Według ONZ ponad 75% ofiar handlu ludźmi to kobiety. Warto o tym przypominać, zwłaszcza w dzień jak dziś - 8 marca, kiedy obchodzimy Dzień Kobiet, święto, które ma w szczególny sposób zwrócić uwagę na prawa kobiet w społeczeństwie.
Wykreowane na początku XX wieku, kiedy sufrażystki walczyły o prawa - dziś tak oczywiste, jak prawo głosu wyborczego, równego traktowania i szacunku, po części zatraciło już ten sens ograniczając się do symbolicznego kwiatka, czekolady czy innego upominku.
A przecież w wielu krajach kobiety są nadal dyskryminowane, pozbawione podstawowych praw czy wolności. Dość powiedzieć że w Arabii Saudyjskiej pozwolono kobietom prowadzić samochód dopiero w 2018 roku – dwa lata temu! - I to jest chyba smutnym symbolem, jak daleko jesteśmy od ideału który przyświecał pomysłodawcom tego święta - zauważa Radosław Malinowski, szef organizacji HAART, niosącej pomoc ofiarom współczesnych form niewolnictwa
Organizacja, którą założył w 2010 r. w Kenii, która od dwóch lat ma też swoją polską filię - HAART Poland, prowadzi w Nairobi schronisko dla kobiet i dziewczynek, miejsce w którym osoby ocalałe z handlu ludźmi mogą odzyskać zdrowie po doświadczeniu eksploatacji i niewoli.
Przy okazji 8 marca, Radosław Malinowski wspomina, jedną z bohaterek niezliczonych historii dramatów, z jakimi zetknął się przez lata działalności HAART. Jej imię tutaj to "Matka Maria od Niewolników". Była sprzątaczką ratującą innych z niewoli w jednym z krajów arabskich.
- I my, odbierający przesyłane a raczej przemycane przez nią niewolnice w Nairobi - wspomina Malinowski.
Poniżej ta historia...
Wreszcie nam się udało spotkać! Matka Maria – jak ją wszyscy nazywają od dekad – wróciła do ojczyzny. Jak żołnierz, który wrócił do domu po wygranej wojnie (a raczej serii zwycięskich bitew) na zasłużoną emeryturę. I mimo widocznych blizn jedno się u niej nie zmieniło: uśmiech.
A poznaliśmy się kilka lat temu: ona – sama będąca sprzątaczką ratującą innych z niewoli w jednym z krajów arabskich i my – odbierający przesyłane a raczej przemycane przez nią niewolnice na lotnisku w Nairobi. Kiedy widzimy się po raz pierwszy wita się z nami, dziękuje nam za pracę i pomoc – jakbyśmy byli jej dobrodziejami.
A przecież nasz wkład w pomoc był o wiele mniej istotny – przesyłano nam ofiary, które bezpiecznie lądowały w Kenii. Wystarczyło je odebrać z lotniska, dać im posiłek, zorganizować pierwsze dni po powrocie do kraju, wesprzeć prawnie i zapewnić psychologa, który poprowadzi terapię. W zasadzie to my powinniśmy jej dziękować – za narażanie życia w obcym kraju, gdzie nikt jej nie pomagał, walkę z handlarzami i bezdusznymi urzędnikami, wyciąganie niewolnic z więzień, oddawanie im wszystkiego co sama zarobiła i organizowanie powrotu do kraju.
W zasadzie to my powinniśmy jej dziękować – za narażanie życia w obcym kraju, gdzie nikt jej nie pomagał, walkę z handlarzami i bezdusznymi urzędnikami, wyciąganie niewolnic z więzień, oddawanie im wszystkiego co sama zarobiła i organizowanie powrotu do kraju.
System zresztą zemścił się na niej okrutnie – zabrano jej wszystko co uzbierała na obczyźnie, wracając do kraju po 21 latach ciężkiej pracy tak jak wyjechała – z małą walizką w której przywiozła parę ubrań – cały jej dobytek.
Zemszczono się na niej za pomoc dzięki której uratowano ponad 200 kobiet! 200 istnień ludzkich, które skończyłyby jako seksualne niewolnice, przymusowi pracownicy czy też przymusowi dawcy organów. 200 istnień, które dla handlarzy były tylko pozycjami w rachunkach liczonymi w dolarach lub euro. I tylko pomoc znanej międzynarodowej organizacji z Ameryki, która wymusiła na administracji amerykańskiej interwencję, spowodowała, że wróciła w ostatniej chwili, ratując się – mimo, że zabrano jej paszport, wizę i inne dokumenty. W Nairobi lądowała jako nielegalny migrant, w zasadzie przestępca, nie czekał na nią ani czerwony dywan, ani luksusowy samochód, ani nikt kto by powiedział chociaż jedno słowo: dziękuję.
Zemszczono się na niej za pomoc dzięki której uratowano ponad 200 kobiet! 200 istnień ludzkich, które skończyłyby jako seksualne niewolnice, przymusowi pracownicy czy też przymusowi dawcy organów.
Zresztą bardziej od słowa uznania sama potrzebuje pomocy: lata walki z gangami, życia ze świadomością gróźb – tak od handlarzy jak i policji jak i nawet od własnego konsulatu odcisnęły się piętnem na jej zdrowiu, tak psychicznym jak i fizycznym. Do tego wróciła do kraju gdzie nic nie ma, żyjąc pokątnie u własnej rodziny, niczym niepotrzebny mebel którego szkoda wyrzucić, mimo iż zawadza.
A jednak nie ma nawet potrzeby pytać się jej czy było warto. Czy warto było marnować sobie życie i zdrowie by dać wolność, a nawet życie tym 200 kobietom, które uratowała podczas tych dwóch dekad na obcej ziemi. Odpowiedź widać w tym błysku w oczach, szczerym uśmiechu, pogodzie ducha i życzliwości jaką okazuje napotkanym, nawet obcym sobie ludziom. I choć nie wie co się dalej z nią stanie to nikt już nie odbierze wolności, którą obdarzyła uratowanych niewolników.
Strona HAART Poland: https://haartpoland.org/