Tak naprawdę się nie znamy...

Co przeżywała Maryja, gdy widziała Jezusa opuszczającego rodzinny dom, aby iść i pełnić wolę Ojca? A co czują rodzice, gdy ich pociechy wchodzą w dorosłe życie?

O taki temat rekolekcji poprosiły same rodziny, bo odejście dzieci z domu jest mocnym doświadczeniem psychicznym i duchowym. – Często żyjemy powierzchownie, skupiamy się na codziennych obowiązkach, ale nie rozmawiamy o sobie, o swoich przeżyciach, potrzebach. I to powoduje, że tak naprawdę się nie znamy i oddalamy od siebie – mówi Anna Nachtygal z Mławy.

– Skoncentrowani na naszych dzieciach, zapominamy o sobie, zaczyna brakować ciepła i serdeczności, zaczynamy żyć obok siebie. Te rekolekcje uświadomiły nam, że czasem czujemy się samotni w małżeństwie, ponieważ coraz bardziej doskwierają nam różnice natury damsko-męskiej, której nie znamy, i którą trudno nam zaakceptować u współmałżonka. Po drugie tak mało się staramy, aby uczyć się od siebie nawzajem i czerpać ze wspólnego bycia razem wiele radości.

Rekolekcje „Jak wrócić do siebie, gdy odeszły dzieci?”, adresowane do małżeństw 40 plus, zostały zorganizowane z myślą o rodzicach, których dzieci opuszczają dom rodzinny i wyjeżdżają na studia, rozpoczynają pracę lub zakładają własne rodziny. Uczestnicy modlili się, słuchali słowa Bożego i zastanawiali się, jak poradzić sobie w nowej sytuacji i odkryć na nowo głębię powołania, jakim jest małżeństwo, i jak cieszyć się z faktu, że dzieci też dorastają do realizowania własnego powołania, a rodzice mają im to ułatwić.

– Wielu przeżywa zagubienie, gdy zaczyna brakować dzieci. Okazuje się wtedy, że byli tak silnie i emocjonalnie z nimi związani, że nie potrafią bez nich funkcjonować. Takie sytuacje wymagają pomocy duchowej – mówi ks. Sławomir Kowalski, wicemoderator Ruchu Rodzin Nazaretańskich diecezji płockiej. W czasie rekolekcji mówił o znaczeniu błogosławienia dzieci przez ojca i matkę i o jego owocach: ufności, pogodzie ducha, odwadze do podejmowania wyzwań w codziennym życiu. Padły rekolekcyjne pytania: czy się znamy, czy znam bliską osobę, z którą żyję, czy znam swoje dzieci? Jak wiele rzeczy ukrywam przed kochaną osobą; co powoduje, że zmagam się z wyobrażeniem o swoim mężu, żonie, ale tak naprawdę nie znamy się. Czy mogę ufać mojemu małżonkowi na tyle, że kiedy odsłonię przed nim (nią) to, co jest we mnie, to mnie nie odrzuci? Będzie mnie dalej kochał (kochała) z moimi słabościami, czy mnie wesprze?

W programie rekolekcji znalazły się również warsztaty dobrej komunikacji, które prowadziła psychoterapeutka Wioletta Przybyszewska. Z dużym uznaniem uczestników spotkał się też jej wykład: „Co to jest miłość?”. – Wychowuję trzy dojrzewające dziewczynki. Nie ukrywam, że jest to ciężka praca, tym bardziej że jestem samotna. Chciałam na tych rekolekcjach przemyśleć kilka swoich spraw i zastanowić się, jak dalej to wszystko poukładać – powiedziała Martyna. – W moim przypadku pewnie jeszcze więcej spraw – dodaje Joanna. – Mamy dwóch synów. Myślę, że te rekolekcje pomogą nam nie tylko pogodzić się z tym, że pierwszy syn odszedł, ale lepiej przygotować się na odejście drugiego – mówi.

– Umacnia to naszą miłość i wiarę w Boga. Możemy dowiedzieć się wiele o nas samych, o Bogu, o tym, kim jesteśmy, gdzie zmierzamy, o naszych dzieciach. Przede wszystkim jak ze sobą rozmawiać, jak się sobą dzielić i jak utrzymywać tę miłość. Jesteśmy wdzięczni za obecność osób z ruchu, które pomagają nam pokonywać własne trudności i wracać do siebie – dodają Marzena i Grzegorz.

Maryja pozwoliła Mu odejść

Ks. Sławomir Kowalski, wicemoderator Ruchu Rodzin Nazaretańskich diecezji płockiej

– Ruch Rodzin Nazaretańskich jest inspirowany duchowością maryjną. To przecież Maryja jako matka przeżyła rozstanie z Jezusem i dzieli się z nami tym doświadczeniem na kartach Ewangelii. To się zaczęło już w Kanie Galilejskiej, gdzie usłyszała: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto” (J 2,4); a potem gdy szukała Syna z krewnymi, gdy Pan był otoczony tłumem słuchających Go, padły słowa: „Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?” (Mt 12,48). Maryja nie przeszkadza Jezusowi, pozostaje z boku. Widzi, jak Jej Syn spełnia swe powołanie, wypełnia wolę Ojca, niesie krzyż, ale Mu w tym nie przeszkadza. Nikt tak nie kochał Jezusa jak Maryja, ale jeszcze bardziej kochała Ona Jego powołanie i życiową misję. To wielka sprawa, nauczyć się tak kochać, i rozumieć, i cierpieć.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg