Od kilkunastu lat stara się o wybudowanie w Katowicach Wioski Serca. Wszystko z myślą o dzieciach i seniorach. To będzie pierwsze takie miejsce na Śląsku.
W kościele św. Marii Magdaleny w Tychach zakończyła się właśnie Msza Święta. Był czwartek. Ksiądz Jan Grzesica, po odprawionej Eucharystii, trwał przez dłuższą chwilę w modlitewnym skupieniu przed Najświętszym Sakramentem. Gdy tylko pojawił się w głównych drzwiach świątyni, przybiegło do niego czworo dzieci. W różnym wieku. Rodzeństwo. – Jakoś tak sobie mnie upatrzyły – mówi ks. Jan. – Mama bardzo często zabiera je na Msze. Kiedyś mieszkali bliżej. Przychodzili na piechotę. Teraz dojeżdżają samochodem. Ale ważne, że są – dodaje. Jeszcze z oddali, gdy wsiadały do samochodu, ponownie podbiegły do księdza Jana i ciągnąc za sutannę, głośno krzyczały: „Jeszcze krzyżyk. Prosimy o krzyżyk”.
Dziwne muzeum
– Czy mam charyzmat do dzieci? Tego nie wiem. Ale z myślą o wszystkich osieroconych chcę stworzyć Wioskę Serca im. Jana Pawła II – tłumaczy. Ma ona zająć obszar dawnego osiedla górniczego na placu Alfreda w Katowicach-Wełnowcu. Pracami kieruje powołana do tego specjalna fundacja. Jej celem jest stworzenie domu seniora oraz rodzinnych domów dziecka jako środowiska najbardziej zbliżonego do warunków domu rodzinnego. Takie połączenie miałoby umożliwić integrację młodego i starszego pokolenia. – Dzieci będą miały swoich dziadków i babcie, a osoby starsze niezbędną pomoc – uważa ks. Jan.
Trzy pierwsze budynki wydzierżawiło miasto. Niedawno zakończył się remont jednego z nich. – Pierwszy dom już jest gotowy. W tej chwili mogłaby się tam wprowadzić pierwsza rodzina i podjąć obowiązek wychowania dzieci. Zdaję sobie sprawę z tego, że to wielka sprawa. I wielka odpowiedzialność – mówi duchowny. Obecnie trwa przystosowanie dwóch kolejnych budynków. - Otrzymaliśmy też dotację, która te prace powinna przyspieszyć. Myślę, że wszystko gotowe będzie w tym roku – dopowiada.
Remontowany obszar objęty jest ochroną konserwatora zabytków, dlatego fasady górniczych budynków pozostaną takie same. – Z prawnego punktu widzenia jest to zabytek, ale nie taki do oglądania, lecz do zamieszkania – uśmiecha się ks. Jan. – Nie chodzi przecież o to, by było to muzeum, tylko miejsce, gdzie dobrze się mieszka. I gdzie nie brakuje miłości – puentuje.
Spłacam dług
Ale aby tak się stało, potrzebni są prawni opiekunowie, którzy zobowiązaliby się do opieki nad dziećmi. – Zwracam się z gorącym apelem o podjęcie się tego dzieła – mówi ks. Jan. – Kto może zostać takim opiekunem? Na przykład panna, która nie wyszła za mąż. Albo rodzina, która ma własne dzieci i czułaby gotowość przyjęcia kolejnych. Znalezienie odpowiednich ludzi to dla nas sprawa najważniejsza. Priorytetowa. Bo możemy mieć wszystko, ale jeśli zabraknie rodziców, to nie powstanie Wioska Serca – wyjaśnia pomysłodawca.
Dzieło Fundacji to także – w pewnym sensie – wypełnienie testamentu matki kapłana. Opiekował się nią, gdy była już schorowana. – Poprzez tworzenie Wioski Serca spłacam wobec niej dług wdzięczności. Kiedy umierała, powierzyła mi niejako testament. Były to mocne słowa – relacjonuje ksiądz Jan. – To był wieczór wigilijny. Siedzieliśmy przy stole. I nagle zwróciła się do mnie: „A ty żyj jak ksiądz; mamy dom, daj go sierocie, rozdaj, co masz, po co ci to? Ja miałam ciężkie życie, byłam sierotą. Nie miałam nawet na czym spać, spałam na dwóch krzesłach z małą poduszeczką, której potem zostałam pozbawiona”.
Potrzebują ciepła
Obrazy opuszczonych dzieci towarzyszą kapłanowi od lat. Sam, w swojej kapłańskiej posłudze, wielokrotnie im pomagał. Zwłaszcza wtedy, gdy przyjeżdżał do Domu Dziecka w Orzeszu. – To prawda. Losem osieroconych dzieci przejąłem się wtedy bardzo. Do tego stopnia, że na weekendy, święta czy wakacje szukałem rodzin, które by się nimi zaopiekowały – relacjonuje duchowny. Co więcej, on sam stał się opiekunem prawnym jednego z nich. – Na świecie jest wiele dzieci, którym brak ciepła i miłości. Los umieścił je w domach dziecka. I dlatego Fundacja Pomocy Dzieciom i Seniorom „Wioska Serca im. Jana Pawła II” chce stworzyć im małe Betlejem. Chce dać ciepło rodzicielskiego domu – wyjaśnia.
Pomysł utworzenia Wioski Serca podpatrzył w Niemczech niedaleko Heilbronnu. Jako wykładowca teologii moralnej Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego jeździł tam w czasie wakacji na zastępstwo. – Zachwyciło mnie miasteczko położone na olbrzymim obszarze. Na jego terenie było niemal wszystko: szkoła, kościółek, plac zabaw, restauracja – tłumaczy. Wtedy pojawiła się myśl, żeby pomysł przeszczepić na grunt Górnego Śląska. – Skoro Niemcy mają taką wioskę, to my, Ślązacy, nie możemy być od nich gorsi – mówi nieco żartobliwie.
Trzeba było znaleźć miejsce. Pierwotnie miały to być Mysłowice, Lędziny i prawie po 10 latach starań udało się w Katowicach. Lokalizację zaproponowała ówczesna wiceprezydent Krystyna Siejna. Już teraz do Fundacji Pomocy Dzieciom i Seniorom „Wioska Serca im. Jana Pawła II” mogą zgłaszać się osoby chcące stać się rodzinami zastępczymi.
Więcej na stronie: wioskaserca.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.
"Mikołaje" zarobią więcej na imprezach firmowych, mniej - w galeriach handlowych.