Cud łapania kropel

W tym niezwykłym ogrodzie małych pacjentów uspokajają szum drzew i śpiew ptaków. Są też łagodnie pluskająca fontanna i mnóstwo kwiatów. W szpitalu czekają psy. Przyjacielsko trącają dziecięce dłonie, a spojrzeniem zdają się mówić: „Pogłaszcz mnie!”.

– Pamiętam 9-letniego chłopca, który przeżył bardzo ciężki wypadek – w jego rower wjechał rozpędzony samochód. Przez długi czas był w śpiączce, później konieczna była trudna i bolesna rehabilitacja (nie siedzi i nie stoi samodzielnie). Podczas hortiterapii stało się coś niezwykłego. Podeszliśmy z nim do fontanny, a wiatr rozpylał krople wody, które spadały na jego twarz. Nawet nie zauważył, że udało się go utrzymać w pionie i to przez dłuższy czas (trzymaliśmy go pod pachami, a ja masowałam mu stopy, by zmniejszyć napięcie mięśni). Z radością zaczął poruszać rękami, próbując łapać krople tak, jakby przypomniał sobie czas sprzed wypadku. Podczas kolejnych zajęć sytuacja powtórzyła się – opowiada M. Pawłowska.

W tym roku od czerwca do września z ogrodoterapii korzystają dzieci przewlekle chore ze schorzeniami somatycznymi (neurologicznymi, reumatologicznymi), zaburzeniami rozwojowymi (np. chorobami metabolicznymi czy dziecięcym porażeniem mózgowym) oraz emocjonalnymi czy psychiatrycznymi. Niektórym z nich w innych szpitalach powiedziano, że nigdy nie będą chodzić. Okazało się, że po trudnej rehabilitacji stawiają kroki, a w ogrodzie botanicznym śmieją się i zapominają o niepełnosprawności Podobny efekt daje dogoterapia.

Pod brzuchem Ygo

Gdy do sali radosnym krokiem wbiegają Winny (dwuletnia suczka rasy labrador retriever) i Ygo (pięcioletni pies rasy samojed o śnieżnobiałym futrze), dwaj chłopcy – mały Mikołaj i nieco starszy Dawid – patrzą na nie jak urzeczeni. Szybko witają swoich specjalnie wyszkolonych czworonożnych terapeutów i pod okiem dwóch dogoterapeutek – Laury Gallas-Diener i Marzeny Hrakało-Horawskiej z Ośrodka Terapii „Wsparcie” – zaczynają psią tresurę. By Winny i Ygo wykonali polecenia, komendom muszą towarzyszyć odpowiednie ruchy rąk. To trudne, bo ręce chłopców nie są w pełni sprawne.

Dogoterapia po raz pierwszy zagościła w Szpitalu św. Ludwika już w 2007 r., jednak z największym rozmachem działa od 2011 r. Od tej chwili wzięło w niej udział aż 278 małych pacjentów, którzy czasem na pierwszych zajęciach na psich gości patrzą nieco nieufnie. Szybko jednak okazuje się, że pies i dziecko to duet nierozłączny, a Ygo i Winny dzielnie znoszą czesanie sierści, zaglądanie im do pysków i spacery wzdłuż toru przeszkód. Niekiedy sam Ygo bywa częścią toru przeszkód dla chorego dziecka, które musi przeczołgać się pod jego włochatym brzuchem i wydostać się spod psa, wspierając się na rękach, czyli wzmacniając mięśnie ramion.

– Indywidualne zajęcia z psem ćwiczą utrzymywanie prawidłowej postawy, motorykę i wzmacniają mięśnie rąk. Rehabilitacją jest nawet karmienie psa, bo dziecko musi sięgnąć po chrupkę do saszetki, którą ma na szyi, wyciągnąć psi przysmak, chwycić go między palcami, położyć jak najdalej potrafi i wydać psu odpowiednie komendy. W ten sposób ćwiczy symetrycznie obie ręce, a pies motywuje do wysiłku. Z kolei podczas odwiedzin na oddziałach psy mają pomóc w dotarciu do emocji chorych dzieci – trzeba zachęcić je do zabawy ze zwierzęciem, która ma oderwać od szpitalnej codzienności i spróbować budować więzi – tłumaczy Laura Gallas-Diener.

Alternatywne terapie działają i cieszą chore dzieci. By mogły dawać jeszcze lepsze efekty, szpital szuka sponsorów. Bo czasem lekarze z własnej kieszeni muszą kupić doniczki z roślinami niezbędnymi do hortiterapii.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg