Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie miała być orężem w walce z tą patologią, tymczasem znacznie pogorszyła sytuację ofiar.
Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie została znowelizowana w 2010 r. głosami rządzącej koalicji i lewicy, przede wszystkim posłów Platformy Obywatelskiej, którzy mocno forsowali zmiany. Debata nad nowelizacją wywołała gorącą dyskusję, bowiem jej przeciwnicy alarmowali, że daje ona państwu uprawnienia do bardzo daleko idącej ingerencji w życie rodziny. Chodziło m.in. o bezwzględny zakaz bicia dzieci, łącznie z przysłowiowym klapsem. Ale nie tylko. Zawarta w ustawie definicja przemocy jest sformułowana tak szeroko i nieprecyzyjnie, że praktycznie każde zachowanie, które nie spodoba się przedstawicielowi odpowiedniej instytucji państwowej, może być uznane za przemoc. Działania uznane w ustawie za nieprawidłowe to m.in.: „naruszające ich godność, nietykalność cielesną, w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą”. Z pewnością wymienione tu działania są przemocą, problem jednak polega na ich interpretacji, szczególnie w odniesieniu do dzieci. Jakie działanie powoduje szkodę psychiczną? Według zwolenników tzw. wychowania bezstresowego, wydawanie dziecku i egzekwowanie poleceń może mieć negatywny wpływ na jego psychikę. Czy klaps powinien być uznany za przemoc wymagającą interwencji państwa?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |