O tym, jaka jest istota ojcostwa biologicznego i duchowego mówią w Dniu Ojca w rozmowie z KAI ojciec pięciorga dzieci, dziennikarz i publicysta Tomasz Terlikowski orz dominikanin o. Jan Góra, znany duszpasterz, twórca spotkań młodzieżowych nad Lednicą.
Jakub Szymczuk /GN Tomasz Terlikowski Tomasz Terlikowski:
Ojcostwo to zwieńczenie męskości. Ostatecznie ojciec jest synonimem męskości i nie chodzi tu wyłącznie o ojcostwo biologiczne, o sam akt rodzenia, ale też o rodzenie duchowe. To codzienna praca dla dobra dzieci, ale też gotowość oddania życia za tych, którzy zostali nam powierzeni. W przypadku ojca biologicznego chodzi o jego dzieci, zaś duchownego - o wiernych.
Ale bycie ojcem dzieci to nie tylko obowiązki i odpowiedzialność, ale także ogromna radość, bo można "bezkarnie" robić to, co w przypadku każdego innego dorosłego zostałoby uznane za dziecinadę - bawić się kolejką, układać klocki, budować gigantyczne zamki z piasku na plaży, czytać "Kubusia Puchatka". Gdyby to robił ktoś samotnie, uznano by go za niedojrzałego, ale gdy robi to z dziećmi, uznaje się go za świetnego ojca. Tak więc odpowiedzialność, gotowość oddania życia, ale i zabawa - ojcostwo to idealna forma życia i spełnienia dla każdego mężczyzny.
I ta postać - ojca i opiekuna jest dziś marginalizowana. Nasza kultura wyrugowała wzorzec męskości, pozostała kobiecość. Dla dorosłego chłopca wymagający wzorzec mężczyzny - ojca, dojrzałej męskości, jest nieustającym wyrzutem sumienia. A wyrzut sumienia najlepiej zwalczyć wyśmianiem i wyszydzeniem. Ale jest głębszy, duchowy powód tego marginalizowania. Ojciec ziemski, choć to bardzo ułomna analogia, odsyła nas przez swoją postawę, zadania i działania do Ojca niebieskiego. Zniszczenia wzorca ojcostwa ludzkiego ostatecznie pozbawia nas jakiegokolwiek ziemskiego odniesienia do tego, co przekracza to ojcostwo w sposób niewyobrażalny. Jednak istnieje analogia między nimi. Niszczy się, atakuje, pozbawia znaczenia, właśnie po to, żeby obraz własnego ojca nie mógł odsyłać już człowieka do Boga, Który jest Ojcem. Jeśli zniszczymy ojcostwo ziemskie, dla człowieka nie będzie miało znaczenia także ojcostwo samego Boga.
Dlatego trzeba pomagać mężczyznom, by odkryli kim mają być w domu, w pracy. Oni sami powinni zacząć się w tym wspierać. I dobudować zaufanie do męskiej przyjaźni, dzięki której kiedyś mężczyźni uczyli się od siebie ojcostwa. Gdyż nasycenie wszelkich relacji erotyzmem, apologia podejrzliwości współczesnej kultury i wmawianie, że w męskiej przyjaźni jest element homoerotyczny, doprowadziły do jej zniszczenia. A tylko w męskiej grupie można wspierać się w budowaniu swojego ojcostwa oraz świadomości, że mężczyzna ma być głową rodziny. Oczywiście głową na wzór Chrystusa, czyli być gotowym do oddania życia za tych, którzy zostali mu powierzeni. Odzyskiwanie ojcostwa to długi i trudny proces. Dziś mamy kult chłopców i ich niedojrzałości. Trzeba to zmienić.
MAREK PIEKARA /GN O. Jan Góra OP Ojciec Jan Góra OP:
Ojcostwo to zwycięstwo bycia dla drugich nad byciem dla siebie. To jest wielkie zwycięstwo i wewnętrzny przełom, gdy człowiek chce być darem dla drugich, żyć dla drugich, a nie dla siebie. Bo najlepiej żyje się dla siebie, żyjąc dla drugich. To jest coś najpiękniejszego, co może się człowiekowi przydarzyć. Ja kocham papieża Jana Pawła za to, że kiedyś mi powiedział, że mam być ojcem dla ludzi, dla chłopaków i dziewczyn, co mnie ustawiło na całe życie i dzięki temu nie byłem konkurencją dla chłopaków w ubieganiu się o względy panienek. To wielka sprawa, że mogę do dnia dzisiejszego patrzyć na wszystkie nasze relacje ze świadomością, że były one ojcowskie.
Ojciec pomaga budować tożsamość, a także budować więzi. Gdy dałem ludziom siebie, opowiedziałem o sobie, przyniosłem im swoja opowieść, to młodzi mi się odwzajemnili, przynieśli swoje opowieści, przynieśli mi siebie i ja zamieszkałem w nich. Dopiero wtedy mogłem czytać św. Faustynę i zrozumieć co to znaczy, że ktoś może zamieszkać w sercu drugiego i być dla niego. I to nie jest podniecające, ale bardzo wzruszające.
Jest to obumieranie ziarna pszenicznego - własnego egoizmu, egocentryzmu, myślenia o sobie i stawiania się dla innych. Myślenia o innych, bycia dla innych. To ustawiło całe moje życie - codzienność, całe moje wakacje i odpoczynek. Nie umiem sam pojechać na wakacje, na przykład do Turcji, gdzie nie byłem, ale umiem pojechać na wakacje z młodzieżą i po każdych wakacjach potrafiłbym o każdym z nich napisać książkę. I to jest piękne. Na ile każdy z nich pozwolił mi wejść w siebie, zamieszkać w sobie, objawili mi siebie. I to jest ta wzajemność ojcowsko-synowska. Nigdy nie byliśmy sami, bo dawaliśmy się sobie wzajemnie, a w centrum zawsze był Pan Jezus.