Świeccy misjonarze Liliana i Leszek Sobótkowie z Kudowy-Zdroju napisali list z Kabwe w Zambii.
Sobótkowie mają już za sobą kilkuletni pobyt na misjach afrykańskich. Zanim pod wpływem Bożego wezwania wyruszyli w świat, angażowali się w Ruch Światło–Życie i to on ich uformował w otwartości na wolę Bożą. Kiedy większość ludzi myśli raczej o spokojnej emeryturze, oni rozpoczęli nowy etap życia.
Małżonkowie u sióstr
Od 8 grudnia 2013 r. przebywają w misji u polskich Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny w Kabwe. „Zostaliśmy bardzo życzliwie i ciepło przyjęci przez siostrę przełożoną Ascelinę i s. Annę” – relacjonuje Liliana. „Otrzymaliśmy pokoik z łazienką tuż pod bokiem Pana Jezusa, niedaleko kaplicy. Ośrodek misyjny jest położony niemalże w centrum miasta i posiada piękne, bardzo po europejsku zadbane zabudowania i ogrody” – pisze w liście do s. Magdaleny z Referatu Misyjnego świdnickiej kurii.
Zgromadzenie, u którego goszczą Sobótkowie, zostało założone w roku 1905 przez bł. Bolesławę Lament w Mohylewie w celu przygotowania i realizowania idei zjednoczenia chrześcijan wschodnich z Kościołem katolickim, a równocześnie umacniania w wierze katolików, których jedność z Kościołem, w tamtych trudnych warunkach, była zagrożona. Wojny i reżim komunistyczny wymusiły na siostrach odczytanie na nowo ich charyzmatu. Od 1970 r. siostry prowadzą pracę misyjną na Czarnym Lądzie (w Kenii, Tanzanii i Zambii). W Kabwe mieści się nowicjat zgromadzenia dla delegatury afrykańskiej. Siostry prowadzą też Szkołę Gospodarstwa Domowego, gdzie dziewczęta i młode mężatki uczą się szycia, robót ręcznych, gotowania, prowadzenia domu, opieki nad matką i dzieckiem, ogrodnictwa, układania kwiatów, zasad higieny, a także religii i języka angielskiego.
English is easy
Liliana w liście z Afryki zachwyca się dwoma ogrodami sióstr. „Kwiatowy, reprezentacyjny z różami, stokrotkami, lawendą, pięknie przystrzyżonymi trawnikami i drzewami owocowymi, m.in. z jabłoniami prosto z Polski, ale też z winoroślą, drzewami pomarańczy, grapefruitów, mandarynek, pysznych i dorodnych mango, awokado, bananowcami oraz z dostojnymi palmami i szpalerami kwitnących różnokolorowych krzewów i hibiskusów” – opisuje, nie ukrywając fascynacji dla bujnej przyrody. Drugi ogródek to warzywniak, w którym świetnie czują się polskie odmiany pomidorów, cebuli, kapusty czy szczypiorku. Natomiast w kurnikach i chlewniach siostry hodują kurczaki, kury i świnie.
„Całości misji ogrodzonej wysokim murem doglądają trzy dorodne i wesołe psy często w nocy robiąc sporo hałasu. Sporadycznie zdarzają się nieproszeni goście w postaci węży czy też małych afrykańskich żyjątek” – dorzuca Liliana, której głównym zajęciem, w misji, od poniedziałku do soboty, jest udzielanie lekcji angielskiego. Leszek opisuje dzień pracy misyjnej. „Każdy dzień ma stały rozkład dla każdego z nas z osobna. Razem wstajemy o 5.30, po porannej toalecie i modlitwie Lila przygotowuje śniadanie, które ja zjadam w pośpiechu, by wyruszyć do pracy o 6.30”. Kiedy żona idzie na Mszę św., jej mąż jedzie na budowę. Po drodze zabiera ze sobą od ośmiu do dziesięciu robotników.
Uśmiech biskupa
„Budowa oddalona jest od naszego domu o ok. 4 km. To już obrzeża miasta, gdzie rozpoczyna się afrykański busz (krzaki, drzewa i trawa wysokie na 2,5 m). Pod plac budowy został przygotowany i wycięty kawałek buszu wielkości 200 na 250 m, do którego prowadzi nowo zrobiona bita droga wzdłuż której posadziliśmy nowe lokalne malutkie sadzonki drzew pięknie kwitnących na czerwono i fioletowo. Całość ma kiedyś utworzyć kwitnący o różnych porach roku tunel – reprezentacyjny wjazd” – opisuje swoje miejsce pracy, a potem tworzy długą listę prac, które udało się już wykonać. Jako architekt z wieloletnim doświadczeniem Leszek stał się głównym nadzorcą i projektantem wszystkich inwestycji prowadzonych przez miejscowego biskupa, Clementa Mulengi.
Budynki mieszkalne dla różnych grup wiernych, plebanie, baraki, projekty zagospodarowania działek i mniejszych inwestycji (np. konstrukcja dachu nad wejściem do budowanego kościoła salezjańskiego), a także zespół budynków klasztornych dla kontemplacyjnych dominikanek – to tylko niektóre wykonane w ciągu zaledwie pięciu miesięcy zadania. „Jestem pod wielkim wrażeniem tego, że wszystkich tych prac bardzo często dogląda miejscowy, zawsze uśmiechnięty biskup. Jestem mu bardzo wdzięczny za świadectwo radosnej wiary, pasterskiej troski i czasu, jaki nam poświęca. Możemy śmiało powiedzieć, że bez tego ogromnego wsparcia ojcowskiego – duchowego, żywego i osobistego, nie dokonali byśmy tak wielu prac” – podkreśla.
Bez was też nie damy rady
Na koniec listu Sobótkowie dziękują za polskie zaplecze modlitewne. „Począwszy od naszych kochanych rodziców, dzieci i wnuczek oraz rodzeństwa, przez wspólnotę, duchowieństwo, siostry: służebniczki z Kudowy, klawerianki ze Świdnicy, zawierzenia z Bliznego i Starej Wsi, aż na wielkiej rodzinie Domowego Kościoła Ruchu Światło–Życie i naszej wspaniałej wspólnocie parafialnej w Kudowie-Zdroju oraz wszystkich sympatykach naszego posłania skończywszy” – wyliczają w dziękczynnej litanii. „Bez tego wsparcia nie wytrzymalibyśmy rytmu naszej afrykańskiej codzienności, szczególnie teraz, gdy wciąż jesteśmy na etapie aklimatyzowania się do realiów życia w klimacie podzwrotnikowym suchym” – zapewniają Liliana i Leszek Sobótkowie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.