innych osób, ale na własnym wyborze. Od zakochania przez narzeczeństwo dochodzi się do małżeństwa. Jesteśmy przekonani, że jest to właściwy model i że miłość sama z siebie zapewnia wytrwanie na zawsze – mówił dalej papież. Dodał, że niestety rzeczywistość jest inna. „Widzimy, że zakochanie jest czymś pięknym, ale nie zawsze trwałym, bo uczucie nie trwa wiecznie, a zatem przejście od zakochania, przez narzeczeństwo, do małżeństwa wymaga pewnych decyzji, doświadczeń wewnętrznych. Uczucie wymaga oczyszczenia także przez rozum i wolę” – tłumaczył Ojciec Święty.
Zwrócił uwagę, że w obrzędzie sakramentu małżeństwa Kościół pyta nie: „Czy jesteś zakochany?”, ale „Czy chcesz?”, chodzi więc o to, aby zakochanie stało się prawdziwą miłością z zaangażowaniem rozumu i woli, aby cały człowiek w tym sakramencie dał całe swoje życie. W tym wsparciu ludzkiej miłości ważną rolę odgrywa także zaangażowanie całej parafii, Kościoła, przyjaciół – dodał papież.
Następnie swym świadectwem podzielili się Nikos i Pania Paleologos z Aten z dwójką dzieci. Przed kilku laty zainwestowali wszystkie swe pieniądze w małą firmę informatyczną, tymczasem obecnie, w obliczu ciężkiego kryzysu gospodarczego, jaki nawiedził Grecję, spadła liczba klientów i tym samym dochody. W podobnej albo i gorszej sytuacji są miliony ich rodaków; wielu z nich niemal z dnia na dzień znalazło się bez środków, brakuje nadziei. Nawet imigranci, widząc brak perspektyw, opuszczają ten kraj. „Również nas, choć nadal wierzymy w Opatrzność, męczy myślenie o przyszłości dla naszych dzieci. Co może powiedzieć Kościół tym wszystkim ludziom i rodzinom, które nie mają już żadnych perspektyw?” – zapytali dramatycznie katoliccy małżonkowie z Grecji.