W zakątku jednego z uczelnianych korytarzy stanęły niewielka lodówka, a obok regał. Są również banery informujące, że to „Jadłodzielnia”, czyli miejsce darmowej wymiany żywności.
Znajduje się na poziomie –1 Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego przy ul. Bażyńskiego 4. – Idea jest prosta: zamiast wyrzucać – przynieś i zostaw, by inni mogli skorzystać. Pomysł zaczerpnięty jest oczywiście z foodsharingu, czyli idei pozostawiania produktów czy gotowych dań, z których skorzystają inni – mówi Natalia Nitek, inicjatorka i koordynatorka projektu.
– Marnujemy zbyt dużo jedzenia. Na świecie rocznie wyrzuca się 1,3 mld ton jedzenia, co stanowi jedną trzecią produkowanej żywności. W Polsce statystyki są również zatrważające, bo pokazują, że marnujemy każdego roku ok. 9 mln ton żywności. To plasuje nasz kraj na 5. miejscu w Unii Europejskiej. Przed nami są m.in. Francja, Holandia i Niemcy – mówi koordynatorka i dodaje, że ponad 35 proc. żywności jest wyrzucane, ponieważ skończył się termin ważności, a my nie zwróciliśmy na to uwagi.
– To pokazuje, że źle zarządzamy tym, co mamy w lodówce. Kupujemy zbyt emocjonalnie – nasze koszyki uginają się od produktów, które później lądują w koszu. W dużej mierze są to wędliny, owoce, jogurty, nabiał i pieczywo. W zakupowy szał popadamy najczęściej na kilka dni przed świętami albo – ostatnio – z powodu zamkniętych w niedziele sklepów – mówi N. Nitek. Kupowanie na wyrost kończy się tym, że wielu produktów nie jesteśmy w stanie zjeść i w rezultacie wyrzucamy je.
Studenci marnują
Pani Natalia kilka lat temu przeczytała artykuł, w którym cytowano papieża Franciszka: „Wyrzucanie jedzenia jest jakby pokarmem skradzionym ze stołu biednych, ubogich”. – Te słowa zostały ze mną na dłużej – precyzyjnie oddawały moje odczucia po poznaniu statystyk dotyczących marnowania jedzenia – mówi. To doprowadziło do powstania pierwszej w Trójmieście, a drugiej w województwie pomorskim „Jadłodzielni”.
– Foodsharing kilka lat temu przywędrował od naszych zachodnich sąsiadów i dobrze przyjął się na południu kraju. Zgłębiając temat, zdziwiłam się, że w tak dużym ośrodku studenckim, jakim jest Gdańsk, nie powstał jeszcze ani jeden punkt – wyjaśnia koordynatorka. Zaczęła działać – skompletowała dokumenty, skontaktowała się z sanepidem, a następnie z władzami Uniwersytetu Gdańskiego. – Paradoksalnie to studenci marnują bardzo dużo żywności. „Jadłodzielnia” to forma edukacji dla nich, że to wszystko, co się w niej znajduje, mogłoby zostać wyrzucone – tłumaczy N. Nitek.
Czas na zmianę
Projekt wystartował przed świętami Wielkiej Nocy i ma coraz więcej zwolenników. Potwierdza to Marek Dudziński, prezes Stowarzyszenia „Młodzi dla Polski” w Trójmieście, którego członkowie zgodzili się w ramach wolontariatu dbać o „Jadłodzielnię”. – Miałem obawy, czy pomysł chwyci, ale były bezpodstawne. Zarówno studenci, jak i pracownicy chętnie przynoszą, a także częstują się tym, co w danej chwili w „Jadłodzielni” się znajduje – mówi M. Dudziński. Były już kaczka w miodzie z jabłkami, domowy pasztet, ciasto, a nawet kilka kostek masła, za które podziękowania znaleźć można na małej, przyklejonej do drzwi lodówki kartce.
Jednak zanim na UG stanęła „Jadłodzielnia”, potrzebne było jej wyposażenie. Tutaj z inicjatywą wyszli Młodzi dla Polski. – Ogłosiliśmy zbiórkę pieniędzy na jednym z portali crowfundingowych. Udało się zebrać 80 proc. potrzebnej kwoty, a to pokazuje, że ludzie ideę popierają i chcą w niej uczestniczyć – zaznacza prezes Dudziński.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |