Żałoba otulona

Jak ubrać zmarłego do trumny? Najczęściej nie jest to aż taki wielki problem. Sytuacja radykalnie zmienia się, gdy człowiek, który odszedł, ma 9 tygodni i mierzy kilka centymetrów.

Coraz częściej mówi się o pogrzebach dzieci utraconych, czyli zmarłych jeszcze przed urodzeniem. W diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej takie zbiorowe pochówki odbywają się już w pięciu miastach. Dla niektórych jest to jednak wciąż problem mało istotny.

– Dla nas to nie był płód. To było nasze dziecko – mówi pani Sylwia z Koszalina. Ważne jest, w jakie słowa ubiera się dramat straty dziecka – w szpitalu, w kancelarii parafialnej czy wśród najbliższej rodziny. Ubrać też można, a nieraz nawet trzeba, samo dziecko. Przed takim realnym problemem stają rodzice, którzy chcą sami pochować swoje maleństwo, które miało zaledwie kilka tygodni albo miesięcy.

Na szczęście są pani Sylwia i setki osób w całej Polsce zaangażowanych w akcję „Tęczowy kocyk”.

Chociaż raz

– Takich ciuszków nie można kupić w sklepie – mówi Beata Paszkiewicz ze Szczecinka, koordynatorka „Tęczowego kocyka” w województwie zachodniopomorskim. Kobieta pokazuje miniczapeczki i specjalne rożki o wymiarach 19 na 19 cm, które służą do otulenia niewielkiego ciała zmarłego, kilkutygodniowego człowieka. Takie ubrania szyją czy dziergają na szydełku wolontariusze w całej Polsce. – Jesteśmy zrzeszeni na Facebooku. Mamy kontakt z niektórymi szpitalami. Chcielibyśmy trafić do innych. Nie musimy koniecznie docierać bezpośrednio do rodziców, ale dobrze by było, żeby szpital mógł ubrać dziecko. To jest zupełnie inny widok dla rodzica, który patrzy na malutkie ciałko, które nie jest gołe czy owinięte ligniną, ale ubrane w kocyk i czapeczkę, jak człowiek – wyjaśnia Beata Paszkiewicz.

Mieszkanka Szczecinka zachęca do zapoznania się z facebookowym profilem akcji. Zapewnia, że wszystkie ubranka przygotowane przez wolontariuszy „Tęczowego kocyka” są darmowe: – Robimy to z potrzeby serca. Zależy nam, żeby rodzice choć raz mogli ubrać swoje dziecko.

Materiały do wytwarzania ubranek dla zmarłych dzieci pochodzą często od osób, które na ten cel ofiarowują suknie ślubne, komunijne alby czy ubranka chrzcielne swoich pociech. Dzięki temu to, co wiązało się z wielką radością dla jednych, może przyczynić się do ukojenia bólu u tych, dla których jedyną uroczystością związaną z ich dzieckiem był jego pogrzeb.

– Zapraszam do kontaktu z nami wszystkich, którzy chcieliby szyć, dziergać, przekazać materiały – apeluje Beata Paszkiewicz.

Moja terapia

Pani Sylwia z Koszalina, która dla „Tęczowego kocyka” działa już od trzech lat, sama jest mamą po stracie. Jak mówi, ma czwórkę dzieci – dwójkę w niebie i dwójkę na ziemi.

Przyznaje, że podejście do śmierci dziecka, sposób, w jaki się o niej mówi, wsparcie ze strony bliskich są bardzo ważne. Istotną rolę odgrywają także zewnętrzne rytuały. Pogrzeb, choćby symboliczny czy realny, ale zbiorowy w grobie dzieci utraconych, ma ogromne znaczenie w dobrym przeżyciu żałoby. Podobnie sprawa ma się z ubraniem dziecka jak człowieka, a nie potraktowaniem go jak garści obumarłych tkanek.

– Ja tego wsparcia nie miałam. Dla mnie to dzierganie jest osobistą terapią – mówi pani Sylwia. Mieszkanka Koszalina wykonuje przede wszystkim szydełkowane niezapominajki, które rodzice po stracie otrzymują w pakiecie „Tęczowego kocyka”. Jedną wkładają do grobu dziecka, drugą zachowują dla siebie.

– Zrobiłam ich już ponad 3 tys. Pierwsza była cała oblana łzami. Po setnej przyszła ulga. To, że mogę wspomóc innych rodziców, pomaga także i mnie – mówi pani Sylwia.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg