O tym, co robił Duch Święty wśród małżonków, czym różni się kongres od rekolekcji i kto powinien być wzorem mężczyzny, mówi Mieczysław Guzewicz
Ks. Roman Tomaszczuk: Otrzymał Pan „Amicusa” – co Pan z nim zrobi?
Mieczysław Guzewicz: Pokażę żonie i córce, odbiorę od nich gratulacje, ucieszę się wyrażonym uznaniem! Potrzebuję tego jako mężczyzna, a szczególne znaczenie ma dla mnie podziw i uznanie wyrażone przez żonę! Potem postawię na widocznym miejscu nad biurkiem. Ale powiem też w domu, że jak umrę, to mają mi to przykleić na nagrobek! Jest tak solidnie zrobiony, że przetrwa kilka dekad.
„Przyjaciel Małżeństw”… skąd w Panu tyle zapału, skąd pomysły na konferencje, dlaczego akurat ta tematyka?
Źródło zapału? Jestem wnukiem legionisty. Mój dziadek 17 lat służył pod rozkazami Marszałka. Nie mam wątpliwości, co ma robić prawdziwy mężczyzna. Znalazłem swojego Wodza Naczelnego. Jest nim Jezus. Z Nim rozmawiam, Jego pytam o zadania dla mnie. Tematyka małżeństwa jest obecnie w duszpasterstwie czymś najważniejszym. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że zostałem do tego zaproszony przez moich Zwierzchników z góry. Ciągle się doskonalę, chcę być w tym dobry.
Jest Pan już po raz trzeci na kongresie, z konferencjonistów jako jedyny. Kongres się zmienia?
Dziękuję za to wyróżnienie i wpraszam się na kolejny! Mam okazję być obecny w wielu ważnych działaniach na rzecz małżeństw, rodzin, mężczyzn, ale kongres w Świdnicy uznaję za coś najważniejszego. Kongres się zmienia w wielu wymiarach. Przyjeżdżają stali uczestnicy, ale i nowi, podobnie z prelegentami. Zmienna też jest tematyka, doskonalicie się jako organizatorzy, chociaż od początku jest perfekcyjnie! Pozostaje mi powiedzieć, abyście utrzymali to, co jest, i nic już do tego nie trzeba dodawać. Mam takie przekonanie, że za kilka lat Świdnica w Polsce, ale i dalej, będzie znana przede wszystkim z tego działania.
Co najmocniej zapadnie w Pana pamięci, a co w sercu z kongresowej wizyty w Świdnicy?
Bez wątpienia atmosfera na kongresie. To jest coś niesamowitego. Mam okazję być na wielu kongresach i sympozjach, ale czegoś takiego jak u was nie doświadczam nigdzie. Wykłady i treści na najwyższym poziomie, ale też entuzjazm organizatorów, otwartość serc wszystkich! Bardzo ciepły i bardzo rodzinny klimat. Ale najważniejsze jest to, że odczuwa się mocno wspólnotę ze wszystkimi. Źródłem tego jest bez wątpienia idea, temat przewodni, czyli piękno, świętość, nierozerwalność małżeństwa. Nie będę też ukrywał, że jestem zakochany w waszej katedrze. Uwielbiam gotyk i barok. Takiego połączenia piękna architektury i bogactwa wystroju nie spotyka się często w Europie. Jest to ewenement, perła, skarb. Zazdroszczę wam.
Jest jakaś różnica między rekolekcjami małżeńskimi a kongresem?
Kongres to wykłady, dyskusje, poważne wnioski, pochylenie się nad tematem interdyscyplinarnie, z rzetelnością w sięganiu do źródeł i ukazywaniu potrzebnych wskazań. Rekolekcje to czas nawracania się, kolejnych ponownych narodzin, to czas szczególnej obecności Boga, szczególnego działania Jego łaski. Ale, uwaga! – kongres w Świdnicy w wyjątkowy sposób łączy te dwie idee. I to jest coś niezwykłego. To są szczególne rekolekcje. We wszystkich miejscach, w teatrze, w kościele świętego Józefa, na Rynku, w katedrze, u rodzin goszczących, ale także w klubie Bolko, w czasie kongresu przechadza się Duch Święty, tak sobie chodzi, a może i skacze z radości, rozlewając ją w serca wszystkich.
„Amicusa” dostał Pan od uczestników ubiegłorocznej edycji spotkania; kogo typuje Pan do tej nagrody w roku przyszłym?
Bez wątpienia państwa Agnieszkę i Jakuba Kołodziejów. Państwo Kołodziejowie robią naprawdę ogrom pracy na rzecz wzmacniania małżeństw, ukazywania piękna i świętości tej szczególnej komunii. Czasopismo „Zbliżenia” powinno być obecne w każdym domu i na każdej plebanii. Małżeńską grę powinna dostać w prezencie każda para nowożeńców!
I jeszcze tematyka: najprostszy przepis na prawdziwego mężczyznę.
W określeniu prosty, w realizacji trudny: „Być mężczyzną takim jak Jezus!”. Tylko najpierw trzeba się dobrze przyjrzeć Jezusowi, właśnie jako mężczyźnie! Dobrze to prześledzić w Ewangelii i naśladować. Ktoś powie: dla mnie wzorem męskości jest Jan Paweł II, dla mnie Chuck Norris, a dla mnie rotmistrz Pilecki. Dobrze, ale jako wierzący, ale też w wymiarze uniwersalnym, ponadwyznaniowo, mamy najdoskonalszy wzór. Proszę mi wierzyć, nie mówię tego dlatego, że jestem teologiem, byłem 22 lata katechetą. Nie! Mówię tak, ponieważ zawsze poszukiwałem wzorca męskości, ale też od 30 lat czytam nieprzerwanie Biblię. Nowy Testament przeczytałem 28 razy. Bardzo obiektywnie i bez emocji powiem: Jezus to prawdziwy mężczyzna, wzór, ideał. Taki, jakim ja pragnę być. Ale pamiętajmy, że i szatan wie o tym dobrze, jaką wartość ma ten wzór dla mężczyzn, i będzie wszystko robił, aby nas zniechęcić. Będzie nam pokazywał inne, karykaturalne „wzorce”. Iść za Jezusem z zamiarem stawania się takim jak On to ciągła walka. Ale, panowie, walka to przecież część męskości!
Idzie i głosi
Mieczysław Guzewicz, doktor habilitowany nauk teologicznych, w ciągu ostatnich pięciu lat odwiedził ok. 150 parafii w Polsce i w wielu ośrodkach polonijnych, wygłosił 81 serii nauk na temat małżeństwa na Mszach niedzielnych, 40 nauk na kursach przedmałżeńskich, 31 nauk dla rodziców, 26 nauk dla kałanów, 19 dla nauczycieli, 24 dla młodzieży, poprowadził 15 serii rekolekcji parafialnych, 29 rekolekcji weekendowych, 7 wakacyjnych, 12 rekolekcji dla doradców życia rodzinnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |