To jeden z najbardziej niezwykłych obrazów, jakie widziałam. Malarka namalowała swój autoportret, który ukazuje ją w stanie błogosławionym i jednocześnie z narodzonym dzieckiem, którego oczekiwała.
Obraz malarki Anna Rose Bain po raz pierwszy zobaczyłam na facebooku. Zafascynował mnie. Pokazuje, czym jest matczyna miłość. Porusza. Fantastycznie wpisuje się w Adwent, który przecież jest czasem oczekiwania.
Obraz nosi tytuł "Oczekiwanie i nagroda" i jego powstanie zakończyło się w 2014 roku.
Jaka historia kryje się za tym dziełem? Udało mi się dotrzeć do bloga autorki, w którym opisuje proces tworzenia. Wpis rozpoczyna się pięknym cytatem Maureen Hawkins, który można przetłumaczyć mniej więcej tak:
Zanim się począłeś, chciałam cię
Kochałam cię, zanim się urodziłeś
Zanim przeżyłbyś pierwszą godzinę życia, umarłabym za ciebie
To jest cud miłości.
Anna nie przypuszczała, że pomysł na portret, właściwie autoportret, będzie aż tak wymagający. Pod wieloma względami wymagał od niej cierpliwości - która była odzwierciedleniem tej cierpliwości, gdy jest się w stanie błogosławionym. Nawet z rozpoczęciem obrazu musiała poczekać, aż dziecko w brzuchu urośnie, by sama autorka wyglądała, że jest w ciąży. A żeby go ukończyć musiała poczekać na narodziny swojej córki. Zaczęła go malować w 34. tygodniu ciąży, a ukończyła dwa tygodnie po narodzinach córki, o czym wspomina na swoim facebooku i instagramie.
Anna na swoim blogu pisze:
Jak uchwycić to oczekiwanie? Matka czuje ruch swojego dziecka, słyszy bicie jego serca i odlicza tygodnie i dni, aż w końcu spotyka się z tą małą osobą twarzą w twarz. Tymczasem istnieje cała masa myśli i emocji, do których na co dzień zwraca się kobieta w ciąży. Jak będzie wyglądać moje dziecko? Czy będzie mądre, zdrowe, szczęśliwe? Czy będę mogła w pełni kochać to dziecko i opiekować się nim? A co jeśli nie jestem dobrą mamą? Co jeśli...? I tak dalej.
Mała Cecelia pojawiła się na początku maja i od tamtej pory jest słońcem dla malarki. Kobieta mogła dokończyć portret wiedząc, że naprawdę otrzymała nagrodę za 9 miesięcy czekania.
Na obrazie (poniżej) widzimy kilka małych detali - misia, obraz odbity w lustrze, książki. Anne tłumaczy, że mały miś peek-a-boo należał do jej męża, gdy był dzieckiem. Obraz w tle to martwa natura, którą zrobiła, gdy była z mężem w podróży poślubnej. Jeśli chodzi o książki w lewym rogu, nie umieściła na obrazie żadnych tytułów, ale większość z nich to książki artystyczne, które wciąż stoją na jej komodzie i nocnej szafce.
W perspektywie 2-5 lat można oczekiwać podwojenia liczby takich inwestycji.
"Mikołaje" zarobią więcej na imprezach firmowych, mniej - w galeriach handlowych.