O wolontariacie, budowaniu relacji z uczniami i pracy jako powołaniu z „Bohaterem katechezy” dr Edytą Bem rozmawia Anna Kwaśnicka.
W zgłoszeniu do plebiscytu „Bohater katechezy” uczniowie wymienili też swoje osiągnięcia w konkursach religijnych. Czy trudno jest zachęcić młodzież do dodatkowego zdobywania wiedzy teologicznej?
Może to nie jest dobre, ale ja nie pytam, kto chce uczestniczyć w konkursie. W pierwszych klasach wskazuję, że ta i tamta osoba powinna wziąć udział. Raczej się podporządkowują, a w późniejszych starszych klasach sami się zgłaszają. Nie we wszystkich konkursach bierzemy udział, bo przygotowania zajmują bardzo dużo czasu. Przykładowo na ogólnopolski konkurs „Myśli Jana Pawła II” opracowuję dla uczniów każdy papieski list i dokument i do każdego z nich układam pytania. Czasami jest ich 400, a nawet 500. Uczniowie uczą się właśnie poprzez te pytania.
Dlaczego angażuje Pani młodzież w wolontariat?
Wielu uczniów pochodzi z rodzin dość dobrze sytuowanych i chciałabym, żeby nie było w nich przekonania, że im wszystko się należy. Chcę, by mieli świadomość, że wokół nich są dzieci czy osoby starsze, które mają dużo trudniejszą sytuację, które inaczej doświadczają życia. Gdy młodzież zrozumie to już na progu szkoły średniej, to w przyszłości taki bagaż doświadczeń może im pomóc. Jeżdżę z uczniami do Domu Dziecka w Gliwicach, który prowadzą siostry służebniczki. Staramy się tam być przed Bożym Narodzeniem i w okolicach Dnia Dziecka. Odwiedzamy też mieszkańców Domu Pomocy Społecznej w Kadłubie, który prowadzą Franciszkanki Misjonarki Maryi. Wychowawczyni klasy II, w której są sami chłopcy, zapytała, czy możemy tam pojechać. Obie bałyśmy się tego doświadczenia, bo nie byłyśmy pewne, czy któryś z uczniów z czymś nie wyskoczy. W autobusie byli pewni siebie, ale gdy każdy z nich musiał zaopiekować się jedną osobą niepełnosprawną intelektualnie, musiał pomóc jej w zawodach sportowych, gdy nawet przejście pod mostkiem było wielkim wyczynem, ich emocje spokojnie opadały. W efekcie poprowadzenie kogoś za rękę czy pojechanie z kimś na wózku nie było dla nich problemem. Z Kadłuba wrócili odmienieni. Ucieszyło mnie, jak jeden z uczniów powiedział, że teraz wie, co ma w życiu.
Przeprowadzacie również wiele akcji charytatywnych...
Te akcje to wynik tego, czego akurat w danym momencie doświadczamy. Niedawno gościły tutaj siostry z Ukrainy, które opowiadały o sytuacji u siebie, mówiły, jak można im pomóc. Rozmawiałam o tym na lekcji z uczniami klasy II Tek i dziewczyny szybko podchwyciły, że też chcą włączyć się w pomoc. Zdecydowaliśmy się na akcję „Muffinka dla Ukrainy” i uzgodniliśmy termin z księdzem proboszczem strzeleckiej parafii św. Wawrzyńca. Dziewczyny w sobotę upiekły muffinki i przywiozły je, a w niedzielę w czwórkę sprzedawałyśmy je po Mszach św. Z podobną inicjatywą wyszliśmy po pożarze w Barce. Ta sama forma, ale inne przeznaczenie. Angażuję młodzież, bo mam takie doświadczenie, że postawy pomagania innym w pewnym momencie do nich powrócą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |