Ledwo wrócił z rowerowej wyprawy dookoła Polski, a już wyruszył w pieszą wędrówkę wzdłuż brzegu Wisły. Podróżując, Michał Gontaszewski pomaga warszawskiej Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”.
Ten 31-letni polkowiczanin mówi o sobie, że lubi poznawać ludzi. Gdzie zaś można doświadczyć więcej znajomości niż w podróży? Dlatego od kilku lat wędruje. Zaczęło się przed kilkoma laty od nieudanej wyprawy dookoła Polski, kiedy kontuzja kolana przekreśliła ambitne plany Michała już po pierwszych kilkuset kilometrach. „Nie udało się za jednym razem, to uda się na raty” – mówił wtedy. I rzeczywiście.
Kto cicho pomaga, dwa razy pomaga
Po rehabilitacji Michał ponownie wystartował z miejsca, w którym tak niefortunnie przerwał swoją eskapadę. Tym razem nic nie stanęło na przeszkodzie i po kilku miesiącach samotnej wędrówki tryumfalnie wszedł do Polkowic. Koło się zamknęło, a w kolejce Michałowych planów czekały już dwa inne koła. A właściwie sześć. W tym roku razem z ze swoją dziewczyną Katarzyną Serafin i Maciejem Blicharskim wyruszył ponownie na spotkanie Polski i Polaków, pokonując trasę wzdłuż polskich granic odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. Po półtoramiesięcznym mordowaniu się z własnymi słabościami, defektami sprzętu i płaczącą ze zmęczenia Kasią, Michał szczęśliwie przyprowadził swoich towarzyszy do Polkowic. Bez fanfar i medialnej wrzawy. Po cichutku. Bo tym razem nie o rozgłos chodziło, ale o pomoc najbardziej potrzebującym.
Wodoszczelny worek
– Wyprawa rowerowa, poprzez fundację „Zdążyć z pomocą”, była dedykowana dzieciom. Przewodnią ideą programu realizowanego przez tę organizację jest ratowanie zagrożonego życia dzieci, przywracanie im zdrowia, wspieranie ich edukacji, niesienie pomocy w trudnych warunkach materialnych. Fundacja wyposażyła mnie w ulotki, które potem rozdawaliśmy na całej trasie naszej kolarskiej wędrówki. Zostawiliśmy w Polsce ok. 400 apeli o pomoc – opowiada Michał. Jego pierwsze piesze przejście wspomagała finansowo gmina Polkowice. W drugim przypadku odmówiono mu już pomocy. Na szczęście w fabryce siedzeń samochodowych Sitech, gdzie na co dzień pracuje Michał, z uwagą i zrozumieniem wysłuchano jego planów. – Od razu zapowiedzieli, że pomogą. Otrzymałem wsparcie, urlop bezpłatny i zapewnienia o swojej niezwykłości, skoro planuję „w bród przekraczać dopływy Wisły”. Temu najwięcej osób nie mogło się nadziwić – mówi z uśmiechem Michał.
Świat postawiony na głowie
Bo rzeczywiście, w planach młodego polkowiczanina jest samotne pokonywanie dopływów Wisły. – Inaczej nie da się iść jej brzegiem. Mam wodoszczelny worek na wszystkie potrzebne przedmioty. Przynajmniej on nie zmoknie – uspokaja podróżnik. Także i tym razem jego eskapada śladem królowej polskich rzek ma na celu pomoc charytatywną dla dzieci. Michał jest przekonany, że znajdzie po drodze ludzi o dobrych sercach, chcących pomóc potrzebującym. Sam Michał za swoje wędrowanie nie otrzymuje od nikogo pieniędzy. Większość środków na przygotowania pokrywa z własnej kieszeni. – Największy skarb, jaki wynoszę z moich podróży, to napotkani ludzie. Kiedy z nimi rozmawiam, kiedy zapraszają mnie do siebie, karmią, poją czy nocują, dowiaduję się o Polsce więcej niż z jakiejkolwiek książki – mówi. Na Michale największe wrażenie zrobiła ściana wschodnia, ze wszystkimi jej niedostatkami ekonomicznymi i bogactwem kulturowym i emocjonalnym. – To zupełnie inny świat dla człowieka z Zagłębia Miedziowego – mówi. – Ludzie są tam ubodzy, ale szczęśliwsi od tych, których znam z Dolnego Śląska.
Obawy Michała, nadzieja dzieci
Michał wyruszył w swoją obecną podróż w środę 22 sierpnia ze stoków Baraniej Góry, gdzie swoje źródła ma Wisła. Przed nim ok. 1100 km trasy. Ma laptopa, codziennie pisze blog, publikuje zdjęcia i zapisuje wrażenia z podróży. I tak aż do Gdańska. Czy czegoś obawia się na trasie kolejnej eskapady? Że się od tego uzależnię – mówi bez zastanowienia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |