Wszystkie małżeństwa na świecie kłócą się i spierają z tego samego powodu. Aż dziw bierze, że nie jest to wiedza, którą posiada przeciętny człowiek.
Byłem „w cywilu”, nie miałem na sobie szat duchownego, ale oczywiście wszyscy wiedzieli, że jestem kapłanem Cerkwi prawosławnej ze swoją małżonką. W tym czasie moja rodzina przeżywała poważny kryzys. Bardzo dużo pracowałem, w ogóle nie miałem czasu dla niej. Kiedy wracałem do domu, żona natychmiast zaczynała na mnie krzyczeć, „gdzie byłeś?”, „co robiłeś?”, „dlaczego cię tak długo nie było w domu?”, a ja zupełnie nie wiedziałem, o co jej chodzi. Wydawało mi się, że jestem dobrym człowiekiem. Przecież słucham spowiedzi, wiem, co się dzieje w różnych rodzinach, wiem, jakie rzeczy żony wytrzymują, a ja nie jestem ani alkoholikiem, ani narkomanem. Czego ona w ogóle ode mnie chce? – opowiada batiuszka o. Aleksander z Rosji, który po raz pierwszy z katolickim ruchem Spotkań Małżeńskich zetknął się w maju 2009 roku.
Wyjazd na piknik?
To wtedy z żoną pojechali na pierwszy weekend Spotkań Małżeńskich organizowany przez katolików. Miał uzdrowić ich relacje małżeńskie. Nie byli jednak przekonani, że tak się stanie. – W języku rosyjskim słowo „weekend” wcale nie kojarzy się tak jak w języku polskim – z końcem tygodnia. Znamy je z amerykańskich filmów i nam się wydaje, że to czas spędzony przy grillu i piwie, dlatego wyobrażałem sobie, że będzie to wyjazd na jakiś piknik. Zobaczę, jak katolicy organizują czas wolny dla swoich wiernych – opowiada prawosławny kapłan. – Byłem bardzo zdziwiony, kiedy okazało się, że te rekolekcje to poważna praca nad relacjami w małżeństwie. Tam zrozumiałem, że brakowało nam dialogu – dodaje.
Po powrocie o. Aleksander napisał o działaniach w Kościele katolickim do swojego biskupa i poprosił o błogosławieństwo i zgodę, by tę metodę wprowadzić także wśród wiernych Cerkwi prawosławnej. Rok później przeprowadzili z żoną pierwsze rekolekcje, na których byli już jedną z par animatorów.
Spotkania międzynarodowe
Ruch Spotkań Małżeńskich działa w Polsce od 40 lat. Wymyślili go Irena i Jerzy Grzybowscy. W Polsce należy do niego ok. 500 par animatorskich i ok. 70 kapłanów. Co roku w weekendowych rekolekcjach Spotkań Małżeńskich uczestniczy 1200 nowych małżeństw, a ok. 600 nowych par narzeczeńskich przechodzi przez Wieczory dla Zakochanych. Ruch rozrósł się poza Polskę i poza środowisko katolickie, w którym powstał. Na początku września w Tarnowie odbył się Międzynarodowy Zjazd Animatorów Spotkań Małżeńskich, w którym uczestniczyło 350 liderów i animatorów tego ruchu z 10 krajów świata, m.in. Białorusi, Litwy, Łotwy, Mołdawii, Rosji, Ukrainy – przedstawicieli zarówno obrządku rzymskokatolickiego, jak i greckokatolickiego, a także z ośrodków polonijnych w Anglii, Irlandii, Niemczech i USA.
– Okazuje się, że wszystkie małżeństwa i narzeczeni przygotowujący się do ślubu potrzebują dialogu – mówi Jerzy Grzybowski. Wiele lat temu razem z żoną sformułowali proste zasady dialogu, które pozwalają rozmawiać z drugim człowiekiem. – Okazały się bardzo ważne i owocne także dla naszego małżeństwa. One być może bardzo prosto brzmią, ale ich realizacja w życiu jest bardzo trudna – zauważa Grzybowski.
Krótka pamięć i trzecie wyjście
Czy to oznacza, że wszystkie małżeństwa na świecie kłócą się i spierają o to samo?
– Źródło nieporozumień jest jedno i to jest pocieszające, ponieważ można znaleźć rozwiązanie dla tych trudności – mówi pani Jola z Rzeszowa, która wraz z mężem Piotrem jest jedną z par animatorskich Spotkań Małżeńskich. – Głównie szwankuje komunikacja, brak świadomości tego, jak ze sobą rozmawiać, żeby się nie ranić, i jak się dogadać, żeby znaleźć rozwiązanie w trudnej sytuacji. Nie chodzi o to, żeby jedno tylko wciąż ustępowało, ale żebyśmy potrafili na spokojnie rozmawiać i ustalić wspólne rozwiązanie, tzw. trzecie wyjście – wyjaśnia Piotr. Te proste, a tak trudne w realizacji zasady dialogu, która stała się podstawą Spotkań Małżeńskich. Jest to słuchanie przed mówieniem, rozumienie przed ocenianiem, dzielenie się przed dyskutowaniem, a nade wszystko przebaczanie.
– Dzisiaj każdy chce mówić, a mało kto słucha, dzisiaj każdy ocenia, a nikt nie chce zrozumieć, dzisiaj politykujemy, a trzeba się dzielić czymś dobrym. Do tego najważniejsza jest krótka pamięć – zauważa Bożena Skrzypiec z Mielca. Z mężem Lucjanem tworzą jedną z 8 par animatorów Spotkań Małżeńskich w diecezji tarnowskiej.
Zdrada i separacja
Ruch Spotkań Małżeńskich opracował propozycję weekendowych rekolekcji dla małżeństw i kurs dla narzeczonych. W diecezji tarnowskiej działa od 14 lat, a weekendowe rekolekcje ruchu odbywają się w Gródku nad Dunajcem. Przyjeżdżają na nie pary z różnym stażem małżeńskim.
– Na początku naszej działalności przyjeżdżały małżeństwa, które chciały coś poprawić w swojej relacji, pogłębić swoją więź. Dziś coraz więcej trafiają do nas takie, które przeżywają kryzys. To są nierzadko dramatyczne konflikty, które doprowadzają do myśli o rozwodzie. Nasze rekolekcje pokazały, że nawet małżeństwa po zdradzie są w stanie się podnieść. Były też takie, które żyły przez trzy lata w separacji. Trzeba wyciągnąć rękę do tych ludzi – mówi pani Bożena.
– Na naszych rekolekcjach nikt nikogo nie ocenia i o nic nie pyta. Wiemy tylko, jak nasi goście mają na imię. Często są pokaleczeni i boją się. My ciepło ich przyjmujemy. Całe warsztaty małżonkowie prowadzą sobie w swoich pokojach, całkowicie intymnie. Od nas dostają tylko odpowiednie materiały i świadectwo naszego życia. Większość par animatorskich przechodziła podobne problemy i do ruchu Spotkań Małżeńskich trafiła przez uczestnictwo w takich rekolekcjach – dodaje. Pani Bożena ma poczucie, że to, co robi wraz z mężem, jest niesamowicie ważne zwłaszcza dzisiaj, kiedy w Polsce rozpada się co trzecie z zawartych małżeństw.
To paradoks
– Wiele małżeństw, które trafiają dzisiaj do Spotkań Małżeńskich na rekolekcje, to ci, którzy w internet wpisali takie hasła jak zdrada, kryzys, ratowanie małżeństwa – zauważa o. Mirosław Pilśniak, dominikanin, który z ruchem związany jest od 25 lat. – To jest paradoks, bo Spotkania Małżeńskie powstały nie jako sposób ratowania rozpadających się małżeństw, tylko jako droga do pogłębienia więzi w małżeństwach tzw. dobrych; takich, które zadają sobie pytanie, co jeszcze możemy zrobić, żeby nasze małżeństwo było bardziej udane. Tak było, gdy zaczynałem swoją przygodę ze Spotkaniami. Dzisiaj to jest pół na pół – dodaje. I on uważa, że drogą do porozumienia może być odkrycie tajników dialogu.
– Choć są one proste, nie jest to wiedza, którą posiada przeciętny człowiek. Zwykle rozmawiamy, mocując się ze sobą, kłócąc, raniąc siebie, próbując przeforsować swoje zdanie. A to przecież odkrycie wspólnego rozwiązania sprawia, że fajniej się żyje, wszystko zaczyna być jaśniejsze. To doświadczenie nie jest niczym innym jak doświadczeniem życia chrześcijańskiego, kiedy chrześcijaninem staję się na miarę tego, na ile odkrywam swoją grzeszność i miłosierdzie Boże. Tutaj tak samo odkrywam swoją nieumiejętność bycia otwartym dla drugiego człowieka, a zarazem widzę to, że możemy sobie coś ofiarować, możemy zapewnić siebie o przebaczeniu – wyjaśnia dominikanin.
Brakuje nam księży
Jaka jest rola księży, sióstr zakonnych, zakonników, którzy są w Spotkaniach Małżeńskich? – Zwyczajnie dzielimy się swoimi doświadczeniami, przez to nie musimy odgrywać jakiejś specjalnej roli, bycia lepszymi niż inni ludzie. To tak działa – kiedy my potrafimy się podzielić swoimi trudnymi doświadczeniami czy porażkami, to człowiek, który przeżywa coś podobnego, widzi, że też może poradzić sobie ze swoim problemem i spróbować go rozwiązać – wyjaśnia o. Pilśniak. – Małżeństwa nie potrzebują rady, tylko miłości, opieki, pokazania, że nam zależy na nich i że kryzys da się pokonać – dodaje Bożena Skrzypiec.
Dziś w ruchu Spotkań Małżeńskich w diecezji tarnowskiej działa tylko jeden kapłan – ks. Bogusław Tokarz, wikariusz z Niskowej. Do Spotkań dołączył 4 lata temu, kiedy był wikarym w Nowym Wiśniczu. – To małżeństwa głównie prowadzą te spotkania, dzieląc się swoim świadectwem, a kapłan jedynie im towarzyszy. Być może przez to brakuje nam księży – myślą, że nie są aż tak bardzo potrzebni, ale towarzyszenie okazuje się bardzo ważne dla małżeństw. Sam tego doświadczyłem. Posługa sakramentalna i rozmowy duchowe umacniają je – zauważa ks. Bogusław Tokarz.
W tym roku pary animatorskie Spotkań Małżeńskich wraz z ks. Bogusławem Tokarzem przeprowadziły 6 weekendowych rekolekcji w Gródku nad Dunajcem. Do tego dochodzą comiesięczne spotkania porekolekcyjne, które odbywają się w Mielcu, Tarnowie i Niskowej oraz oczywiście Wieczory dla Zakochanych, czyli propozycja dla par, które przygotują się do zawarcia małżeństwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.
"Mikołaje" zarobią więcej na imprezach firmowych, mniej - w galeriach handlowych.