Zrobić z faceta mężczyznę

O konieczności odkrywania daru męskości oraz trudnym wyrywaniu panów z kościelnych ławek mówi o. Dariusz Szymaniak OFM, opiekun wspólnoty Vera Virtu.

Ks. Rafał Starkowicz: Wspólnota, którą Ojciec się opiekuje, nosi nazwę Vera Virtu. Co to właściwie znaczy?

O. Dariusz Szymaniak OFM: Vera virtu to z łaciny „prawdziwa cnota, siła”. Chodzi nam o siłę męskiego ducha, która ma pchnąć całą wspólnotę Kościoła do przodu. Chcemy z tego faceta zrobić prawdziwego mężczyznę. Chrześcijanina. Wojownika, który walczy o siebie, o swoją tożsamość chrześcijańską. A pełen świadomości wiary i tego, kim jest, staje się oparciem i autorytetem dla swojej rodziny. Kogoś, kto jak prawdziwy ojciec bez lęku prowadzi swoją rodzinę. Dzisiaj bardzo potrzeba takiego męskiego wzorca. On w mężczyźnie jest, tylko trzeba go zwyczajnie odkopać.

Kaszubi, a zwłaszcza mężczyźni, raczej nie są ostentacyjni w wyznawaniu swojej wiary...

To prawda. Nie jest łatwo wyrwać faceta z kościelnej ławki i sprawić, że pójdzie do salki na spotkanie. Ale ma to także swoją pozytywną stronę. Kiedy taki mężczyzna przekona się, że warto to zrobić, będzie trwał. Na pierwsze spotkanie przyszło 17 panów. Sami do końca nie wiedzieli, o co chodzi. Przyszli pewnie z ciekawości, czego ten zakonnik od nich chce. Zapewne myśleli, że są potrzebni do jakichś prac w kościele. Dzisiaj wspólnota łączy ok. 40 osób. Na spotkania przychodzi zwykle ok. 30. Najmłodszy uczestnik wspólnoty ma 16 lat, najstarszy – ponad 60. Od momentu jej zawiązania nie robiliśmy jakiejś specjalnej promocji. Ci, którzy na początku weszli w jej skład, przyprowadzili następnych.

Znaleźli to, czego szukali?

Modlili się, rozeznawali... Z czasem zaczęli odkrywać swoją rolę w Kościele. Poczuli, że są ważni. Że nie są w Kościele dodatkiem do swoich żon. Myślę, że dzisiaj trzeba budzić w mężczyznach poczucie wartości, jaką mają we wspólnocie Kościoła. Przekonali się, że to nie dewocja ani dziwactwo. Że chodzi o to, by na nowo odczytać zamysł Pana Boga. Nasze spotkania były w pewien sposób pionierskie. Ewoluowała więc ich forma. Pojawiły się katechezy, rozmowy oraz trudne pytania. Zawsze była także modlitwa... Powoli budowaliśmy wspólnie obraz świadomej wiary. Z czasem zaczęliśmy zapraszać gości. Świeckich i duchownych. Na spotkania zapraszamy zawsze także osoby spoza wspólnoty. To swoista oferta, z którą członkowie wspólnoty wychodzą naprzeciw potrzebom innych.

Wasze działania nie ograniczają się jedynie do formacji mężczyzn?

Członkowie sami zapragnęli, by z działalnością wyjść na zewnątrz. Współpracujemy z przytuliskiem sióstr albertynek w Wejherowie. Jest tam noclegownia dla panów. Organizujemy dla nich dni skupienia. Zabieramy raz w miesiącu na naszą Mszę. Bracia przywożą ich swoimi samochodami. Chcemy pokazać im, że nie są straceni czy potępieni. Mężczyźni z naszej wspólnoty włączają się także w inne dzieła albertynek. Angażują się w pracę świetlicy dla dzieci z ubogich rodzin. Kilku posługuje tam jako wolontariusze. Także w parafii są na pierwszej linii. Pomagają przy misteriach i innych uroczystościach. Co roku robimy też spływ kajakowy dla rodzin. Ostatnio ich działania znalazły swoje ujście w przygotowaniu pierwszej nocnej Drogi Krzyżowej. Gdy dwa lata temu miałem rekolekcje we Wschowie, zabrałem na nie trzech panów ze wspólnoty. Podzielili się z tamtejszymi mężczyznami swoim doświadczeniem. We Wschowie przed wiekami działało męskie Bractwo św. Józefa. Owocem wygłoszonych rekolekcji było jego reaktywowanie. Można więc powiedzieć, że wspólnota wydaje owoce.

Czy w Kościele potrzebne jest stanowe duszpasterstwo dla mężczyzn?

Różnice w duchowości pomiędzy kobietą a mężczyzną są ogromne. Kobieta spotkanie z Bogiem przeżywa emocjonalnie. Na modlitwie niejako się rozpala. Mężczyzna lubi konkret. Wielu rzeczy nie rozumie. Ale wie, że ma paść na kolana. Odmówić modlitwę. Przyjmuje wolę Bożą i rusza, by działać. To właśnie sfera wojownika w jego życiu. A ona z kolei powoduje, że kobiety przy takich mężczyznach stają się bardziej kobietami. Przy silnym duchowo mężczyźnie kobieta będzie się czuła ważna, potrzebna i bezpieczna. A mężczyzna, kiedy doświadcza odwzajemnionej miłości żony, czuje się dowartościowany. Ma dla kogo żyć i walczyć.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg